Skocz do zawartości

A idź pan w pyry

  • wpisy
    345
  • komentarzy
    4878
  • wyświetleń
    461689

Skup dziecięcych stóp


Qbuś

416 wyświetleń

Kapitalizm i dziecko  

36 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kogo winić?

    • Reklamodawców, złych kapitalistów
      4
    • Rodziców, zaniedbujących wychowanie
      4
    • Odpowiedź 1 i 2 po trochu
      23
    • Nikogo
      5

Dziś na kursie Singapur
Zamień się w czujności wzór!
Drwij ze śmierci, w ogień skacz
Gdy usłyszysz cichy płacz!
Albo ostry tasak kup
Załóż skup dziecięcych stóp
Od Kopciuszka bucik weź
I do piekła prosto nieś!
Widzisz mnie ostatni raz!


Globalizmy, antyglobalizmy, demonstracje, defenestracje, G-8 i inne takie - dzisiejszy świat w sporej mierze kręci się wokół kapitalizmu, jego kontestacji, akceptacji czy też promocji. Dla jednych wielkie zło, a dla innych objawienie. A ja? Ja sobie radzę. Czasem bezwzględność mnie nieco przeraża, ale wiem, że można sobie swoje miejsce znaleźć bez zaprzedania się Mamonowi. Irytuje mnie zalepianie miast ohydnymi reklamami, ale do reklam samych w sobie wiele nie mam. Pogoń za kasą u innych może czasem mnie wkurza, ale przecież nikt nie zmusza mnie do zadawania się z takimi szczurami. Jest jednak jedna rzecz, która doprowadza mnie momentami bo białej gorączki - żerowanie na dzieciach.

Nie piszę tego tylko w kontekście tego, że sam niedługo będę musiał dbać o to, żeby mi dziecka nie zmanipulowali. Piszę po obserwacjach w marketach, po kupowaniu siostrzenicom żony gazetach z zabawkami i oglądaniu reklam w telewizji. Dzieci są dużo bardziej podatne na prezentowane im treści, a presja na posiadanie czegoś w dziecięcym środowisku jest dużo bardziej wyraźnie zaznaczana. W świecie dorosłych jest tak samo, ale w pracy raczej nikt będzie się z nikogo śmiał, że nie ma najnowszego modelu/koszulki/telefonu.

The_Media_Owns_My_Soul_3_by_00ink.jpg

Dziś dolar jest monstrancją
Z obłudną elegancją -
Wyrok wydając au rebours
Ozdabiam szyję w gruby sznur
Odejdę gdy zapieje kur!


Każdy z nas zapewne nie raz był świadkiem różnorakich sklepowych scen z udziałem dzieci. Maluchy wrzeszczące w niebogłosy, że chcę to lub tamto, ciągnące rodziców i uprawiające widowiskowe fochy. Momentami ogarnia mnie współczucie, ale bardziej dla dziecka niż rodzica - w końcu za takie zachowanie odpowiada rodzic i serwowane przez niego wychowanie. Jak się czułość i czas zastępuje prezentami i zakupami, to trzeba winić siebie, a nie markety czy reklamy. Zabawki zaczynają się nudzić szybciej i szybciej, dziecko chce nowsze i lepsze, a gdy z dowolnej okazji dostaje ich tonę, to nie cieszy go żadna. O Pierwszej Komercji Świętej już pisałem, więc nie będę się powtarzał. Ale gdy dodać do tego urodziny, imieniny, Boże Narodzenie, Wielkanoc, Dzień Dziecka... Szał ciał.

Dolls_by_ceciliapham.jpg


Dorzucamy do wora reklamy, które już od małego przyciągają dziecięcą uwagę. Jak wszyscy wiemy reklamy mają zauważalnie większą głośność niż reszta programu telewizyjnego. Już samo to ma wpływ na młodsze dzieci - widzę to po swoim chrześniaku, który swego czasu zawsze błyskawicznie i nieomylnie reagował na włączenie się reklam w telewizji. A potem oczywiście nie chciał, żeby one sobie znikały. Zupełnie osobną kwestią jest treść reklam. Bardziej lub mniej wyraźnie odwołują się one do emocji, a także więzi rodzicielskich. Za przykład niech posłuży reklama cukierków Nimm 2.

Jeśli Twoje dziecko najbardziej na świecie kocha cukierki, a Ty najbardziej na świecie kochasz swoje dziecko, to kup mu Nimm 2.

Piękny przekaz prawda? To przecież zupełnie normalne, że dzieci bardziej od rodziców kochają cukierki. Takie to słodkie. Druga część jest mniej słodka, bo wyraźne sugeruje, że mama/tata niekupujący dziecku cukierków Nimm 2 nie kochają swoich dzieci. Takie przesłanie, mniej lub bardziej wyraźnie, zawarte jest w sporej części reklam o takim targecie. Kochający rodziców kupuje dziecku to, to, tamto i jeszcze coś innego. Nie kupuje? Wyrodna bestia! Owszem, mądry rodzic postara się wytłumaczyć dziecku lub po prostu zignoruje reklamę, ale z dzieckiem sprawa nie jest taka prosta. Nie od wszystkich wpływów możemy dziecko odizolować, nie wszystko da się wytłumaczyć.

Shopaholic_by_twoandahalfman.jpg

Hej, ptaszku, mam wiadomość złą:
Twój dom się pali, a dzieci same są!
Hej, ptaszku, mam wiadomość złą:
Twój dom się pali, a dzieci same są!


Do worka dorzucić można jeszcze kwestię cen i bublowatości. Jestem w stanie przełknąć zawyżone (IMHO) ceny np. klocków LEGO czy też puzzli Ravensburger ze względu na jakość wykonania i pewną gwarancję dobrego wykonania. Ale wystarczy wejść do dowolnego kiosku/salonu medialnego i przejrzeć półkę z gazetkami powiązanymi z różnymi bajkami, Hannami Montanami i innymi Spidermenami. Cena przeważnie waha się w okolicach 8-10 złotych, za którą to cenę otrzymujemy ceniutką gazetkę o wątpliwych treściach z obowiązkowo dołączonym bublowatym gadżetem. Ostatnio kupiliśmy dziewczynkom na podróż gazetkę Totally Spies - Odlotowe Agentki (antyreklama FTW!) - po odfoliowaniu okazało się, że długopisy w obu egzemplarzach popękane, co jeszcze można zrzucić na karb transportu, ale na dodatek wkłady były za krótkie.

A może niepotrzebnie się wkurzam? Może to nic złego? Może tylko i wyłącznie rodzice sami sobie winni, że kupują? Sam nie wiem, ale trudno mi się pogodzić z tym, że tak po prostu jest i tyle. Może mądre wychowanie sprawi, że takie sprawy po okresie dzieciństwa nie będą miały wielkiego wpływu na dzieci.

Doll_Puppet_on_strings_by_mcknbird.jpg

A kto pociąga za TWOJE sznurki?


Wykałaczką złamaną trupy wygrzebuję
Pracę mam! Pracę mam!
Krwawy księżyc katastrofy siedmiu plag zwiastuje:
Jestem sam! Całkiem sam!

To już koniec!
Tak, to już koniec!
To już koniec!

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Maluchy wrzeszczące w niebogłosy, że chcę to lub tamto, ciągnące rodziców i uprawiające widowiskowe fochy.

Niestety rodzicami zostają często ludzie, którym nie powierzyłbym do opieki nawet pieska albo świnki morskiej. Rodzic taki myśli, że telewizja i zabawki to gwarant wychowania dziecka. A potem mamy takie fochy i rodziców nie mogących sobie poradzić z fochem dziecka inaczej, niż klapsem, a potem kupieniem rzeczy, którą dziecko chce.

I potem takiemu małemu człowiekowi wydaje się, że może mieć wszystko, co tylko zechce, a zderzenie z życiem i światem będzie bolesne.

Link do komentarza

Pierwsza zasada marketingu: sprzedać. Druga: sprawić, by sprzedawać więcej. Dziecko to klient jak każdy inny, ma swoje zapotrzebowania, swoje produkty, więc w czym problem?

Kilka moich ulubionych hasełek z reklam produktów dla dzieci:

"A jak duża jest twoja kolekcja My Littlest Pet Shop?"

"Zbierz je wszystkie!"

i oczywiście

"Musisz je mieć!"

Sam przerabiałem etap fascynacji rozmaitymi zabawkami, moje pacholęctwo przypadło na okres post-transformacyjny, kiedy pojawiły się zachodnie zabawki w polskich sklepach (ale za zupełnie zachodnie ceny), ładne, kolorowe, interaktywne, pozbawione siermiężności krajowych produkcji i chińskich, bazarowych bubli. I oczywiście męczenie rodziców o Action Mena, Game Boya, karty pokemona etc.

Teraz jest jeszcze gorzej, dziecko nie uniknie kontaktu z produktem, weźmy przykład Ben10. W telewizji serial, w kiosku pisemko, w sklepie zabawki - wszystko ładnie powiązane ze sobą. I nie powiedziałbym że dzieciom zabawki szybciej się nudzą - to raczej marketingowcy "produkują" u dziecka potrzebę posiadania nowej figurki/lalki.

Ale jako przyszły pedagog (uchowaj Panie od nieszczęść i katastrof tego typu), uważam że buforem i filtrem pomiędzy światem a dzieckiem powinien być świadomy rodzic.

@Tur

Rodzice często przenoszą błędy wychowawcze które sami doświadczyli, i to niestety nieświadomie. Dziecko w pewnym okresie dojrzewania "testuje" rodzica, na ile może sobie pozwolić (czy też raczej - co musi zrobić) by osiągnąć dany cel - czyli zakup zabawki/batona. Jeśli rodzic stanowczo i konsekwentnie będzie odmawiał kolejnym zachciankom - oduczy stawiania żądań.

Link do komentarza

@ Ramzes - wiem, mi konsekwentnie i stanowczo odmawiano i dlatego potrafię to zrobić i jeśli dochowam się dzieci (uchowaj Borze) też będę raczej stanowczy. Inna sprawa, że nigdy nam się nie przelewało, ale znając charakter mojej matki, to w innej sytuacji też by tak było ;)

Link do komentarza

Dzieciaki, jako grupa społeczna są chyba najbardziej podłą z możliwych... Prześcigają się, licytują od najmłodszych lat, chcąc być tymi Najlepszymi. Początkowo to niewinne "A mój tata jest najsilniejszy/najmądrzejszy/najfajniejszy" zaczyna przeradzać się w coraz bardziej skomercjalizowane "A ja mam najwięcej pokemonów/najlepszy telefon itp." Było tak już za czasów mojej małoletności (choć w mniejszym natężeniu, biorąc pod uwagę fakt dorastania w okresie poOeeReLowskim, kiedy to rynek zaczął dopiero otwierać się na zachód).

Zaś co do winy za "rozbestwienie" małoletnich terrorystów, trudno jednoznacznie powiedzieć, że winna jest któraś ze stron. I moim zdaniem jest ona umiejscowiona gdzieś pomiędzy specami od marketingu a rodzicami. Ci pierwsi żerując na plastycznych umysłach młodziaków i ich małej odporności na sugestię wpajają im od małego, że MUSZĄ mieć nową zabawkę, czy MUSZĄ (z akcentem na U) lizać jedną, dokładnie określoną markę lizaków. Rodzice zaś nie potrafią pozytywnie wpłynąć na dziecko, wykształcając w nim niezależność i odporność na sugestię. Jednocześnie, coraz większy trend zauważa się w dziedzinie "wychowania bezstresowego" czy też antypedagogiki, które w mojej ocenie, zamiast pozytywnych skutków uczy dziecko, że w teorii może ono wszystko.

Nie wspominam tu o rodzicach, którzy w pogoni za pieniądzem (czy innym dowolnie wybraną materialistyczną wartością) wychowanie dziecka pozostawiają telewizji (czy w patologicznej wersji - ulicy), bo to temat na dłuższą rozprawę:)

Dodatkowo pozdrawiam wszystkich pedagogów (przyszłych i obecnych) - widzę, że nasza reprezentacja na FA jest dość duża :)

Ahh... i jeszcze jedno:

@Turambar: "i jeśli dochowam się dzieci (uchowaj Borze)" Nie wiem co BOR ma do Twoich dzieci :) I... jednak chyba nie chcę wiedzieć :P

Link do komentarza

Kurde, Qbuś, wyprzedziłeś mnie z wpisem! Sam miałem taki napisać :)

A co do treści to tak, masz rację. Dzieci to znakomite źródło dochodu dla wielkich firm i korporacji. A dzieci są podatniejsze, bo jeszcze nie wykształciły poczucia odpowiedzialności, ich umysł się dopiero kształtuje, wszystko jest jeszcze w powijakach i uważają, że cały świat jest dla nich, a przecież rodzice są tacy wspaniali i kasy mają mnóstwo, to mi kupią klocki\misia dwumetrowego\dinozaura z reklamy banku. Na szczęście mnie, w podstawówce i przedszkolu jakoś ominęła fala śmiechów, że nie mam komórki (potem, że nie mam komórki z mp3), oryginalnych butów Adidasa w dziewięciu odcieniach, najnowszego transformersa itd.

Każdy z nas zapewne nie raz był świadkiem różnorakich sklepowych scen z udziałem dzieci.

Oj tak... Przez to nie lubię dużych supermarketów i staram się kupować w osiedlowych... Wrzeszczący przez bite 20 minut (wcześniej) mały kaczorek, a obecnie bestia z piekła. A matka? Przyjechała z dzieciakiem, taranując innych klientów po drodze bo albo mąż w pracy, albo rozwód, albo uciekł, albo nie ma się kto zająć, więc jadą wózkiem przez markety (w kościele jest o wiele gorzej...) i... mamy zafundowaną kanonadę... o dziwo większą u starszych dzieci, niż u bobasów.

Jak się czułość i czas zastępuje prezentami i zakupami, to trzeba winić siebie, a nie markety czy reklamy.

Czułością i czasem nie nakarmi się rodziny... Także dwoje z rodziców musi pracować, by jakoś utrzymać trzy-lub więcej-osobową rodzinę, a warunki pracy w naszym kraju, jak wiemy, oficjalnie są bardzo dobre - ludzie pracują 6-8 godzin dziennie... Oczywiście rzeczywistość jest z goła inna - ~12 g. to standard...

Ale tak, jak się zastępuje to owszem, winnego szuka się wszędzie poza samym sobą. To jest trochę tak jak z tymi grami, które mordują :/

Niemniej poza czułością i czasem potrzebne są jeszcze: bezwzględność, oddanie i ODPOWIEDNI system nagród i kar... Ale jak już klapsa zabronią, to czarno to widzę...

Mnie tam na Dzień Dziecka starczał lód i byłem zadowolony (o ile mnie pamięć nie myli). Kiedyś byłem podobny (zresztą jak każdy) do tych dzieciaków p.t.: "MAMOOOOO!!! KUP MI LEGO!" Ale gdy kilka razy dano mi do rozumu krzykiem, że NIE, to nie robiłem problemów. I wdzięcznym za to będę do deski grobowej.

Przejdźmy do najgorszej części reklam...:

(...)

wyraźne sugeruje, że mama/tata niekupujący dziecku cukierków Nimm 2 nie kochają swoich dzieci. Takie przesłanie, mniej lub bardziej wyraźnie, zawarte jest w sporej części reklam o takim targecie. Kochający rodziców kupuje dziecku to, to, tamto i jeszcze coś innego. Nie kupuje? Wyrodna bestia!

I otóż to - nie kupisz tego czy tamtego, więc nie kochasz swojego dziecka. A dlaczego? Bo "my" (tzn. spece od reklamy) wiemy, że nasz produkt zapewnia miłość (tak naciąganego tłumaczenia chyba jeszcze nie było), więc odrzucając go, odrzucacie państwo miłość dziecka.

Ręce idzie załamać. Czy to Nimm Zwei (tu już podałeś, Qbusiu, treść reklamy), czy to Aktimel 70% Brzuszek - "Dbasz by pociechy wypijały codziennie pyszny Aktimel, bo z brzuszka pochodzi 70% odporności. (ergo - nie dajesz dziecku Aktimela => nie dbasz o jego\jej odporność => nie dbasz o nie => nie kochasz go, pomijając już to, że 70% odporności nie pochodzi z wnętrza brzucha), czy to inne reklamy, oszczędzające na tekście a walące wszystko w obraz i dźwięk - na przykład reklama masła Kergarden - szczęśliwa wesoła rodzinka, ponieważ ma masło <WOW!>... Jak się ma pecha, to dzieciak się spyta: "Mamo\Tato kupisz masło, bo chcę by u nas było tak jak tam." - to naprawdę nic przyjemnego i może zaboleć. I w tym przypadku wina nie leży po stronie rodziców (a jak już to niewielka, bo normalny rodzic stara się zapewnić jak najlepsze warunki, a tu reklamodawca ZAWSZE, ale to ZAWSZE zapewni lepszą wizję rodziny\świata\miłości) ani dzieci tylko w całości (lub większości) po stronie reklamodawców...

Aha - jeszcze jeden aspekt - czemu, do cholery, w reklamach w ogóle nie ma lub rzadko są OJCOWIE. Wszędzie, ale to wszędzie zawsze są kochające mamy, które piorą, sprzątają, czyszczą... i chwała im za to... ale prócz tego matki bawią się z dziećmi, chodzą do wesołego miasteczka i na plac zabaw, chodzą po galeriach z dzieciakami... A ojcowie co? Nie zależy im na dzieciakach, czy nie mają czasu, bo zapracowywują się na śmierć w kompaniach?

Wniosek - gdyby świat opierał się na reklamach, to w tej części świata i gdyby zabijano te "paskudne bestie vel. wyrodnych rodziców", to byłoby... ja wiem?... Z milion ludzi by się ostał na Bałkanach, w tej części Europy, w Rosji...

Do worka dorzucić można jeszcze kwestię cen i bublowatości.

No fakt, ale gdzieś produkt Chin musi się upłynniać :-p

Swoją drogą patrzmy, jak o nas dbają, mój Boże... Zabawki dają do gazetek (fiu fiu). Za moich czasów to tylko "Trybuna" była...

No cóż, Ci co dają takie buble, albo żerują na dzieciakach, albo jeszcze nie wiedzą, że skok z socjalizmu do kapitalizmu nie obejmował chinizmu (tzn. nie aż w takim stopniu)... albo i jedno i drugie...

Zresztą napiszę o pewnej sytuacji:

Stałem przed kioskiem, patrząc czy jest już nowy numer CD-Action (a jakże ;-)). Przede mną stał miły starszy pan, który szukał czegoś dla swojego wnuczka.

- A za ile, kochana Pani (do kioskarki), jest ta książeczka?

- 7 złotych, proszę Pana.

<Patrzy na książeczkę, przewraca stronami, ja też, mimowolnie, lookam>

- 7 złotych za CZTERY kawałki tektury, a na każdej po jednym zdaniu?

- Wiem, ale ja tu tylko sprzedaję, to nie ja to robię...

Taaak...

Za mojej młodości (tzn. gdy byłem małym brzdącem) kupowałem tylko dwie rzeczy z działu prasy, co jakiś czas: "Co to?" i "Tom i Jerry". W "Co to?" była masa krzyżówek, rebusów i tym podobnych, co zapewniało mi rozrywkę! na pewien czas, a "Tom i Jerry" to tak, bo lubiłem tę parę.

A później, wiadomo - CD-Action :)

A co do Twego dzieciaka, Qbusiu, to dbaj o niego! Nie pozwól, by gdzieś przepadł! I pamiętaj - świat (komercji i sprzedaży) jest okrutny, więc ciężka droga przed tobą! Ale dasz radę, wierzymy w Ciebie :)

Jeśli rodzic stanowczo i konsekwentnie będzie odmawiał kolejnym zachciankom - oduczy stawiania żądań.

Otóż to!

Chociaż ja sam wpadłem w okres trasformersów, to wiedziałem, że na takie "bajeranckie" przedmioty jak figurki Action Mana czy inne zabawki Top-Made są: primo - po za zasięgiem portfela przeciętnej polskiej rodziny (tak, już wtedy zdawałem sobie sprawę z pojemności portfelowej), a po drugie primo (:)) - tak naprawdę nie były mi do niczego potrzebne. Myślałem (już) wtedy (i nadal tak myślę) utylitarnie - jak coś jest przydatne, to MOŻE to kupię... No i wyrosłem na zbieracza gratów, co żeńska część rodziny mi wypomina, a męska cieszy się, że dołączyłem do jej grona :)

Tylko, mój Ramzesie XIII, ja nie przypominam sobie, by reklamy tak grały na emocjach w czasach mej brzdącowej młodości. Nikt nie krzyczał słodziutkim głosem, że kupienie XYZ zapewni miłość w rodzinie, i "jeżeli kochasz dziecko, to kupuj ZYX"... Co najwyżej mówiono o dobrym funkcjonowaniu, a potem o zacieśnianiu rodziny... Ale o miłości (tej prawdziwej rodzinnej) - nie. Nikt aż tak bezwzględnie i ostro nie pogrywał... A teraz?...

$, $ über alles,

über alles in der Welt!

Dzieciaki, jako grupa społeczna są chyba najbardziej podłą z możliwych... Prześcigają się, licytują od najmłodszych lat, chcąc być tymi Najlepszymi. Początkowo to niewinne "A mój tata jest najsilniejszy/najmądrzejszy/najfajniejszy" zaczyna przeradzać się w coraz bardziej skomercjalizowane "A ja mam najwięcej pokemonów/najlepszy telefon itp."

Ba, to niewinne to zazwyczaj jest wszędzie, zwłaszcza w środowiskach blokowskich. Niemniej, gdy moi rówieśnicy weszli w etap skomercjalizowanego chwalenia się, to było to tylko chwalenie się, nie było wyszydzania słabszych (na szczęście). Po prostu - ktoś miał nową rzecz, to się chwalił, wszyscy podziwiali, a po miesiącu to była norma.

Fajno było w podstawówce i gimnazjum...

Natomiast w liceum znalazło się paru takich, którzy od bobasa mieli wszystko, co sobie zażyczyli, i teraz wyrośli na takich Cartmanów...

Link do komentarza

Turambar - U mnie było podobnie. Drogich prezentów od rodziców nie dostawałem za bardzo - albo sam musiałem uzbierać albo trafił mi się skądinąd. Ale za to rodzice zawsze pomagali mi w tym 'uzbierywaniu'. Ile radochy było przy samodzielnym kupowaniu LEGO.

Ramzes - U mnie też było nieco podobnie, ale - na całe szczęście - te fascynacje powiązane z męczeniem rodziców wiązały się raczej z drobnymi 'szałami' - karteczki, tazo, gumy Turbo i tym podobne. Z 'większymi' zabawkami sytuacja wyglądała tak, jak odpisałem Turowi. Choć w sumie można do prezentów dorzucić dwa obozy, ale o te się nie upraszałem wrzaskiem :P

AsgarothDaFae - Niektóre dzieciaki rzeczywiście są strasznie wredne, ale tylko, gdy się na to im pozwoli. Czasem pozwalają na to rodzice, a sam rówieśnicy. Ja trafiłem w podstawówce do klasy, w której takie zachowanie pewnie zostałoby skutecznie (może nieco brutalnie) ukrócone. No, ale to już zależy od szkoły. Mam wrażenie, że dziś jest z tym sporo gorzej. Co innego chwalić się obrazkami z gumy Turba, a co innego nowymi grami na PSP czy innego NDSa. Postęp.

behemort - Oficjalnie przyznaję nagrodę za największy komentarz na tym blogu. Nagrodą jest me uznanie i podziw ;) Należało mi się za zwinięciu Ci pomysłu na wpis. Ojców nie ma w reklamach, bo mają zarabiać, żeby matki mogły zakupić wszystkie te dowody miłości. A tak serio - niektóre reklamy mają po prostu być proste i bazują na prostych stereotypach. A tak poza tym - spora część marketingu to puste treści i straszne pierdoły. Z racji swej pracy mam kontakt z wieloma tekstami marketingowymi i wewnątrz-firmowymi. Czasem aż włosy dęba stają, gdy czyta się te motywacyjne, samochwalne i nadęte bzdety. Każdy profil aluminiowy jest szczytem ludzkich osiągnięć, a router staje się łącznikiem z rodziną. Bleh, bleh i po trzykroć bleh.

Link do komentarza

No niestety, prawda. Sam mam te 12 lat (ale ciii), więc paręset razy zdarzyło mi się, jak jakieś dziecko chwali się swoim super PSP lub markowymi "Adasiami" etc. Do klas 1-3 dochodzi jeszcze wyśmiewanie, że ktoś nie ma czegoś super-hiper-duper.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...