Overclocked, wpis #1
Oto coś, czego chciałem spróbować już dawno - na bieżąco opisywać wrażenia z grania w daną grę. Nie mam pojęcia czy będzie mi się chciało to systematycznie robić, bo lepiej grać, niż pisać o graniu, ale spróbuję. Poczytałem troszkę o grze Overclocked, która swego czasu była dołączona do CDA - i zafascynowała mnie ona. CDA nie kupuję już od dłuższego czasu i przegapiłem ją, dlatego szybko uzupełniłem ten brak i gdy tylko przesyłka doszła - zainstalowałem.
Uwaga, w dalszej części opisuję wydarzenia z gry. Jeśli znalazł się jakiś szaleniec, który to czyta, to ostrzegam: będą spoilery.
Pograłem wtedy dość długo i doszedłem do końca dnia pierwszego, a dokładniej do końca opowieści pacjenta z "jedynki". Zagadki z opowieści były bardzo proste, więc dumny z siebie wróciłem do hotelu. Niestety miałem inne zajęcia i do fabuły tej gry wróciłem dopiero wczoraj... A co w hotelu? Tam doktor daje ujście fatalnemu polskiemu dubbingowi swojej złości i rozwala automatyczną sekretarkę po telefonie od żony, aż przypomniał mi się słynny mp3 z "M1 do wynajęcia": "telefonu nie mam bo po pijaku rozp..." Potem poszedłem do baru, gdzie jakiś łysy kolo zbluzgał mnie dość ciężkimi obelgami Normalnie nie doświadczyłem czegoś takiego od pierwszych klas szkoły średniej; jednak przekleństwa w rodzimym języku bardziej trafiają do człowieka, niż gdyby mnie zwyczajnie f-bombami obrzucił.
Czas gry przeszedł do poranka dnia drugiego, obdzwoniłem tych, których się dało, doświadczyłem kolejnego ataku łysego pijaka, który zaczaił się na mnie przed hotelem, a potem udałem się do szpitala - normalka. Tam newsy o pacjencie z "piątki", który rzucił się na pielęgniarkę - ciekawska natura sprawiła, że poszedłem tam natychmiast. Koleś z pokoju oznajmił mi: "zabiję cię". Pewność, z jaką to powiedział, kompletnie mnie rozwaliła - przypomniał mi się cytat z "Bastionu" Stephena Kinga, scena na autostradzie w górach, gdzie ten facet szedł z pistoletem i mówił "Zabiję cię. Odbiorę ci twoje pieprzone życie". Żadna groźba. Po prostu stwierdzenie faktu. Niestety po tym wesołym zdarzeniu pojawiła się zagwozdka - "obgadałem" wszystkich, objechałem myszką wszystkie ekrany, a tu nadal komunikat "muszę jakoś dotrzeć do pacjenta nr 1". Wracałem do starych lokacji, próbowałem wziąć linę z molo, ale ciągle nic. Jeśli znajdę czas, spróbuję pogłówkować nad tym jeszcze dzisiaj.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze