Niedzielne marudzenie #3
135 użytkowników zagłosowało
-
1. Lubisz niedzielę?
-
Nie21
-
Absolutnie nie12
-
NIE!24
-
W sumie... tak78
-
-
2. Co robisz w niedzielę?
-
Gram/czytam/oglądam96
-
Świruję bażanta12
-
Relaksuję się w zaciszu domowym16
-
Przesypiam ten zas*any dzień11
-
- Zaloguj się lub zarejestruj, aby zagłosować w ankiecie.
Niedziela, godzina ~8.00. Dzwoni telefon.
- Kag? Wstawaj, jedziemy na imprezę!
Nienawidzę niedziel. Co niedziela, ludziom na całym świcie załącza się taka kontrolka o wdzięcznej nazwie "świrowanie bażanta", i nagle wszystkim się przypomina, że w tym tygodniu jeszcze niczego głupiego nie zrobili, więc należało by to nadrobić, tak, aby ludzie byli na bieżąco ze swoimi "chcicami" i żeby mieli zapas tego szaleństwa na cały następny tydzień. Ta, chcielibyście, co ku*wa? Nie ma bata, nikt nie ruszy tyłka z domu, chyba, że grozi mu śmierć w męczarniach. Ja rozumiem, szaleli w piątek, szaleli w sobotę, więc w niedziele trzeba odpocząć. A gdzie tam, odpoczywa to się od poniedziałku do czwartku, bo w piątek zaczyna się kolejne świrowanie. Któż więc dzwonił z zamiarem poimprezowania z rana? Kumpel. Impreza? A gdzież by tam. Przyjechał, pojechaliśmy, zjedliśmy kebaba, odwieźliśmy jego dziewczynę do domu i wróciliśmy.
Nienawidzę niedziel. Tego cholernego dnia nie dzieje się kompletnie nic, chyba, że w ramach akcji "świrowanie bażanta" wraca się przez całą Polskę do domu bez ważnego biletu PKP/PKS. Uciekanie przez złymi, smutnymi panami dostarcza odrobiny emocji, ale i tak to było nieplanowane. Lepiej przecież było kupić coś do jedzenia, a po zjedzeniu zorientować się, że się nawet nie ma na ten bilet. Większość ludzi w takiej sytuacji natychmiast by posmutniała i zastanawiała się co zrobić. Tylko ja jestem jakiś postrzelony, że w niedzielę pojadę i na koniec świata bez ważnego biletu. Za darmo, ot co. Co by było, jakby to był inny dzień tygodnia? Pewnie też bym pojechał/wrócił, ale to już nie sprawiło by mi takiej frajdy.
Nienawidzę niedziel. Idę rano do kiosku, zamknięty. Idę do następnego, zamknięty. Idę do sklepu, zamknięty. Niedziela. Ludzie odpoczywają. Ku*wa, po co? Po czym? Do tego strasznie mnie bawi mieszanie do tego religii. Większość katolików oddaje swoje życie nauce, która jest zawarta w książce, której nawet w życiu nie przeczytali, i pewnie nawet, ku*wa, nie mają zamiaru. Strasznie fajnie. Po co? 3/4 idzie do Kościoła, bo tak im każą rodzice, czy tylko po to, żeby się pokazać. A jeszcze należy wspomnieć o takim procencie ludzi, którzy idą, żeby pokazać wszystkim znajomym i nieznajomym jakim samochodem się wożą, jakie to nowe ciuchy kupili, czy jak to można modnie wyglądać w kościółku. Cudownie, ku*wa. Ja się nie dziwie, że ~2000 lat temu, apostoł Jan przepowiedział Apokalipsę. On po prostu wiedział, że będziemy mieli pokolenie głupoty, i wszyscy będą mieli wszystko głęboko w dupie. I miał rację. Od tych cholernych 2k lat, tak się dzieje. W każdej sekundzie każdej minuty, każdej minuty każdej godziny, każdej godziny każdego dnia, każdego dnia każdego tygodnia, każdego tygodnia każdego miesiąca, każdego miesiąca każdego roku, każdego roku każdego wieku, każdego wieku każdego tysiąclecia. Pięknie, ku*wa. Świat się skończy w 2012, bo głupota nas po prostu zje. Czy to moja i moje głupie pierdoły, czy inne głupie pierdoły, które mają pozornie być mądre. Czym jest mądrość? To taka głupota, tyle, że bardzo skrzętnie schowana w pozornie mądrym tekście.
Nienawidzę niedziel, bo zawsze od rana jestem zły i bez humoru. Wyleczyć mnie może tylko wyjście z cholernego domu i szalenie gdzieś daleko, ale nie, ku*wa, bo nikomu się dzisiaj nie chce. A skoro nikomu się nie chce, to tak już będzie zawsze. Sami się doprowadzamy do zagłady. Hallelujah.
PS - niedziele nie są Kagexable
40 komentarzy
Rekomendowane komentarze