Rammstein in Berlin Velodrom, 18.12.2009 - Sprawozdanie z koncertu, zdjęcia, filmy, część VIII.
Skrzydła zostały zaprezentowane w całej swej okazałości, ich końce stanęły w ogniu. Na razie były to niewielkie płomyczki, jednak niedługo mieliśmy je zobaczyć w pełnej krasie...
Z obu skrzydeł buchnęły płomienie, których gorąco było czuć nawet z mojego miejsca.
Jakby tego było mało, na wewnętrznej stronie skrzydeł znajdowały się niewielkie ładunki wybuchowe, które zaczęły eksplodować.
Dalej były już "tylko" płomienie. Efekt i tak był piorunujący.
Mimo, że każdy obecny na sali fan pragnął więcej, "Engel" był ostatnim utworem zagranym przez chłopaków z Rammsteina. Till Lindemann powiedział do mikrofonu Vielen Dank, po czym wszyscy się ukłonili i zeszli ze sceny za kulisy. Mimo naszych usilnych starań, klaskania, głośnych skandów FUN-DA-MENT! RAMM-STEIN! chłopaki nie wyszli z powrotem. Wtedy uświadomiłem sobie, że odczuwam pewien niedosyt. W całym repertuarze zabrakło mojej ulubionej piosenki z LIFAD - "Ich tu dir Weh"...
***
Kiedy dotarło do nas, że to koniec, zaczęliśmy kierować się do wyjścia. Powoli, ale nieustannie. Niedaleko schodów uwagę wielu ludzi, w tym moją, zwrócił człowiek, wrzeszczący RAMMSTEIN POSTER! JEDER FüR FüNF EURO!. Skusiłem się, ponieważ przed koncertem plakaty kosztowały 10 lub 20 euro, zależnie od wielkości. Kiedy dorwałem się do szatni i odebrałem kurtkę, udałem się po schodach na powierzchnię. Obejrzałem Velodrom i przypomniałem sobie, co właśnie przeżyłem. Zrozumiałem, że miało miejsce jedno z najważniejszych wydarzeń w moim życiu, z którego będę miał wiele wspomnień, których nigdy nie zapomnę. Ostatni raz obejrzałem się do tyłu, po czym zszedłem po schodach do samochodu.
Finite.
1 komentarz
Rekomendowane komentarze