opowiadanie Gdyby nie było gier - dialog dresów
Typowe polskie, postpeerelowskie, osiedle bloków mieszkalnych - szare, bure i nieciekawe. Ciemną nocą, tuż przed 23, pod lokalnym sklepem monopolowym "Kubuś" zatrzymał się wysoki mężczyzna o wielkich bicepsach i bardzo krótkich włosach. Miał na sobie czerwony dres z dwoma paskami, a w ręku trzymał pustą butelkę.
Nagle, z sąsiedniej klatki, wyszedł drugi mężczyzna. Podszedł do tego pierwszego, a słabe światło pobliskiej latarni oświetliło wysoką i łysą postać w niebieskim dresie, bez pasków.
Obaj młodzi popatrzyli chwilę na siebie spode łbów i nagle... wyciągnęli ręce i przywitali się:
- Witaj, Janie.
- Witaj, Marcinie.
- Jakże jestem szczęśliwy, że cię tu spotykam. Mam do ciebie sprawę.
- Słucham cię, przyjacielu drogi. W czymże mógłbym ci pomóc?
- Słyszałem, żeś zaznajomiony z Karoliną, niewiastą mieszkającą dwie ulice stąd.
- Owszem, znam ją od czasów szkolnych naszych. Była mi dobrą koleżanką podczas moich lat edukacji.
- Czy mógłbym więc ośmielić się i poprosić cię o przedstawienie nas sobie?
- Ależ nie ma żadnego problemu, mój drogi Marcinie. Wiedz jednak, że Karolina to niewiasta wymagająca. Jeżeli jakieś awanse do niej stroisz to lepiej dobrze się zastanów.
- Z radością przyjmę twą radę. A kiedy mógłbyś być tak łaskaw i nas zapoznać?
- A co byś powiedział o miłym zapoznaniu na przyjęciu u Karola? Tamże się wybieram z mego serca wybranką i wiem, że Karolina też tam będzie.
- Doskonale, świetna okoliczność. A cóż to? Czemu trzymasz tę butelkę, miast do kosza ją wyrzucić?
- Powiem ci, drogi Marcinie, że potrzebna mi ona bardzo. Wody święconej z kościoła zabrać muszę, by księdza godnie po kolędzie przyjąć.
- A racja, racja. Ja już swoją mam ? zaiste wczoraj mnie matula wysłała.
- Powiedz mi jeszcze, przyjacielu, czy wybierasz się może jutro na mecz piłkarski?
- Oczywiście, nie mógłbym sobie darować, gdybym nie wziął udziału w tej sportowej uczcie. A i kibiców przyjezdnych trzeba godnie przywitać. A i z policją trzeba porozmawiać, by dobrze pilnowali porządku.
- Święte słowa.
- Nie bluźnij, przyjacielu.
- O, przepraszam, zapomniałem się - wszystko przez te wiersze, które ostatnio czytuję.
- Wybaczam ci, ale lepiej nie czytaj ich za dużo.
- Obiecuję. A cóż teraz zamierzasz robić, Marcinie?
- Wiesz, chyba do domu wrócę, bo wiatr mocno dziś wieje i chłodnawo się zrobiło. Żegnaj Janie, do jutra.
- Do zobaczenia.
I Marcin odszedł w swoją stronę.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.