Władca Pierścieni - polemika
Swoim ostatnim wpisem, mości Gofruch, przez wielu zwany Gofrem, rozpętał chyba burzę. Według niego WP to dzieło z zasługami, ale jednak kiczowate. Więcej możecie poczytać sobie na jego blogu, zresztą nie sądzę, żeby ta dyskusja szybko się zakończyła. P_aul na swoim blogu już zdążył odpowiedzieć, ale panowie się chyba nie obrażą, gdy postanowię wziąć swoje grabki i wejść do ich piaskownicy .
Gofer zarzuca, że książka ma przesadnie długie opisy, które nawet podczas ciekawych fragmentów, jak np. walka w Helmowym Jarze, odrzucają. Kompletnie się z tym nie zgadzam. Ja chłonąłem lekturę jak spragniony wodę. Opisy pomagały budować ten specyficzny klimat unikalnego świata jakim jest Śródziemie. Pościg za uruk-hai, walka o Helmowy Jar, wizyta Hobbitów w Fangornie, wszystko to czytało mi się bardzo przyjemnie. Oprócz znakomitej intrygi, o której dowiadujemy się na wejściu III tomu - wojna Rohan - Isengard - zapowiada nam to, co może się wydarzyć, kiedy na rozpoczęcie otwartej wojny zdecyduje się Mordor. Do tego dochodzą dialogi, które są nie tylko odpowiedniej długości, ale też zawierają pewną szczyptę humoru, bez której ta książka by się nie obyła. Mógłbym się w nich przyczepić w zasadzie do jednego - czasem są zbyt patetyczne. Tak jest np. gdy Aragorn powierza swój potężny oręż Hamie, przed wejściem do Złotego Dworu w Meduseld. To jednak drobiazg, o którym sie zapomina, gdy wniknie się w ten barwny i ogromny świat. Czasem czytając poszczególne fragmenty sam się na to łapię, wydają mi się nieodpowiednie, ale gdy czytam od początku, stają się dla mnie odpowiednie, zgodne z rzeczywistością Śródziemia.
Główna bolączka Władcy, to podzielenie fabuły po II Księdze, na losy większości członków Drużyny Pierścienia oraz
dwoch nieszczęsnych Hobbitów - Froda i Sama. Przyznaję czytanie tych momentów było dlka mnie przykrą odskocznią. Nie dlatego, że zostały napisane w sposób słaby, ale opisywały to wszystko z perspektywie maleńkich, prawie bezbronnych istot, dla których zabicie jednego orka było wyzwaniem. Po Helmowym Jarze taka miałkość bohaterów trochę razi, bo ja liczyłem na więcej batalii, magii, decydujących o losie Śródziemia zdarzeń. Zamiast tego czytam, czy Frodowi uda się przemknąć przez orkowy posterunek (choć muszę przyznać, że spotkanie Hobbitów z Faramirem było zajmujące).
Mimo tych zgrzytów uważam dzieło za wybitne. Jedno z najwybitniejszych w historii literatury, a na pewno najwybitniejsze jeśli brać pod uwagę gatunek fantasy. Przede wszystkim o czym pisał P_aul, stworzenie komplementarnego świata, gdzie współegzystują ze sobą (lub chcą się po prostu wyrżnąć) ludzie, elfy, krasnoludy, hobbici, orkowie czy demony i inne nadprzyrodzone stworzenia. Jeszcze lepsze są miejsca przedstawione w książce - kopalnie Morii, Lothlorien, Minas Tirith, Czarna Brama, Dwie Wieże, czy nawet spokojne Shire. Gdy czytam opisy, to oczami wyobraźni widzę jak one wyglądają. Czuję jakbym tam był, obok i towarzyszył bohaterom jako jeden z wędrowców. Przysięgam, że "Nad Niemnem" starałem się czytać, ale nie dawałem rady, więc te porównania wyrzuciłbym do kosza. Najważniejszym osiągnięciem Tolkiena jest stworzenie podstaw, pewnej bazy, z której czerpać mogli inni twórcy. Od tamtych czasów meiliśmy już setki jeśli nie tysiące książek, w których bohaterami były elfy, krasnoludy czy orkowie. Tolkien był prekursorem fantasy, stworzył kanon. Oczywiście Władca Pierścieni to nie dzieło idealne, ale zarzucanie mu kiczowatości jest moim zdaniem sporym obrazoburstwem.
PS Ironią jest fakt, że o kiczu wspomina tu osoba, która przedstawia się niczym placek, jeżdżący na różowym jednorożcu xD Sorry for that, drogi Gofrze .
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.