Skocz do zawartości

Czarna Biblia Pawlaka

  • wpisy
    63
  • komentarzy
    579
  • wyświetleń
    73960

Wypłaszczony


pavlaq89

511 wyświetleń

featured.png

- Witam, dzisiaj w naszym studio mamy specjalnego gościa. Jest nim Steven Johnson, wete... Auć, proszę uważać z tym wózkiem!
- Najmocniej przepraszam, tak jakoś zahaczyłem, nie jestem jeszcze przyzwyczajony do tych kółek.
- W porządku. Jak już mówiłem, pan Johnson...
- Mów mi Steve.
- Proszę mi nie przerywać!... Steve. Jak już mówiłem, Steve jest weteranem, we właściwym tego słowa znaczeniu, turnieju totalnej destrukcji. Czy mam rację?
- W zupełności. Widzisz z resztą ten wózek.
- Co mógłbyś powiedzieć młodym, żądnym adrenaliny pasjonatom tego sportu? Czym różni się od zwykłych wyścigów?
- Mogę im powiedzieć tyle: dzieciaku, jeśli myślisz że jesteś kowbojem, koksem czy kozakiem, to nie wiesz w jakie g*wno się pakujesz. To nie jest zabawa. Mówię to ja - 40-letni wrak człowieka na wózku inwalidzkim, nie potrafiący nawet samodzielnie skorzystać z kibla.
- Jak to się stało?
- Chyba żartujesz, że jeszcze się o to pytasz. Nie widziałeś co dzieje się na torze? Nie wiesz nic o tych zawodach?
- Ja wiem, ale słuchacze raczej nie. Wytłumacz im proszę.
- Zacznę od samego początku. Przyszedł do mnie menedżer kiedy brałem udział w zawodach nascar. Lubiłem to - ryk silników, zapach spalin, opon rozgrzanych do wrzenia, skwar asfaltu w południowym słońcu. To jest piękno Ameryki. No i menedżer powiedział że szykuje się rajd, w którym można zgarnąć wielką kasę i sławę. Cóż, zgodziłem się. Przekazałem mu moje środki i wybrał dla mnie jakieś kółka. Kiedy zobaczyłem te samochody, to myślałem że wyciągnę kopyta. Stare graty z podrasowanymi silnikami a karoseria trzymała się jedynie na klatce bezpieczeństwa. Ale były tanie, więc skorzystałem, bo możliwości miały naprawdę spore. Mówił że na początek muszę brać udział w wyścigach najniższej klasy, potem kupię sobie lepszy samochód i wyjadę na szosy. Nieco się zdziwiłem, bo co ja kurde, po wsi miałem tym zaiwaniać? Na pierwszym wyścigu...

... dwanaście maszyn rozgrzewało silniki przed linią startową. Pryskały błotem boksując w miejscu, po chwili ruszyły. Ogłuszający ryk silników i kiepskawego amerykańskiego rocka z głośników wypruł w siną dal, po drodze kosząc drzewa, znaki, płoty, bandy, niszcząc stacje benzynowe, słupy telegraficzne, przyczepy kempingowe, farmy i szklarnie...

- ... to była masakra! Takiej rozwałki nigdy w życiu nie widziałem. Opony latały wszędzie, odpadały drzwi i maski, a po jednym okrążeniu większość samochodów nie miało żadnych szyb. Dobrze że to jakieś tanie, anonimowe gruchoty.
- Skąd taka wielka destrukcja?
- Bo widzisz, panie, w samochodach zamontowane są takie sprytne urządzenia. Pierwsze to nitro, które doładowuje się, kiedy tylko skosisz jakiś element otoczenia albo jak przywalisz przeciwnikowi. Taaa... to jest tutaj najważniejsze. Nie musisz mieć szybkiego samochodu - wystarczy że będziesz eliminował kolejnych frajerów, którzy stoją ci na drodze do zwycięstwa.
- A ta druga rzecz, która skłania do niszczenia czego popadnie?
- To kasa. Pod koniec wyścigu podliczane są wszystkie stłuczki i kraksy, za które dostaje się kasę! Im mocniej przywalisz innemu ścigantowi, tym więcej forsiaków zgarniesz, niezależnie czy będziesz pierwszy czy ostatni na mecie. Możesz nawet nie dotrwać do końca, jeżeli dasz się skasować. Bryki są dosyć mocne (zwłaszcza te najbardziej toporne) i trza kilka razy dobrze pieprznąć w mur, żeby miało to wpływ na ich stan. Nawet jak fajczy ci się silnik, odpadnie koło, urwiesz wydech, to nadal możesz pruć ponad stówą po polnej drodze. No i tutaj zaczyna się bolesna część. Jeśli zbyt mocno cmokniesz mur, to wylatujesz przez przednią szybę na nawet kilkanaście metrów. Najgorsze jest to, że za to dostaje się nitro! Czasem żeby móc odrobić straty po prostu wybierałem miejsce i rozbijałem się. Pewnego razu źle wyleciałem i urwało mi nogę. Przywiązałem se sztachetę od płotu i nawet wygrałem ten wyścig. Hehe...
- Niesamowite... A co powiesz o przeciwnikach?
- Długo jeszcze będę ich wspominał... Wy nazywacie ich 'sztuczna inteligencja' czy jakoś tak? Ja bym raczej powiedział 'banda przeklętych sukinkotów'. Nie mają skrupułów żeby wjechać ci w tył, albo obrócić cię jak kota ogonem. Jeżdżą jak totalni idioci, chyba nawet żaden z nich nie wie co to prawo jazdy. Jedyne co umią to wciskać gaz i nitro. Ta zgraja jełopów doprowadzała mnie do szewskiej pasji, bo zawsze po pierwszym okrążeniu zostawiali po sobie mnóstwo śmiecia na drodze. A nawet jak jechałeś pierwszy to mogłeś na kolejnym kółku rozbić się przez ten cały syf na trasie. Wystarczy że przesuną wrak samochodu na środek, albo zrobią skocznię z jakiegoś kawałka blachy, czasem wystarczy jeden kamień, żebyś wyleciał w kosmos i przywitał się z aniołkami.
- Ale jakoś wygrywałeś, prawda?
- Mtaa... wymarzona kariera nie ma co. Potem przesiadasz się na jeszcze szybsze bryki. Im lepsze i droższe, tym delikatniejsze - w klasie 'street' i 'race' nieco trudniej dojechać do mety w jednym kawałku. Oczywiście pomaga tuning - można odpicować trochę cztery kółka, pozamieniać części. Jakby nie patrzeć to obowiązek - daleko bez tego nie zajedziesz, a lepiej podrasować starą gablotę niż kupować nową.
- Więc to tak sprawa się prezentuje. A co z pucharem?
- Puchar, szmuchar. Najpierw trza przejechać wszystkie trasy w tę i z powrotem żeby awansować do kolejnego poziomu w klasie. Klasy są trzy: derby (czyli najfajniejsza), street (czyli rozwałka na ulicach) i race (ta najmniej ciekawa). Do każdej masz inny typ samochodów - najgorsze jest to, że w ostatniej klasie trza jeździć najlepszymi wózkami po... błocie! Większego koszmaru nie mogli zgotować. W miarę jak wygrywasz kolejne spotkania, to odblokowujesz następne i lepsze bryki. Potem jest wielki finał, gdzie nie ma ograniczenia co do samochodów. Co tu dużo gadać - najlepsze są destruction derby odblokowywane w początkowych ściganinach - tam dopiero można poszaleć. Potem dochodzi ósemka, nascarowy speedbowl i inne tego mutacje. Rozwałka jest niesamowita i daje mnóstwo frajdy! A wracając do spotkań - składają się z kilku wyścigów i nie bój żaby jeśli raz czy dwa wylądujesz na gorszym miejscu - suma punktów może dać ci końcowe zwycięstwo. Jednak z tym idzie największy przekręt jaki widziałem - wkurzałem się na to nie na żarty.
- Jaki to przekręt?
- Benton. Jack Benton. Ten przeklęty psi bękart używa czitów albo ma wtyki u sędziów, bo w ostatniej klasie ma najlepszą brykę. Menda faworyzuje wszystkie wyścigi i żeby go przebić trzeba być zawsze pierwszym - inaczej nie zdobędzie się złota. W końcu jednak znalazłem sposób na gnojka. Starałem się eliminować go już przy starcie i uparcie na niego polowałem na trasie. Chłopak najwyraźniej narobił w porty, bo dalej już tak nie fikał.
- A czym są te 'dodatkowe wyzwania'?
- Aach.. wisienka na torcie! To genialne dyscypliny - skok w dal, skok w zwyż...
- Samochodem?
- Ha! Właśnie że kierowcą! W samochodzie zamontowana jest katapulta i trzeba się wystrzelić żeby np. zbijać kręgle. Mtaa... raz przy kręglach złamałem sobie 7 żeber i uszkodziłem czaszkę...
- Toż to szaleństwo!
- Szaleństwo? ...
- ...
- Gdybym nadal miał nogę to kopnąłbym cię tak, że poleciałbyś przez okno. Panie, to największy urok tych zawodów. Ale co ty możesz wiedzieć... Jesteś tylko jakimś skrybą, liczącym że ludziom spodobają się twoje wypociny. Nigdy jeszcze nie byłeś za kółkiem tak na poważnie. Cipcia.
- Tylko proszę bez wyzwisk, prawko mam, ok?
- Niech ci będzie.
- Przejdźmy do następnego pytania. Czy miałeś okazję 'pościgać się' z innymi żywymi przeciwnikami?
- A po co? Nie miałyby mi wystarczyć te chamskie <tfu> kukły? Z resztą sponsor zawodów, nijaki Małymiękki postawił jako warunek transmisję na żywo!, a mój telewizor nie odbiera satelity, ani nie jest na linie z nimi. Taki sam problem miał pewien Markus z wojennej skrzyni biegów. Ponoć do teraz nikt nie pomógł mu z tymi przeklętymi robalami, co mu całe pole owsa zeżarły...
- Zbaczamy z tematu. Przyznaję, że te ciekawe konkurencje mogą przydać się na rozruszanie parapetówki na wsi, ale chciałbym jeszcze usłyszeć coś o technice zanim czas nam się skończy.
- Mtaa... samochody mają radio. Leci w nich jakiś wiejski rock - kilka piosenek, które powtarzają się do zrzygania. Po jakimś czasie zaczęło mnie wkurzać i odpaliłem sobie moje ulubione Highway to Hell - bardziej pasuje. A co widać? No ładnie, panie, słoneczko w gały razi, drzewa zasłaniają zakręty, kurz spod opon imbecyla z przodu zasyfia całą szybę. Czasem jak się wypadnie daleko z trasy albo spada z jakiejś przepaści to widać koniec świata! Raz takie coś widziałem i potem skończyłem z whisky. Wioski są malownicze - nie ma to jak szyć 180 po polnej drodze, a uwierz mi - na amerykańskiej wsi drogi są nawet gorsze niż u was, w tym małym kraju gdzieś w Europie, gdzie macie kaczki w sejmie.
- Jeszcze gorsze?! Niewiarygodne!
- Ano tak, kamienie na poboczach, muldy i koleiny to normalka. Zwykle szoruje się po płotach i przejeżdża przez obory jak nie ma lepszej drogi. W kanionie jest tak średnio - są niby asfaltówki, ale nadal przeklina się na śmieci, wraki i kamienie, o zepsutym moście nie wspominając. Potem jest rozwałka na ulicach miasta - totalny odlot. Kosmiczne prędkości na trasie, place budowy i przejazdy przez centrum handlowe. Tylko dziwne, bo ludzi tam żadnych nie ma. Tory są kiepskie. To znaczy asfalt jest dobry, ale to już nie to co na wsi. Hyh, ten nasz sponsor to musi być serialnie biedny, bo tor zwykle jest jeszcze w trakcie budowy.
- O widzę, że czas nas goni. Proszę o jakieś podsumowanie.
- Hmm jak widzisz skończyłem przez to na wózku, w niektórych momentach doprowadzało mnie to wszystko do białej gorączki, ale w sumie warto, bo radocha jest przednia! A i sypnęło się z ubezpieczenia, a renta i emeryturka dosyć wysoka, nie licząc wygranej kasy, więc resztę życia mam zamiar spędzić na Hawajach.
- Z naszym ZUSem to by nie przeszło...
- Że co? To wy nie macie emerytur?
- A z wygranej jeszcze podatek byś u nas dawał...
- Sweet Jesus... Jak wy tu żyć możecie?!
- Ale to już temat na inną okazję. Dobranoc państwu.



- Naprawdę macie prze*** GET BRAINS, MORANS! GO USA!
- Dosyć tego, zjeżdżaj.

6 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Odrobina czepialstwa:

Menda faworyzuje wszystkie wyścigi i żeby go przebić trzeba być zawsze pierwszy - inaczej nie zdobędzie się złota.

Co to znaczy, że faworyzuje wyścigi? I być 'pierwszym'. No chyba, że niezręczności językowe celowe i zamierzone. Tak poza tym - całkiem niezłe piece of writing.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...