Rammstein in Berlin Velodrom, 18.12.2009 - Sprawozdanie z koncertu, zdjęcia, filmy, część VI.
Po przejściu odpowiedniego dystansu, nastąpiła chwila ciszy mniejszego hałasu. Wszyscy wsłuchiwali się w delikatny, prosty bit, po którym nastąpiło ostre walenie w bębny... tak, proszę państwa - Rammstein rozpoczął wykonywanie Pussy!
To było niezłe, ale prawdziwe fajerwerki jeszcze się nie zaczęły. Jak zapewne wiecie, "Pussy" jest utworem o tematyce, powiedzmy, 'brudnej', 'niepoprawnej', 'niemoralnej' itepe. W związku z tym, w pewnym momencie na scenie pojawiła się armatka, w kolorze skóry, mająca symbolizować... penisa. Lindemann raźnym krokiem podszedł do urządzenia, uaktywnił je, po czym opryskał widownię czymś białym. Po chwili zrozumiałem, że to było zwykłe mydło i bańki. Przechodząc od jednej krawędzi sceny do drugiej, wokalista zasypywał nas pachnącą substancją. Koncert nagle nabrał przyjemnego aromatu...
Zapasy mydła w końcu się wyczerpały. Nie oznaczało to jednak, że widownia miała spokój. Gdy pod koniec refrenu, zespół zaśpiewał Take me now, oh don't you see? I can't get laid in Germany... GERMANY! GERMANY! z sufitu posypały się miliony maleńkich kawałków papieru, w kolorze flagi Niemiec - czarnym, czerwonym i żółtym.
Oto, jak wyglądała podłoga Velodromu po zrzucie:
"Pussy" dobiegało już końca.
Gdy ostatni riff ucichł, i bębny skończyły grę, zgasły wszystkie światła. Wydawało się, że koncert dobiegł końca.
Ale...
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.