Jump to content
  • entries
    3
  • comments
    3
  • views
    32,858

Znieczulica , Mortyr


C_Walk

316 views

Po pierwsze muszę się pokajać za poprzedni wpis tzn. jego przydługawe zdania i brak przecinków jakoś tak wyszło :)

W moim drugim wpisie chciałem się zając dwiema sprawami pierwsza to degradacja mojego ludzkiego oblicza ,a druga to zbawienie jakie dostałem od pełniaka "Mortyr 3"

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego większość lekarzy nie okazuje żadnych emocji podczas badań lub zabiegów, zawsze zachowują kamienną twarz i sprawiają wrażenie jakby ich nic nie interesowało. Na własnej skórze liznąłem ten temat (tylko w małej części ale zawsze). Na początku przeżywałem każdą rozmowę z pacjentami z którymi jeżdżę na dializy [w większości to dziadki (oni mnie nazywają młody to ja ich pieszczotliwie dziadki żeby nie było że ich nie szanuje)] opowiadali o różnych sytuacjach które ich spotkały, a ja bałem się że i mnie to spotka. Po roku leczenia większość z mojej pierwszej grupy zmarła bądź trzyma się na cienkiej nitce. Dzisiaj np. dziadek dostał zawału serca i trafił na oddział ,a ja przyjąłem to jak rzecz normalna bez większych emocji - i w tym momencie zdałem sobie sprawę że te wszystkie zdarzenia mi tak spowszechniały że gdzieś w którym momencie upodobniłem się do lekarzy. Jednak gwoli wyjaśnienia od lekarzy nikt nie oczekuje pełnych emocji badań itp. ale solidnej opieki, lecz przydałoby się czuć trochę oparcia i lekkiej więzi - że wszystko jest w porządku. Potem zdałem sobie sprawę że jest trochę niebezpieczne ,a taka znieczulica to bariera mająca nas bronić przed załamaniem nad kruchością życia. Przykład zaznajomiłem się z jedną babcią która wprowadziła mnie w świat dializ od strony pacjenta (jak sobie radzić z dietą, na co uważać itp.), kobieta zdrowa jak na swój wiek i trzy lata dializ, po pewnym czasie zaczęła chodzić o kulach, potem na wózku następnie zabrakło jej potem dowiedziałem się że zmarła. Przeraziło mnie to bo wyglądała na osobę która dobrze się potrzyma jeszcze kupę czasu i będę jej mógł się pochwalić nową nerką. Dało mi to dużo do myślenia, a z czasem się przyzwyczaiłem że tak jest i będzie. Z czasem moja degeneracja postępowała i zupełnie przestałem się przejmować, ba nawet zacząłem się naśmiewać z innych pacjentów w poczekalniach którzy to uważają się za bardzo chorych i potrzebujących natychmiast zrozumienia, leczenia i wszystkiego co najlepsze. I wtedy zrozumiałem że nie warto się angażować emocjonalnie do wszystkiego

podchodzić sucho bo wtedy po prostu łatwiej. Jednak trudno żyć ze świadomością że jest się w wiecznej obronie przeciw tragedią. Dziwne to uczucie i chociaż je zaakceptowałem trudno się nie zgodzić że jest trochę chore.

Drugi temat również refleksyjny ale z poczuciem ogólnego szczęścia. Czekając na rodzinkę która wracała z nad morza zainstalowałem sobie dla zabicia czasu Moryra 3, grę przeszedłem szybko bez większy problemów jednak gdy skończyłem miałem więcej dumy z siebie niż po przejściu np. gta iv. Gra mnie po prostu bawiła do łez w sposób niezamierzony, lekko wkurzała i nauczyła żeby nigdy nie lekceważyć siły kaszanek. To że obcuje z grą na niskim poziome ostrzegły mnie ekrany ładowania z krótką historyjką wprowadzającą mnie przed każdą misją. Streszczenia misji i historie tam zawarte są tak nieprawdopodobne że z niecierpliwością czekał na ciąg dalszy. Sebastian Mortyr jak na rambo przystało potrafi wszystko - wykosić tony Niemców, wysadzić most, samodzielnie rozwalić kilka czołgów, uciec z więzienia gestapo (zrobił to z takim sprytem że przecierałem oczy ze zdumienia), obrabować bank i uratować swoją miłość? (pytajnik specjalnie bo nie wiem czy łączyło ich coś więcej niż drętwe dialogi). Cichym bohaterem okazał się Halny polowy którego rady i "Halny powiedział", "Halny był zdziwiony" itp. plasują go na czele mentorów/mędrców. Jako że pierwszy raz od długie czasu mam styczność z kaszanka bawiły mnie babole w stylu wpadanie w tekstury, nienaturalne wyginanie ciała, super celność lub jej brak, przyklejanie się do pólek skalnych (zwłaszcza snajperzy) i pojawianie się wrogów znikąd. Na prawdę nie ma nic zabawniejszego niż wyprzedzenie skryptu i obserwowanie jak wrogowie nagle się pojawiają po czym starają się nas zając dopóki nie załaduje następnej fali :) .Gra mnie zaskoczyła bardzo pozytywnie ,dała najlepsze 2 godziny od dłuższego czasu (nie jest to złośliwość po prostu na prawdę się świetnie bawiłem) więc jeśli nastepnym razem będzie podobna kaszanka - macie moje słowo nie będę narzekał.

1 Comment


Recommended Comments

Ja z kaszankami nie miałem za wiele wspólnego(no chyba, że na talerzu,mniam!), tym wpisem zachęciłeś mnie, by poznać ich świat i w najbliższej przyszłości odpalić Mortyra. A tych przecinków to tym razem też trochę zabrakło, w pierwszej części wypowiedzi szczególnie ;>.

Link to comment
Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...