Totalitaryzmy
Wyobraźmy sobie, że pieniądz nie istnieje: w postaci monety, papierka, nie ma nawet muszelek. W sklepie wszystko można wziąć za darmo: telewizory, samochody, wiertarki itp. Fajnie, co? Ale wtedy każdy brałby za dużo rzeczy: po dziesięć odbiorników TV, tyleż samochodów, radyj, kin domowych i kanap!, ktoś zakrzyknie. Tak być może by było na samym początku, zwłaszcza, gdyby społeczeństwo nagle przerzuciło się z gospodarki monetarnej na ?darmową?. Ale wkrótce ludzie dostrzegliby, że 10 telewizorów zagraca dom, tuzina samochodów nie ma gdzie zaparkować, zbyt duża ilość mebli uniemożliwia przemieszczanie się, zauważono by, że wszystkie te dobra trzeba czyścić i odkurzać, a energia i wysiłek nie są ?darmowe? ? zmęczenie jest rzeczą realną, a czas życia stanowi zasób ograniczony i relatywnie, nawet w świecie bez pieniędzy ? cenny. Rychło więc nadmiar towarów z powrotem trafiłby do sklepów, a najcenniejszym zasobem okazałby się wysiłkoczas.
Ludzie nie musieliby pracować. To kolejna cecha tego świata. Pracowałby ten, kto by chciał, tyle, że owo ?chcenie? byłoby wspierane naciskiem społecznym. Brak wynagrodzenia i niechęć do trwonienia wysiłkoczasu powodowałby, że nie mnożono by towarów w nieskończoność. Samochody byłyby po prostu najlepsze możliwe ? z pełnymi opcjami bezpieczeństwa, osiągów i komfortu dostępnych przy danych technologiach. Komu chciałoby się robić setki typów aut? Pojazdy w tym świecie nie psułyby się, bo nikomu by się nie chciało marnować wysiłkoczasu na ich naprawianie, nikt nie przeznaczałby go na produkowanie części zamiennych, które po określonym okresie mają ulec uszkodzeniu.
Jak załatwiano by usługi? Szybko, sprawnie i skutecznie. Szkoły języków obcych starałyby się przekazać wiedzę w sposób syntetyczny i zrozumiały. Nie dzielono by etapów nauki w nieskończoność, nie proponowano by certyfikatów poziomu ?c?, ?b?, ?a? ?duże A?, ?Duże Omega? i ?Hiperduże AlfaBetaZupa?, bo szkoda by było na to wysiłkoczasu.
Ludzie dbaliby o zdrowie. Nikt nie chciałby chodzić na ?zwolnienia?, bo nie miałby od czego odpoczywać. Lekarze chcieliby, by każdy był zdrowy, bo szkoda wysiłkoczasu na leczenie cymbała, co palił, pił, nie uprawiał sportu, a teraz cierpi na milion dolegliwości. Brak wynagrodzenia za pracę powodowałby, że lekarze zabiegaliby o to, by społeczeństwo dbało o siebie, było odpowiedzialne za zdrowie własne i swoich dzieci. Mała ilość chorób powodowałaby, że osoby pracujące w przemyśle farmaceutycznym produkowałyby niewielką ilość leków, a już na pewno nie tworzyłyby nowych linii parafarmaceutyków, bo wiedziano by nadto dobrze, że dobra te działają bardziej na zasadzie placebo niż realnie. Człowiek powinien się dobrze odżywiać, ruszać się i nie przemęczać, a będzie zdrowy jak rydz.
Producenci żywności także nie ścigaliby się w wynajdywaniu coraz to nowszych soczków i jogurcików. Żywność powinna być smaczna (sami by ją jedli), zdrowa, treściwa i już. Od tego jest umiejętność gotowania, żeby składniki jakoś sprytnie połączyć.
Nie byłoby reklam. Wszystkie dobra byłyby mniej więcej tak samo atrakcyjne, ludzie sprawdzaliby ich jakość biorąc je i wypróbowując, a nie kierując się kłamliwymi filmikami, których nikomu nie chciałoby się, nota bene, robić.
Nie byłoby firm ubezpieczeniowych, ani banków. Trzeba pamiętać, że są to w pieniężnym świecie najbogatsze konsorcja ? i nie ma co się dziwić, w końcu nasze czasy to totalitaryzm monetarny. Brak pieniędzy spowodowałby wstrzymanie wszelkich działań wojennych i wtedy okazałoby się ostatecznie, dlaczego wybuchały (dla pieniędzy, oczywiście).
Ceniono by nie ludzi bogatych, ale mądrych, posiadających umiejętności i wiedzę. Generalnie w świecie darmowym nie byłoby mnóstwa zawodów, więc moce przerobowe ludzkości przesunęłyby się z dziedzin wirtualnych (reklama, bankowość, ubezpieczenia, działania konkurencyjne, marketing) na dziedziny stricte wytwórcze i twórcze.
Ciekawie wyglądałoby prawo. Któremu prawnikowi chciałoby się mnożyć paragrafy, jeśli jego wiedza nie przynosiłaby pieniędzy? Legislację uproszczono by do minimum, zresztą, czego miałaby dotyczyć? Chyba tylko obyczajów, a zasad dobrego wychowania nie trzeba układać w kodeks. To samo tyczyłoby religii. Stanowiłyby po prostu prądy myślowe, czy duchowe, ale na pewno nie byłoby instytucji z tysiącem świątyń i nieruchomości, bo nikomu nie chciałoby się poświęcać na to wysiłkoczasu. Ludzie dyskutowaliby, jak może wyglądać wszechświat i cieszyliby się przepływem myśli.
Brak pieniędzy i jakichkolwiek przywilejów powodowałby, że do władzy garnęliby się nie ci, którzy szukają łatwych pieniędzy (bo pieniędzy by nie było) i nie ci, którzy nie lubią się wysilać, bo rządzenie to ciężki kawałek chleba. Mielibyśmy więc rządzących pracowitych, ideowych, no, może nie pozbawionych ambicji związanych z władzą, ale nie ma systemu idealnego, czyż nie?
Niewątpliwie byłby pewien kłopot z własnością, która także musiałaby przestać istnieć. Z ziemi korzystano by, ale
nie posiadano by jej. Jeśli ktoś zbudowałby dom, korzystałby z niego i każdy by wiedział, że należy do niego. O tym, czy zdarzałyby się akty przemocy celem zawłaszczenia, decydowałaby ludzkie poczucie przyzwoitości.
I tu zaczyna się problem, bo czy można wierzyć, że ludzie wszyscy i bez wyjątku będą grzeczni? Już w świecie zwierząt widzimy łagodnych roślinożerców i agresywnych mięsożerców. Zatem trzeba by stworzyć brygady strażników obyczajów. Skoro istniałyby takie brygady, musiałyby mieć zwierzchnictwo. Zatem obok ?płaskiego? państwa, gdzie ceniono by tylko mądrość, pracowitość, rzetelność i uczciwość, wyrósłby grzyb, gdzie ważna by była także władza i interpretacją tego, co jest sprawiedliwe, a co nie. Trudno też uwierzyć, że skoro nie trzeba by pracować, ludzie pracowaliby tak rzetelnie i uczciwie, jak powinni. Mogliby tworzyć byle jakie produkty. Tutaj także przydałyby się ?brygady jakości?. Niedaleka stąd droga do manipulacji i zakłamania. I tak powstało by państwo podatne na wypaczenia, bo gdzie jest kontrola i władza, łatwo dochodzi do nadużyć. Doszlibyśmy w końcu do ideowego państwa totalitarnego, czyż nie?
Mam nadzieję, że powyższy kontrast pokazał także, że obecnie również żyjemy w totalitaryzmie. Bezideowym. Za to pieniężnym. Odbierającym nam nie tylko wolność myślenia (poprzez zaawansowaną machinę medialną), ale także coś innego: energię i czas.
10 Comments
Recommended Comments