Skocz do zawartości

Nowy Kącik Yody

  • wpisy
    269
  • komentarzy
    383
  • wyświetleń
    27375

Zakochani gangsterzy


MajinYoda

828 wyświetleń

Swego czasu uwielbiałem kino gangsterskie. Kasyno, Scarface, Ojciec chrzestny… Aż trafiłem na film Bonnie i Clyde z 1967 roku, w reżyserii Arthura Penna. Opowiada on historię autentycznej pary przestępców – Bonnie Parker (grana w filmie przez piękną Faye Dunaway) i Clyde’a Barrowa (Warren Beatty), których gang działał w latach 30. XX wieku w USA.

Pod względem sprawności reżyserskiej utwór pozostawia wrażenie na widzach. Jednak kunszt operatorski niekiedy zawodził, co uwidoczniło się już w pierwszej scenie, w której łatwo można było dostrzec niepotrzebne cięcie. Takich nieudanych montażowo scen jest w filmie zdecydowanie za dużo i w mojej ocenie psuje to efekt końcowy i obniża poziom artystyczny i warsztatowy dzieła.

Na początku film przypomina raczej komedię sensacyjną z elementami romansu  niż dramat gangsterski. Widać, że dzieło powstało u schyłku pierwotnej popularności tego gatunku. Przekonanie, że mamy do czynienia z komedią towarzyszy nam od pierwszej sceny. Streszczając ją, trzeba przywołać słowa znanej piosenki, że młody mężczyzna z przeszłością spotyka piękną nieznajomą. Zakochują się w sobie. Rozumiem, że taka była historia autentycznych Bonnie i Clyde’a, ale w filmie gangsterskim motyw sentymentalny zupełnie nie pasuje. Co gorsza, bohaterowie przez dłuższy czas działają w konwencji komediowej. Mają pogodne twarze, dialogi między nimi są żartobliwe, a czyny raczej śmieszą widza, niż wywołują rozterki prawno-moralne. Dodatkowo film – jak na gatunek gangsterski - jest zbyt długi. Przykładowo - scena, w której Clyde Barrow napada na pusty bank, trwa kilka nieznośnie długich minut. Do tego wywołuje raczej śmiech, niż trwogę. Film nabiera rumieńców wraz z pierwszym zabójstwem. Dopiero wówczas można go uznać za prawdziwy dramat gangsterski.

Bonnie+&+Clyde+We+Rob+Banks.JPG

Źródło: http://lecinemadreams.blogspot.com

Szkoda tylko, że do filmu dodano kilka całkowicie zbędnych scen. Na przykład ta, w której jakiś chłopak przynosi prowiant. I nic z tego nie wynika, brakuje związku z akcją. Może się wydawać, że autorom zabrakło pomysłu na zdynamizowanie filmu. Z całego dzieła można spokojnie wyciąć kilkanaście minut taśmy filmowej i  nikt nie zauważyłby różnicy. Ba, taki zabieg spowodowałby zwiększenie atrakcyjności utworu.

Film budzi również mieszane uczucia pod względem wartości etyczno-moralnych. Reżyser, scenarzysta, operator kamery, scenograf czy kostiumolog, a także sami aktorzy zadbali o powstanie więzi emocjonalnej między widzami a bohaterami obrazu. Więź ta jednak ma dwuznaczną wartość. Bonnie i Clyde, mimo prób pozyskania sympatii, nie wywołują u odbiorców pozytywnych uczuć. W tym miejscu pokuszę się o analogię z bohaterami innych filmów o tematyce gangsterskiej wyprodukowanych w amerykańskich wytwórniach filmowych. Warto tu przywołać co najmniej dwa przykłady: Ojciec chrzestny (1972) Francisa Forda Coppoli oraz Człowiek z blizną (1983) Briana De Palmy. Rodzinę Corleone, w tym niektórych jej członków, czy Tony’ego Montanę można było polubić, zaś Bonnie i Clyde są, jak trafnie określa ich jedna z postaci -  „parą dzieciaków”. Po scenie bezsensownego zabójstwa bankiera chciałoby się rzec - para bardzo niebezpiecznych dzieciaków. Muszę przyznać, że z lekką ulgą ogląda się końcową scenę, w której oboje giną od policyjnych kul. Mógłbym nawet uznać tę scenę za najlepszą w całym filmie.

Jeśli chodzi o inne postacie to przede wszystkim należy wymienić Gene Hackmana, który wcielił się w Bucka Burrowa – brata Clyde’a. Była to chyba jego pierwsza poważna rola i wypadł świetnie.. Jedynie dowcip opowiedziany przez niego był tak denny, że kawał Quentina Tarantino z Desperado wydał mi się przy tym arcyśmieszny. Duży ciężar spoczywał też na Michaelu J. Pollardzie, którego kreacja C. W. Mossa również zapada w pamięć. Odnośnie innych postaci to cóż – mogę powiedzieć z całą pewnością, że byli.

32195836883_16bb9f3811_b.jpg

Źródło:m www.flickr.com

Największym atutem dzieła jest doskonale oddany klimat lat 30. Dobrze dobrane stroje i scenografia oraz nastrojowa muzyka sprawiają, że film dobrze się ogląda, mimo jego wad. Również gra aktorów stanowi filmowe mistrzostwo. Za ostatnią scenę, która jest bardzo autentycznie zrobiona, należą się twórcom brawa.

Czas na podsumowanie. Pomysł na film był świetny – historia znanej pary gangsterów, oparta na opowieściach członków ich gangu. Szkoda tylko, że denerwujące niedoróbki i ogólna nuda fabularna doprowadziły do powstania utworu, który nie przetrwał próby czasu. Bowiem o ile w 1967 roku film dostał dwie statuetki Oscara i szereg nominacji, nie wspominając już o innych nagrodach, teraz nikt nie zwróciłby na niego uwagi. Moja ocena końcowa to 3,5/6.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Quote

"Swego czasu uwielbiałem kino gangsterskie."

Ja lubie do dzis. ;-] "Casino" czy "Goodfellas" moglbym ogladac na okraglo! Ale jeszcze bardziej lubie dobre kino SF. <3

Edytowano przez Coenn
  • Upvote 1
Link do komentarza
1 godzinę temu, Coenn napisał:

Ja lubie do dzis. ;-] "Casino" czy "Goodfellas" moglbym ogladac na okraglo!

Ja, jeszcze w gimnazjum, też bez przerwy oglądałem filmy gangsterskie :). Teraz nadal lubię do nich wrócić, ale już nie tak często :).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.


×
×
  • Utwórz nowe...