Jump to content

Soutysowo

  • entries
    18
  • comments
    26
  • views
    6,279

Poznajemy pana Binsa


Soutys

313 views

Nie tak dawno znalazłem na dysku opowiadanie, które kiedyś pisałem. Nosi ono charakterystyczne znamiona mojego prześmiewczego stylu i jest całkiem długie, choć nie skończone. Postanowiłem, że wrócę do pisania i przy okazji będę zamieszczał na blogu kolejne fragmenty. Na szczęście nie czeka go los większości rozpoczętych tutaj wątków bo opowiadanie już ma 14 stron i ciągle mam pomysły na kontynuację. Wdzięczny będę za komentarze, uwagi i, przede wszystkim, konstruktywną krytykę. Kolejne części zamieszczał będę raz na kilka dni, żeby się zbyt szybko nie skończyło. Życzę miłego czytania ;)

Emanuel Bins wiedział o swoim rozmówcy dwie rzeczy, pierwsza - nazywał się Kurt Lipshnieg i był delegatem Karthu, druga - gdy się denerwował bębnił palcami o stół. Po dwóch minutach rozmowy z Binsem walił w bogu ducha winny blat z furią dorównującą szarżującemu nosorożcowi. Dyplomacja to sztuka, jest jak balet na linie rozwieszonej nad przepaścią, czy żonglerka nóżkami z kurczaka w klatce pełnej lwów. Problem polega na tym, że jeśli zrobisz niewłaściwy krok setki ludzi odczują to na własnej skórze, i to mocno. Emanuel doskonale o tym wiedział, Kurt - nie. Karthianin był tragicznym dyplomatą, fechtował słowem z gracją mamuta w ciąży. Bins nie wiedział, czemu w jego głowie lęgnie się dzisiaj tyle obrazowych porównań, ale niezbyt mu się to podobało, sprawiało, że myślał o sobie jako o umyśle wolnym niczym ptak i nieskrępowanym jak sromotnik bezwstydny. Myśli Binsa wróciły do jego rozmówcy, który roztrząsał właśnie jakieś sprawy natury handlowej.

- Jeśli dobrze zrozumiałem nie planujecie ofensywy na Eldor? - spytał niespodziewanie, uśmiechając się promiennie.

- Że co proszę!? - pisnął w odpowiedzi zupełnie zbity z tropu cudzoziemiec. Król Karthu rzeczywiście planował inwazję na nadmorskie państewko, ale skąd dyplomata Xarii mógł o tym wiedzieć.

- A nic... - mruknął Bins. Nie była to oficjalna rozmowa, więc mógł sobie pozwolić na takie wybryki. Faktem było, że dyplomaci zwykle rozmawiali o wszystkim tylko nie o polityce. W związku z tą powszechnie przyjętą zasadą dobrego wychowania niewinne stwierdzenie "Piękna dziś pogoda" (nawet w wyjątkowo pochmurny dzień) mogło oznaczać: wypowiedzenie wojny, zawarcie sojuszu, czy też stwierdzenie ogólnie znanego faktu... Po chwili Bins zorientował się, że ostatnie słowa Karthańskiego dyplomaty miały intonację pytającą. - Przepraszam, co pan powiedział? Jestem rozkojarzony...

- Ehm, pytałem, czy zamierzacie w jakiś sposób zareagować.

- Na co? - spytał Bins niewinnie.

- Na akt wypowiedzenia wojny Eldorowi.

- Wszystko jest możliwe... - uśmiechnął się Xariańczyk, po czym dodał. - Ładna dziś pogoda.

- A, rzeczywiście. - odparł przybysz z Karthu, który był chyba najgorszym dyplomatą, jaki stąpał po powierzchni ziemi.

Zjazd w Benrith trwał już od miesiąca, wszystkie znaczące i nie znaczące państwa wysłały swoich delegatów, żeby załapać się do krajów, które od teraz będą trzymały władzę w całej Kentei. Unia, która miała zostać utworzona podczas tego pamiętnego szczytu, była gwarancją pokoju, o którym dotychczas można było tylko marzyć. Powstania głodujących chłopów, plagi, wojny i najazdy Wereizjan skutecznie powstrzymywały rozpętanie się międzynarodowego pokoju. Kenteia była zaiste nękana wszelkiego rodzaju katastrofami. Najwyraźniej jakieś istoty, które lubią czasem igrać ze śmiertelnikami, stwierdziły że Kanteian szczególnie nie lubią... Emanuelowi Binsowi było to na rękę, ponieważ sprawiało, że był w swoim żywiole. Knuł, wchodził w układy, zdradzał, prowokował, podburzał i można by jeszcze wyliczać, ale przyzwoitość nie pozwala. Prawdą było, że Bins nie miał sumienia - ponoć zanim jeszcze został dyplomatą był biedakiem i sprzedał je za garść drobnych. Brak sumienia, mimo że nieetyczny był wygodny. Dyplomata nie powinien mieć skrupułów, powinien mieć ogładę i ujmującą osobowość, ale skrupuły, jak powszechnie wiadomo, przeszkadzały w kłamaniu w żywe oczy i rzucaniu słów na wiatr...

Nasuwa się pytanie: po jaką cholerę cała ta szopka? Po jakiego grzyba wszyscy ci ludzie zebrali się i okłamują się nawzajem z uśmiechem na ustach? Odpowiedź jest prosta: wojna! Konflikt w Solmenii trwał już od sześciu lat, państwa biorące w nim udział miały dosyć, chciały skończyć... I wyjść z tego z twarzą (oraz kontrybucją). Jak zwykle w takich sytuacjach kraje, które uczestniczyły w zjeździe chciały zagarnąć jak najwięcej dla siebie. I dlatego też wojna wciąż trwała, a brat Binsa...

2 Comments


Recommended Comments

Guest
Add a comment...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...