Jump to content

Soutysowo

  • entries
    18
  • comments
    26
  • views
    6,279

Poznajemy pana Binsa... bliżej niż byśmy chcieli


Soutys

275 views

Emanuel Bins siedział w swoim gabinecie, i układał origami. Wtem rozległo się pukanie.

- Proszę! - westchnął dyplomata chowając swoje niedokończone dzieło do biurka. Do pokoju wszedł jego sługa Steve. Nie wiadomo, czemu nazywał się Steve, był sierotą, wychował się w sierocińcu i gdy dorósł został służącym, Bins wynajął, go i gdy pierwszy raz się spotkali chłopak przedstawił się jako Steve... tak już zostało.

- Poczta.

- No dobrze, pokaż co tam masz. - służący podał mu koperty. - Popatrzmy. Zaproszenie, zaproszenie, wiadomość od "starego przyjaciela", prośba o zapomogę, powiadomienie o śmierci na polu chwały, zaprosze... CO?! Powiadomienie o śmierci? - jęknął otwierając kopertę. List informował, że jego syn/córka/ojciec/ matka/brat/siostra (niepotrzebne skreślić) Janus Bins, zgin(ął/ęła) w walce o dobro naszej ojczyzny, bla, bla, bla. Bins, ze zrezygnowaniem wyciągnął z biurka starą kartkę papieru, i ze słowami - W mordę... - skreślił z niej kolejne imię. - Możesz już odejść Steven. Ach, zaparz mi herbaty, dobrze? - powiedział Bins. Jego rodzina miała dwunastu synów, z których w chwili obecnej żyło sześ... (ach, no tak) pięciu. Nie było prawdą, że Emanuel wywodził się z nizin społecznych, wręcz przeciwnie, jego rodzice byli obrzydliwie bogatą burżuazją. Ilość ich dzieci była spowodowana niezwykle modnym stylem życia polegającym na posiadaniu możliwie dużej liczby kochanków. Z tego też powodu synowie i córki państwa Bins, byli do siebie zupełnie niepodobni. Emanuel był czarną owcą w rodzinie, w której tradycją było to, że wszystkie dzieci służyły w wojsku, dyplomata uważany był za hańbę i rodzeństwo gardziło swoim, najmłodszym skądinąd, bratem.

Wszedł Steve z herbatą. Gabinet był jednak pusty, a okno było otwarte na oścież. Służący przeklął i popatrzył przez okno na księżyc w pełni. Położył tackę na biurku, przymknął okno i wyszedł przygotować nowe ubranie dla pana w sypialni. Zawód nie był jedynym powodem dla którego rodzina wyklęła Eamnuela. Klątwa zresztą jest w tym przypadku niezwykle pasującym sformułowaniem.

Czarny kształt przemknął nad szczeliną i podążał dalej po dachach uśpionego miasta. Bestia wspięła się na maszt na jednym z domów i zawyła przeciągle. Niełatwo być wilkołakiem, a szczególnie, gdy jest się zarazem osobą, która musi dbać o swój wizerunek. Było to trudne do ukrycia, ale Emanuelowi jakoś się udawało, po prostu trzeba było raz na miesiąc zatuszować zabójstwo (lub kilka, przy odrobinie pecha) i posprzątać kłaki porozrzucane po domu. Ludzka osobowość Binsa, która martwiła się zwykle o takie rzeczy spała teraz snem sprawiedliwego, podczas gdy ta zwierzęca, rozbudzona do granic możliwość pracowała nad sprawdzeniem poprawności przysłowia "wilkołak człowiekowi wilkiem". W końcu zwierzę zwietrzyło ofiarę, lekki zapach moczu, potu i hormonów dochodził z niedaleka. Stwór skierował swe kroki (raczej podskoki, gwoli ścisłości) w tamtą stronę. Już po chwili ją dostrzegł - samotna prostytutka wędrowała w dół ulicy, wilkołak przysiadł na dachu niczym gargulec i obserwował, mięśnie pod skórą naprężyły się, w gotowości do skoku. I nagle ni stąd ni zowąd zorientował się, że leci, nie pod idealnym kątem, który pozwoliłby mu dolecieć do ofiary, lecz pionowo w dół. Kobieta krzyknęła i rzuciła się do ucieczki, a z mroku zaułka wyszedł człowiek, który nie miał zapachu. W ręku trzymał sieć, którą kręcił miarowym, jednostajnym, hipnotyzującym ruchem. Druga sieć oplątywała stwora od pasa w dół. Wilkołak wierzgnął, ale nie mógł się wyswobodzić.

- Pozwól, że się przedstawię. - zagaił człowiek w szarym płaszczu. - Jestem Vither, Vither Van Vyrium. Wiem, że w tej chwili nie rozumiesz tego, co do ciebie mówię, ale jak się przemienisz będziesz pamiętał naszą rozmowę co do słowa, jak zresztą każde swoje morderstwo. - to mówiąc podszedł do leżącej istoty. - Słyszałem kiedyś, że wilkołak zabity, gdy jest przemieniony nie ma szansy na Zbawienie, a to dlatego, że nie żałuje tego co uczynił. Dopiero w ludzkiej formie jest w stanie pojąć swoją winę i dla tego nigdy nie zabijam przemienionego wilkołaka. Czekam aż wróci do swej naturalnej formy... - z torby, którą miał przewieszoną przez ramię wyjął srebrną formę. - Zostawię ci znamię, które pozwoli mi cię rozpoznać. - Bins poczuł żar bijący od srebrnego przedmiotu. Potem forma w kształcie litery V dotknęła jego skóry. Przeciągłe wycie rozdarło noc.

Ciąg dalszy opowieści. Ktoś to czyta w ogóle? Bo sam nie wiem, czy kontynuować ^^

0 Comments


Recommended Comments

There are no comments to display.

Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...