Skocz do zawartości
  • wpisy
    75
  • komentarzy
    8
  • wyświetleń
    18286

...


Nicek

235 wyświetleń

?Powitanie?. 4 sierpnia 1944. Warszawa.

Rano ruszyliśmy do Warszawy. Kościuszkowcy, którzy znali teren w miarę dobrze, bez żadnych problemów poprowadzili nas do miasta. Pierwszą dzielnicą, do której zawitaliśmy, był Żoliborz.

Spodziewaliśmy się, że będzie jakieś powitanie, ale to, co zrobiła ludność cywilna, zaskoczyło chyba każdego.

To był prawdziwy festyn. Setki cywilów wyszły na ulicę, by podziękować nam za przybycie.

Pamiętam, że szliśmy ulicą Mickiewicza. Na środku drogi, a na chodniku był tłum ludzi, którzy krzyczeli różne podziękowania. Później zaczęli nam rozdawać żywność, napoje, jakbyśmy to my potrzebowali tych rzeczy, a nie oni.

Jednak, chyba, najbardziej w Szkocji brakowało mi Polek.

Szkotki to naprawdę sympatyczne dziewczyny, ale przy Polkach nie mają żadnych szans.

Największym zdobywcą dzisiejszego dnia został chyba Marcin, który po 45 minutach przedstawił mi 4 narzeczone.

-Witek. Powiedz swoim kumplom z drużyny, by się nie ociągali. Mamy 15 minut spóźnienia. Powinniśmy być już na placu Inwalidów.-krzyknął do mnie ojciec, gdy się spotkaliśmy.

-Ja też się cieszę, że przeżyłeś skok. A zamiast mnie opierniczać, może powiedziałbyś to bezpośrednio chłopakom z mojej drużyny albo mojemu dowódcy? Bo przypominam, że mimo papierków nadal nie jestem oficerem, a zwykłym piechurem.

-To rozkaz. Wykonać!

-Tak jest.

Podbiegłem do Adolfa i opowiedziałem mu, co chciał ojciec.

Razem ustaliliśmy, że on się zajmie bliźniakami, a ja poszukam w tłumie Dawida i strzelca KM?u z naszej drużyny. Na szczęście pozostali szli z nami w miarę równo.

Dawid znalazł się od razu. Chwalił się jakieś ślicznej, rudowłosej dziewczynie, że jest strzelcem wyborowym. Pokazywał jej swojego Enfielda, gdy krzyknąłem do niego:

-Dawid, do jasnej cholery! Nie jesteś na wczasach! Weź od dziewczyny adres i ruszaj do przodu!

Chłopak od razu wykonał mój rozkaz. Było nie było, to ja miałem więcej belek na pagonach.

Pozostało mi tylko znaleźć operatora Brena.

Nie widziałem go w tłumie, więc wskoczyłem na stół, który, nie wiem czemu, stał na środku drogi.

Nadal go nie było.

Postanowiłem krzyknąć:

-Kapral Sokół! Kapral Sokół!

Nikt się nie odezwał. Tylko jakaś kobieta mnie opierniczyła za to, że stoję na stole.

Zeskoczyłem z niego i ruszyłem w tłum. Bren był dość sporą bronią, więc znalezienie w tłumie strzelca Brena nie powinno mi zająć dużo czasu, a jednak. Kaprala Sokoła nigdzie nie było.

-Głupi kretyn.-mruknąłem do siebie.

Jeszcze raz postanowiłem krzyknąć. I nic.

Zobaczyłem, że obok jest jakaś kamienica, a tam kilku spadochroniarzy rozmawia z jakimś mężczyzną.

Pomyślałem, że zapytam ich, czy nie widzieli Wacka. Jeśli nie, to wracam do sierżanta.

-E?panowie, widzieliście kaprala Sokoła? Z Brenem chłopak chodzi.

Jeden z żołnierzy skinął głową na ziemię. Zobaczyłem, że pod ścianą leży Bren, a obok niego Sokół całuje jakąś pannę.

Zdenerwowany podszedłem do niego i krzyknąłem:

-Nie przyleciałeś tutaj, by zaliczać, ale by walczyć z III Rzeszą!

Jakim trzeba być idiotą, by zostawić karabin maszynowy?!

Wacek się odwrócił i przestraszony odpowiedział:

-Witek, bo to jest moja?

-Dziewczyna? Spytałem.

-Tak, skąd wiesz?

-Setki razy pokazywałeś jej zdjęcie.

Dziewczyna gapiła się to na kaprala, to na mnie.

Uśmiechnąłem się niewyraźnie do dziewczyny. Trochę mi było teraz głupio. Kapral od zawsze gadał o swojej Marysi. A teraz przeszkodziłem im przy przywitaniu po prawie 5letniej rozłące.

-Zbieraj się. Mój ojciec się już pieni, że opóźniamy marsz.

Wacław poderwał pewnym ruchem Brena, założył hełm na głowę i jeszcze raz pocałował swoją dziewczynę.

Potem ruszyliśmy do naszej drużyny.

-Powiesz o tym dowódcy?

-O czym?

-Że zamiast iść do przodu?no sam wiesz.

-Nie wygłupiaj się. Rozumem Cię doskonale. Ale nie rób następnym razem takiego czegoś. Mój ojciec zastrzeliłby Cię na miejscu.

A teraz do przodu.

W kilka chwil dogoniliśmy cały oddział.

Po krótkim marszu doszliśmy do plac Inwalidów.

A tam zaczął się prawdziwy cyrk.

-Do ciężkiej cholery! Szkolimy się od paru lat, Anglicy zapewniają nam transport, w końcu udaje nam się dostać do Warszawy, a wtedy okazuje się, że mamy rozkaz czekania.

-O co chodzi panie kapitanie?-spytał Adolf.

-Wiesz ilu naszych wylądowało?

-E?z tego co wiem, w pierwszym rzucie leciało 3/4 brygady.

-Tak jest! Zgadza się sierżancie. 1500 ludzi. Z czego 1450 bezpiecznie wylądowało na ziemi. Teraz, gdy ruszyliśmy do miasta, okazało się, że nie możemy od razu zaatakować Dworca Gdańskiego, bo idioci z innych batalionów nie raczą ruszyć się na plac Inwalidów. Musimy czekać. A Niemcy nadal trzymają dworzec.

Śródmieście niezajęte, bo połowa oddziałów właśnie została wysłana na Czerniaków, Stare miasto się trzyma, ale jeśli nie nadciągną posiłki, to się wycofają, a my mamy czekać!

-Czyli sytuacja nie jest jeszcze opanowana?-spytałem.

-Witek, gadałeś z miejscowymi?

-Tak, mówią, że Powstańcy idą jak burza. Cały zachodni brzeg zajęty, a teraz atakują Śródmieście.

-To prawda. Zachodni brzeg zajęty. Ale z tym atakowaniem Śródmieścia to nie jest prawda. Warszawiacy przesadzają i to grubo. A dopóki nie zajmiemy Dworca Gdańskiego, nie ma mowy, byśmy byli w stanie utrzymać na stałe Stare Miasto. Niemcy stamtąd sprowadzają cały czas posiłki!

-Zajmiemy, spokojnie.

-Uważasz, że byłbyś dobrym oficerem?

Spojrzałem się na Adolfa. Kilka sekund myślałem nad odpowiedzią.

-Myślę, że nie byłbym najgorszym.

-To dlaczego nie zależy Ci, by wykorzystać elementu zaskoczenia?

-Po 4 dniach walk, trudno mówić o zaskoczeniu.

-To prawda, ale Niemcy nie byli gotowi na odparcie Powstania. Są zaskoczeni. Jeszcze. Ciężko im będzie wyrzucić powstańców ze Starego Miasta, jeśli teraz je wzmocnimy i odbijemy dworzec. Ale nie! Ktoś tu musi jak zwykle coś spieprzyć. A teraz czekamy na resztę brygady. A według meldunków Wachnowskiego, widziano jednostki pancerne kierujące się na dworzec.

-----

Parę minut później wszyscy dowódcy drużyn i ich ?zastępcy? jak nazwaliśmy najstarszego, zaraz po dowódcy, żołnierza, zostali wezwani przez mojego ojca, by ten podzielił się z nami wiadomościami.

-A więc tak:

Prawa strona Warszawy nas na razie nie obchodzi. Rosjanie niedługo powinni ostatecznie wyczyści wschodnią Warszawę.

Teraz zajmiemy się tym, co najważniejsze.

-Dziś rano, niemieccy żołnierze po wschodniej stronie, tuż przed kapitulacją, wysadzili w cholerę mosty Kierbedzia, Średnicowy i ten niedaleko tutaj. Nie wiem jak się nazywa, ale to nieważne. Macie to wszystko zaznaczone na mapie.

Problem w tym, że do walki o Dworzec Gdańsk mieliśmy ruszyć z oddziałami 1 warszawskiej, ale teraz, po wysadzeniu, będą musieli oczyścić całą prawą stronę, by zająć most Poniatowskiego. A to trochę zajmie.

Co prawda mogliby ruszyć do nas na łodziach, ale nie mają wystarczająco dużo sprzętu. A wujaszek Stalin tym razem odmówił pomocy.

Niemniej ?1 linia obronna? została zajęta. Żoliborz-Stare Miasto-Czerniaków.

Z Żoliborzem i Czernikowem nie będzie problemów. Teraz najważniejsze jest Stare Miasto!

Porucznik Lewicki zakreślił markerem kilka razy wskazaną dzielnicę.

W nocy z 4 na 5 atakujemy Dworzec Gdański. Do tego czasu przybędzie prawie cały, pierwszy zrzut. Sosabowski zostawił 150 ludzi w strefie zrzutu, by osłaniali II zrzut.

Przygotujcie się. W nocy ruszamy do pierwszej bitwy. Jeśli nam się uda, to znacznie ułatwimy robotę obrońcom dzielnicy. Potem zajmiemy się Śródmieściem.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...