Jak zwykle - refleksje na temat lustra.
Przyjmijmy, że chcesz zobaczyć moją twarz, lecz stoję za Tobą.
Nie możesz się odwrócić.
Przed sobą masz tylko kawałki zniszczonego lustra.
Starasz się je dopasować, tworząc przed sobą całość, w której zobaczysz moją twarz.
Kaleczysz się odłamkami lustra, krew płynie strumieniami po Twoich rękach.
Czujesz ból.
Lecz pragnienie zobaczenia mojej twarzy przepełnia Cię.
Przestajesz zwracać uwagę na ból.
Lecz dopiero, gdy zobaczysz, że wszystkie kawałki do siebie nie pasują, lecz można je łączyć tylko grupami
Orientujesz, się, że to Ci nie wystarczy.
Po chwili zauważasz, że można te kawałki łączyć więcej niż tylko w jednej przestrzeni.
Zaczynasz na nowo.
Tragizm sytuacji pogłębia fakt, że moja twarz przekształca się od różnych czynników.
Światła, momentu, w którym wsadzisz dany kawałek.
Położenia jednej z grup odłamków.
Lecz już nie masz sił, aby to wszystko połączyć w logiczną całość.
Zbyt dużo krwi upłynęło, zbyt duży wysiłek, zbyt ciemno dookoła.
I w chwili, gdy się poddajesz, słyszysz głos każdego odłamka naraz.
Każdy ma swój własny komentarz na otaczające go odłamki i na to, co pokazuje z mojej twarzy.
Niektóre szydzą z Ciebie, inne krwawią razem z Tobą.
Kolejne śmieją się ironicznie, bo one wiedzą najlepiej.
Ale większość stara się Tobie przekazać, żebyś się nie poddawała.
A Ty w tym momencie zasypiasz z upływu krwi.
Śniąc, odzyskujesz siły.
Wstajesz i zauważasz, że wszystkie kawałki pod Twoją nieświadomość upadły. Więc zbierasz je i starasz się je ułożyć na nowo.
Ale to już nie są te same kawałki, ponieważ będąc w upadku, zmieniały się.
Całość pogarsza fakt, że masz do dyspozycji tylko własne ręce.
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.