Jak szkoła zrobiła ze mnie alkoholika...
Kiedyś Kuba Sienkiewicz wraz z zespołem Elektryczne Gitary śpiewał "Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły, zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki, chodnik zapluły, ludzi przepędziły, siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie! Wszyscy mamy źle w głowach...". Piosenka zyskała popularność od podstawówek po centra dokształcające do matury dla posłów na sejm. Dyrekcja mojej szkoły chyba za bardzo i zbyt dosłownie wzięła sobie do serca słowa tej pieśni, a że sami mają chyba źle w głowie, od pierwszej klasy jesteśmy gnębieni rozmaitymi projektami antyalkoholowo-papierosowo- narkotykowego. W pierwszej klasie LO przysłali do nas kolesia, któremu ewidentnie sufit spadł na czaszkę. Jego metody były mocno odjechane, ale w sumie było śmiesznie. W sumie miło czasem posłuchać szajbusa, który twierdzi, że przestał ćpać bo mu się po grzybach Matka Boska objawiła.
Gorzej było w drugiej klasie. Tu już zgoniono do auli cały nasz rocznik i rozpoczęto spektakl w stylu klubu anonimowych alkoholików w połączeniu ze zwierzyńcem.
Dwaj kolesie i jedna paniusia twierdzili, że w ogóle nie piją. Jestem gotów w to uwierzyć- to takie pierdoły, że nikt ich nie chce na wódkę zaprosić. Na początek wyszedł koleś, który rozmiarami przypominał szafę gdańską, ale niestety położoną na boku- słowem grubas. Nie żebym na ogół naśmiewał się z osób otyłych, ale to on zaczął ten temat.
- Witajcie - rzekł Mr. Mastodont- na dzień dobry chciałbym powiedzieć wam, że bardzo mi się podoba wasza szkoła!
Brwi przymusowych słuchaczy uniosły się ze zdziwienia. Jakiemu idiocie może podobać się nasza szkoła? Jedynie rząd, w którym siedziałem pozostał niewzruszony, gdyż zajęty był znieczulaniem się nalewką gruszkową- Ponieważ wasza szkoła jest XXL a ja też jestem XXL!- tu prowadzący-wieloryb zrobił pauzę i błyskotliwe spojrzał po widzach oczekując gromkiego śmiechu. Przeliczył się. Ba! Część sali nawet posmutniała, gdyż nalewka gruszkowa skończyła się już w połowie drugiego zdania pogadanki. No dobra Żenujący Żart Prowadzącego mamy już za sobą, pora przejść do meritum. Koleś łaskawie poinformował nas, że zebraliśmy się tutaj aby porozmawiać o nałogach i że nikt nie jest tu przymusowo. Z tym, że dobrowolność mojego pobytu na tym wykładzie, przypominała trochę dobrowolność czegokolwiek w ZSRR- moja frekwencja była fatalny i nie miałem ochoty być zawieszony drugi semestr pod rząd.
Następnie gruby rozpoczął wywód- dlaczego ludzie piją? To zdanie skierował do pilnych słuchaczy. Niestety odpowiedzi nie otrzymał- mało kto słyszał jego pytanie, gdyż jak mawia nasza matematyczka "dzięki Bogu i rewolucji" wymyślono odtwarzacze MP3. Koleś (który chyba ubierał się w sklepie dla kobiet w ciąży), ponownie starał się ratować sytuację błyskotliwym spojrzeniem. No tak -jak ktoś nie ma przebłysków inteligencji, to ma przynajmniej błysk w oku. Ale kompletne olewanie osoby prowadzącego, zupełnie go nie zraziło. Postanowił sam odpowiedzieć na zadane przez siebie pytanie. Bo chcą zamaskować swoje problemy! Z racji tego, że tą gadającą planetę karłowatą, Bozia zupełnie pozbawiła osobowości, nie przyszło mu do głowy, że piją bo lubią, bo kumpel/ kumpela zaprasza, bo wypada się odwdzięczyć za zaprosiny i wypada samemu zaprosić wspomnianego kumpla/ kumpele na browara. W tych ostatnich przypadkach trzeba mieć jakiś znajomych, czego poza towarzyszącą mu dwójką, prowadzący zapewne nie miał.
Dalej było już dość standardowo, poza małym wyjątkiem- dowiedziałem się, że jestem alkoholikiem w wieku lat (wtedy) 17 mimo, że alkohol piję raczej w celach towarzyskich. Na uzasadnienie tej tezy prowadzący powiedział; "każdy kto pije alkohol jest alkoholikiem" (sic!- słowo w słowo). Chciałem się zapytać czy Jezus, mnożąc wino w Kanie Galilejskiej promował alkoholizm, ale się powstrzymałem. Ze świadomością, że czeka mnie śmierć na marskość wątroby, bez jakichkolwiek szans na przeszczep doczekałem końca pierwszej części wykładu.
Druga - po krótkiej przerwie- miała dotyczyć szkodliwości palenia. Z tego tytułu połowa auli udała się na papierosa zanim im obrzydzą (zapewne nieskutecznie). Ponieważ jestem osobą niepalącą ( nie ze względów zdrowotnych - po prostu to drogie hobby, które mnie nie bawi), udałem się do nieodległego kiosku celem zakupu krzyżówek i zabrania MP3 z klasy, które nieopacznie tam zostawiłem. Przechodząc obok kibla dla nauczycieli ukłoniłem się nisko pani profesor, wychodzącej z zadymionego pomieszczenia.
Po powrocie do auli, można było zauważyć pewne zmiany- dotychczasowy wodzirej odsunął się pod okna, powodując lokalne zaćmienie słońca. Do mikrofonu dorwał się z kolei chudy koleś, który ubrany był... no dziwnie. Koleżanka, która twierdzi, że zna się na modzie stwierdziła, iż ubrany był w ciuchy z House'a- nie wiedziałem, że ta firma szyje ubrania na parady równości. Pierwsze słowa drugiego wykładu nieco mnie zdziwiły, gdyż wyglądało na to, że przedstawiciel mniejszości seksualnej ma zamiar ciągnąć (bez świńskich skojarzeń homofoby!) temat alkoholu. Dalej nie wiem co było, bo założyłem słuchawki i zajem się krzyżówkami. Czasem zerkałem po publice (która mocno się zmniejszyła po przerwie na szluga), żeby stwierdzić, że żeńska część widowni kontempluje tyłek wodzireja nr.2. Cóż może udawanie geja jest jakimś sposobem na dziewczyny. Jakieś piętnaście rozwiązanych nie do końca krzyżówek dalej zakończyła się druga część wykładu. Zerwała się wtedy jeszcze większa część słuchaczy.
Po powrocie z przerwy nastąpiła kolejna zmiana. Na środku sceny postawiono krzesełko, o które oparta była gitara. Wiedziałem już, że będzie źle. Prowadzący nr. 1 wrócił na scenę i zapytał się czy chcemy posłuchać jak gra i śpiewa. Sytuacja przypominała nieco Sejm Niemy- brak odpowiedzi uznawano za odpowiedź twierdzącą. Grubas najwyraźniej chciał lecieć w Kaczmarskiego. Nie wyszło mu głównie dlatego, że Kaczmarski choć chudy był wielki, a on choć tłusty to... Zresztą kto może dorównać Bardowi?
Piosenka, którą wykonał była w stylu "jest mi smutno, bo pije, chyba palnę sobie w łeb, ale że nie mam pistoletu, to się powieszę, ale jednak się nie powieszę bo mam przyjaciół, którzy podadzą mi rękę". Dobrze, że ja mam przyjaciół, którzy w razie czego podadzą mi flaszkę...
Następnie na scenie pojawiła się całkiem ładna i zgrabna brunetka. Tym razem to męska część widowni kontemplowała tyłek osoby prowadzącej. Miałem złudną nadzieję, że jak ładniej będzie ciekawiej- ta nieco seksistowska opinia okazała się nieprawdziwa.
- Dzień dobry, mam na imię Ania i chciałabym powiedzieć coś o sobie...- tu męska część słuchaczy wyjęła telefony i kajeciki naiwnie licząc że poda nr. GG-... chciałabym się pochwalić moją 2 letnią córeczką...- większość napalonej młodzieży uznała, że jednak nie da się wrobić w ojcostwo i ponownie założyła słuchawki.
I tak wykład nr. 3 minął mi jak wykład nr.2- czyli krzyżówki i MP3. Jednak nasza trójeczka składająca się z kolesia, który zakłada pasek bumerangiem, geja, który ma powodzenie u panienek oraz szczęśliwego, jednoosobowego domu samotnej matki, nie mogła nas wypuścić ot tak. Chcieli zrobić ankietę. Ankieta miała być nietypowa- każdy z nas dostał ziarenko fasoli. Następnie szczęśliwa matka miała chodzić po sali z papierową torebką i każdy miał włożyć rękę do torebki, tak aby nikt nie widział czy wrzuciłeś do środka fasolkę czy nie. Jeśli wrzuciłeś- stwierdzałeś, że możesz żyć bez alkoholu.
Takiej okazji nie mogłem przegapić- szybko wyrwałem skrawek papieru ze zbioru krzyżówek i napisałem nań "mogę- tylko po co?" i to właśnie wrzuciłem do torebki. Nietypowy trójkącik zabrał się do liczenia fasolek i kiedy natrafił na moją karteczkę bardzo się zdziwił. Ostatnie słowa spaślaka jakie usłyszałem to "Yyyy- dziękujemy, wynik nas zadowala, możecie iść.". Tego nie musiał powtarzać.
Ludzie! Ja rozumiem, że alkoholizm jest poważną chorobą cywilizacyjną, ale czy jej zwalczanie musimy realizować od d**y strony. Zamiast uczyć kultury picia i zdrowego rozsądku, wystawiamy bandę pajaców, których wywody przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego.
8 komentarzy
Rekomendowane komentarze