Skocz do zawartości

Kacik Yody

  • wpisy
    194
  • komentarzy
    947
  • wyświetleń
    94213

Krótko, lecz treściwie


MajinYoda

1382 wyświetleń

Dzisiejszy MSM jest dosyć krótki – ale pełny wszelkiej maści „mądrości”, więc nikt nie powinien czuć się zawiedziony :P. Tym razem wybrałem książkę pt. „Przestępczość nieletnich – teoria i praktyka” pod red. Sylwii Ćmiel z 2012, a konkretniej artykuł autorstwa prof. Andrzeja Bałandynowicza zatytułowany „Agresja i przemoc w cyberprzestrzeni a przestępczość dzieci i młodzieży”. Co ciekawe, kolejny artykuł z tej książki jest pod względem niektórych treści bardzo podobny. Może kiedyś znajdę siłę, by i jego skomentować?

Gotowi?  Na początek kilka fragmentów o telewizji:

Cytuj

(…)Szczególny niepokój badaczy budzi jednak fakt, że sceny agresji i okrucieństwa stanowią stały komponent wielu filmów dla dzieci. Większość animowanych filmów adresowanych do najmłodszej widowni to brutalne kreskówki, które codziennie emitują zwłaszcza prywatne stacje telewizyjne. W wielu tego typu filmach ma miejsce skrajnie agresywny sposób postępowania w sytuacjach trudnych.

Ja tu od razu pomyślałem o Królu Lwie, nie wiem jak Wy :P.

Cytuj

Filmy takie uczą także najmłodszego widza, w jaki sposób może odnieść sukces, zachowując się agresywnie i stosując przemoc. Horrory, brutalne bajki z gatunku science fiction i inne filmy dla dzieci pełne przemocy i agresji, będące wytworem zachodniego przemysłu animacyjnego, zalały polski rynek telewizyjny nieomal całkowicie. Rodzime produkcje typu „Bolek i Lolek” i „Reksio” musiały ustąpić miejsca produkcjom z nowym, brutalnym i agresywnym bohaterem typu „Wojownicze Żółwie Ninja”, „Power Rangers”, „Batman”. W kinach z kolei postaci z filmów wychowawczych, takich jak „Król Lew” czy „Pocahontas” przegrywają z nowym, brutalnym i agresywnym bohaterem.

Eee… a kto dziecku pozwala oglądać horrory? Kto uważa je za filmy dla dzieci? I czym są bajki science fiction? Może Autor miał na myśli np. Erie Indiana? Co do roli wychowawczej Autor ma ciut rację, choć, nie wiem czy zauważył, że Król Lew jest miejscami dość brutalny (choćby sam finał).

lew_king07.jpg

Chociaż, po krótkim namyśle, zacząłem się zastanawiać - o jakie filmy animowane Autorowi chodzi? O Shreka? Albo Jak wytresować smoka czy Madagaskar? Przecież tamci bohaterowie są porównywalnie "brutalni" do Simby (o Pocahontas się nie wypowiem, bo film widziałem ze dwa razy w życiu), więc be przesady. No, chyba, że Autor wyznaje popularny pogląd, że "kiedyś, za mojej młodości to było... nie to, co teraz" :).

Cytuj

Współczesne seriale animowane dla dzieci, zwłaszcza japońskie, często z włoskim dubbingiem i tekstem czytanym przez lektora, uczą najmłodszych, jak osiągnąć sukces w szkole, domu czy na boisku, jak pokonać przeciwnika: trzeba go uderzyć, kopnąć, a najlepiej zabić.

„Często z włoskim dubbingiem”? Autor zatrzymał się na etapie Polonii 1! (BTW - kto oglądał Yattamanów, Gigi, Daimosa i W królestwie kalendarza ręka w górę :P) Nie przypominam też sobie takich scen w Pszczółce Mai czy Muminkach (no, w Smerfach bywało z tym różnie :P).

Cytuj

(…)Filmy jak „Sin City” czy „Piła 2” próbują zmienić tortury w estetyczną lub intelektualną podnietę, unieszkodliwiając ją pod względem moralnym.

Okeeej… nie wiem kto szuka intelektualnej rozrywki w Pile albo Sin City… Ktoś taki istnieje?

Dobra, czas na gry:

Cytuj

Przeciętny użytkownik gier komputerowych to zwykle młody człowiek, uczeń lub student. Wśród gier zawierających komponent agresji bądź przemocy wymienia się między innymi „gry symulacyjne”, „gry przygodowe”, „wyścigi”, „strzelanki”, „gry strategiczno-wojenne lub ekonomiczne”. Dokładne opisanie tych gier przez W. Poznaniaka wskazuje, że „nie są obojętne dla ich myślenia, odczuwania, dla ich systemu wartości, a także dla ich decyzji i zachowań.”

Ręce mi opadły przy tym fragmencie… Oczywiście, w każdej grze można się doszukiwać elementów „agresywnych” (tak, nawet w PONGu – przecież tam piłeczka obrywa :P), ale serio – strategie ekonomiczne? Chociaż, fakt, zawsze po rozgrywce w Cities Skylines mam ochotę komuś przywalić :P. A Wy nie? ;)

NOPE-meme.jpg

Cytuj

Zdaniem D. Sarzały gry elektroniczne zaczynają się stawać częścią oferty programu telewizyjnego w najgorszym tego słowa znaczeniu. Istnieje bowiem możliwość korzystania z nich za pomocą tego samego odbiornika, czyli programu telewizyjnego, który w coraz większym stopniu staje się programem interaktywnym.

To konsole są… programami telewizyjnymi? A może chodziło o takie „gry-programy TV” jak Hugo? To ma sens… ale wymyka się powyższemu opisowi. Inna sprawa, że:

Cytuj

Tenże autor zwraca uwagę, że podanie precyzyjnej prawnie definicji gry komputerowej nie jest łatwe, ponieważ często trudno jest określić, co właściwie stanowi grę komputerową, co program edukacyjny, a gdzie zaczyna się interaktywny program telewizyjny.

 Ja mam bardzo proste rozwiązanie (choć, nie będzie ono prawne - ale co tam! :))! Gra komputerowa – szeroko pojmowany program komputerowy mający za zadanie dać użytkownikowi rozrywkę (i czasem, opcjonalnie, czegoś nauczyć), wymaga komputera, konsoli lub podobnego sprzętu; Program telewizyjny – szerokie pojęcie obejmujące wszelkie telewizyjny produkcje audiowizualne, skierowane do różnych odbiorców; Program edukacyjny: 1. telewizyjny program o charakterze edukacyjnym, którego odbiorcami są zwykle dzieci i młodzież w wieku szkolnym; 2. program komputerowy mający na celu uczenie użytkownika różnych przydatnych w życiu czynności (poprawne pisanie, gramatyka, matematyka itd.);.

To nie było takie trudne, prawda? :P

Cytuj

Zaangażowanie się dziecka w grę komputerową nie polega jedynie na biernej percepcji treści wizualnych, lecz uruchamia różne obszary jego aktywności. Młody gracz nie tylko obserwuje, ale także osobiście dokonuje aktów brutalnej agresji. (…) Niezależnie od faktu, że jest to agresja wirtualna, osoba grająca oswaja się z nią i nabiera sprawności. Przede wszystkim, żeby grać i wygrywać, musi identyfikować się z bohaterem-agresorem, który zarówno zabija, jak i dokonuje wielu innych czynów wyrafinowanej przemocy i okrucieństwa.

Nigdy tego nie zrozumiem – dlaczego spychologia zakłada, że gracz „uczy się” zachowań od bohaterów gier? Jakie są na to dowody naukowe? (poza, oczywiście „tak mi się wydaje”) Rzecz jasna rozumiem, że np. siedmiolatek może wierzyć, że jak założy strój Supermana to będzie latał – ale to nie jest w żadnym stopniu wina gier, filmów czy seriali, a nieodpowiedzialnych rodziców, którzy nie potrafią wytłumaczyć swojej latorośli czym się różni prawda od fikcji – a jedynie zostawiają pociechę przed ekranem, by nie przeszkadzała i siedziała cicho. Ale, standardowo, lepiej „zepchnąć” odpowiedzialność na kogoś innego, prawda?

Cytuj

(…)Agresja i przemoc obecna w grach komputerowych wbudowana jest w ich reguły oraz każdorazowo nagradzana poczuciem sukcesu. Niepodejmowanie przemocy uniemożliwia kontynuowanie gry i prowadzi do porażki.

Oczywiście – przecież takie Simsy nagradzają mordowanie ludzików, w Cities: Skylines niszczymy miasta, a co się dzieje w arcybrutalnym RollerCoaster Tycoonie to nawet nie wspomnę :P.

Cytuj

Natomiast zabijając przeciwników, grający zyskuje „nowe życie”, co umożliwia mu dalszą grę i ponowne zabijanie, za które nie otrzymuje żadnych kar, lecz atrakcyjne premie.

Dobrze czytacie – 2012 i życia w grach (który już raz piszę te słowa?). Nie dziwi mnie brak przypisu – bo Autor musiał to od kogoś spisać.

Cytuj

„Wirtualna śmierć” wprowadza jednocześnie w podświadomość gracza poczucie swej relatywności, bezbolesności, a nawet odwracalności, w związku z tym traci nie tylko swą naturalną grozę, lecz staje się widowiskowo atrakcyjna i nabiera wymiaru przygodowego.

Nie wiem, czy Autor to zauważył, ale „wirtualna śmierć” jest… wirtualna. Nierzeczywista. (edit po komentarzu @SerwusX - dzięki :)) Dokładnie taka sama pojawia się w filmach, książkach, komiksach, teatrze…

Cytuj

Uzależnienie osiągnięcia sukcesu od stosowania przemocy i zabijania przeciwników sprawia, że akty brutalnej agresji stają się warunkiem skutecznego działania i tym samym zyskują pozytywne znaczenie.

Taa, bo przecież żołnierze podczas wojny otrzymują medale za unikanie przemocy… a tak, zapomniałem – wojny to wina gier komputerowych :/.

Cytuj

Nad negatywnymi skutkami przemocy dla psychiki człowieka w mediach elektronicznych zastanawia się także P. Chocholska. Jej zdaniem w rozmowach internetowych pojawia się nieporównywalnie więcej obelg, wyzwisk i przekleństw niż ma to miejsce twarzą w twarz. Częściej też broni się swego zdania do upadłego. Zwraca ona uwagę, że w odróżnieniu do kontaktów bezpośrednich, w których istotną rolę odgrywają komunikaty niewerbalne (gesty, mimika twarzy), w Internecie porozumiewamy się wyłącznie słowem pisanym. Jest to więc kontakt zubożony i może być źle odczytany. W ten sposób dochodzi do eskalacji agresji, która w kontakcie twarzą w twarz dawno już zostałaby zażegnana lub konflikt wcale nie rozpocząłby się. Autorka sygnalizuje także, że w sieci pozwalamy sobie na więcej. (…) Autorka wyraża pogląd, że wzajemne słowne wyżywanie się na sobie służy tylko i wyłącznie nakręcaniu spirali agresji i nie pomaga rozwiązywać problemów. Warto zrewidować swoje reakcje i czasem odpuścić sobie natychmiastowe reagowanie agresją na coś, co niekoniecznie jest atakiem na nas.

Przytoczyłem niemal cały fragment, bo 1. nie mam pojęcia jak ma się do tematu gier komputerowych, 2. nie wiem w jaki sposób Autorka wyliczyła „liczbę obelg” w internecie i rzeczywistości (może nas podsłuch*je?), 3. czy bronienie swojego zdania (nawet najbardziej durnego) jest czymś złym? To, przynajmniej moim zdaniem, lepsze, niż bycie „chorągiewką”, 4. o emotikonach Autorka nigdy nie słyszała?, 5. w kontakcie twarzą w twarz równie dobrze mogłoby się skończyć na obiciu owych twarzy przez interlokutorów – zależy od ich poziomu intelektualnego, oczywiście (przecież kibole się nie tłuką między sobą tylko ze względu na inne barwy szalików, nie? A nie – to przecież też wina gier :(), 6. ostatnie zdanie jest mądre :).

I na tym zakończę dzisiejszy wpis :).

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Kolejny "ekspert", który chodzi w koszulce z napisem "Nie znam się, ale się wypowiem".

Dlaczego jest przyzwolenie na publikowanie pisanin takich ludzi? Autor omawianego tekstu najprawdopodobniej nigdy w życiu nie grał w żadną grę, może tylko zaglądał komuś przez ramię w trakcie gry, przepisuje zapewne bzdury, które są bzdurami przepisanymi z innych przepisanych bzdur.

Jak słusznie zauważyłeś, facet "zatrzymał się" na etapie Polonii 1 z filmami animowanymi. I zdaje mi się, że ostatnią grę widział w mniej więcej w tamtym czasie.

"Nie znam się, ale się wypowiem". Profesorek od siedmiu boleści...

  • Upvote 1
Link do komentarza

A to ponoć na zarządzanie idą wszystkie bezmózgi.... Poza tym: "profesor" powielający po raz n-ty te same bzdury? Dobra - artykuł, ale do jasnej ciasnej, jeżeli te marne wypociny mają mieć choćby zadatki do pracy naukowej, to powinny spełniać jakieś warunki (odkrywczość, podejście krytyczne i takie tam); przynajmniej mnie mój PROFESOR (człowiek KLASA sama dla siebie, masa wiedzy teoretycznej i praktycznej) tak uczył na prowadzonym przez siebie seminarium, jeśli autor tych śmieci też prowadzi seminaria i ocenia prace dyplomowe, to wolę nie wiedzieć jaki chłam przepuszcza.

Sorki Yoda, że moje komentarze pod Twoimi wpisami są (ehem) zawsze w podobnym tonie, ale po prostu krew się we mnie gotuje jak widzę bełkotem pisane PRAWDY NAÓKOWE pochodzące od ludzi, którzy nie mają żadnych praw do tytułów i stopni.

A za przytaczanie jako ("najświeższych"?) przykładów rożnych rzeczy z początków lat 90-tych (anime z polonii, doom, itp), to jak znajdę, to osobiście z klifu zrzucę!

  • Upvote 1
Link do komentarza
3 minuty temu, orzel286 napisał:

A to ponoć na zarządzanie idą wszystkie bezmózgi.... Poza tym: "profesor" powielający po raz n-ty te same bzdury? (...) A za przytaczanie jako ("najświeższych"?) przykładów rożnych rzeczy z początków lat 90-tych (anime z polonii, doom, itp), to jak znajdę, to osobiście z klifu zrzucę!

Polecam wygooglowanie nazwiska Autora :).

3 minuty temu, orzel286 napisał:

Sorki Yoda, że moje komentarze pod Twoimi wpisami są (ehem) zawsze w podobnym tonie, ale po prostu krew się we mnie gotuje jak widzę bełkotem pisane PRAWDY NAÓKOWE pochodzące od ludzi, którzy nie mają żadnych praw do tytułów i stopni.

Wiem, też cisnął mi się różne komentarze na klawiaturę, co poradzić przy takich bzdurach?;)

Link do komentarza

Napisal pod teze, to i argumenty ja potwierdzajace przytoczyl. Nadawalby sie na polityka lub eksperta zapraszanego do TV w celu potakiwania politykom. 

  • Upvote 1
Link do komentarza

Obecnie kończę studia techniczne i trochę miałem do czynienia z różnego typu artykułami i publikacjami, głównie naukowymi. Zauważyłem, że często jest tak, że pierwszy artykuł w danym temacie jest naprawdę wartościowy. Im więcej publikacji się pojawia, tym większa jest odtwórczość. Starczy przetłumaczyć kilka artykułów (często starych i już nieaktualnych w danym temacie), trochę pozmieniać, dopisać trochę własnego pustosłowia i już mamy gotową publikację, której wartości intelektualna jest praktycznie zerowa, ale można wpisać sobie ją jako "dorobek naukowy". I potem mamy takie perełki. Przeważnie nikomu nawet nie chce się sprawdzać oryginalności danego tekstu, a oszukanie systemów antyplagiatowych to naprawdę jest pikuś. Mam wrażenie, że powstały one właśnie po to, żeby płazem uchodziło plagiatowanie w środowiskach akademickich; jeżeli coś przeszło przez to dziurawe sito, to znaczy, że "autor" na tyle pozmieniał kradzione fragmenty, że nikt tego nie wykryje (a nawet gdyby, to co z tego, przecież przeszło przez system!).

Tutaj (i nie tylko tutaj) ewidentnie widać, że autor nie ma pojęcia, jak ugryźć temat, ale jego koledzy najwyraźniej też nie, więc nikt błędów nie wytknie. Ale potem na takie teksty trafiają ludzie, którzy trochę bardziej ogarniają temat i dzięki temu mamy potem trochę uciechy. :) Nie twierdzę, że gracze są lepszymi psychologami od psychologów. Po prostu my mamy do czynienia z pewnymi zachowaniami i postawami na co dzień i jesteśmy w stanie zauważyć, co z tych artykułów faktycznie ma sens, a co jest jedynie badziewnym wymysłem, nie mającym pokrycia w rzeczywistości.

BTW, wirtualny pochodzi od angielskiego słowa virtual, które oznacza rzeczywisty. :P

  • Upvote 1
Link do komentarza
12 godzin temu, SerwusX napisał:

(...)Im więcej publikacji się pojawia, tym większa jest odtwórczość. Starczy przetłumaczyć kilka artykułów (często starych i już nieaktualnych w danym temacie), trochę pozmieniać, dopisać trochę własnego pustosłowia i już mamy gotową publikację, której wartości intelektualna jest praktycznie zerowa, ale można wpisać sobie ją jako "dorobek naukowy". I potem mamy takie perełki. (...)

Sama ilość publikacji mogłaby być okej, ale, tak jak piszesz, o ile wnoszą coś nowego do tematu. Tymczasem, nic takiego się nie dzieje (no, są chlubne i całkiem liczne wyjątki, więc nie przesadzajmy ;)).

12 godzin temu, SerwusX napisał:

(...) Przeważnie nikomu nawet nie chce się sprawdzać oryginalności danego tekstu, a oszukanie systemów antyplagiatowych to naprawdę jest pikuś. Mam wrażenie, że powstały one właśnie po to, żeby płazem uchodziło plagiatowanie w środowiskach akademickich; jeżeli coś przeszło przez to dziurawe sito, to znaczy, że "autor" na tyle pozmieniał kradzione fragmenty, że nikt tego nie wykryje (a nawet gdyby, to co z tego, przecież przeszło przez system!).(...)

System antyplagiatowy nadaje się najwyżej do prac magisterskich. W przypadku takich artykułów recenzent powinien uwalić takie bzdury... Niestety, jak znam życie tymi recenzentami są tacy sami znawcy, więc tak się nigdy nie stanie. A szkoda.

12 godzin temu, SerwusX napisał:

Tutaj (i nie tylko tutaj) ewidentnie widać, że autor nie ma pojęcia, jak ugryźć temat, ale jego koledzy najwyraźniej też nie, więc nikt błędów nie wytknie. Ale potem na takie teksty trafiają ludzie, którzy trochę bardziej ogarniają temat i dzięki temu mamy potem trochę uciechy. :)

Oj tak. Gorzej, że takich tekstów jest naprawdę dużo. Gdy już myślę "no, to chyba wszystko" trafiam na kolejną książkę... a potem czytam bibliografię w niej... i toczy się to dalej...

12 godzin temu, SerwusX napisał:

Nie twierdzę, że gracze są lepszymi psychologami od psychologów. Po prostu my mamy do czynienia z pewnymi zachowaniami i postawami na co dzień i jesteśmy w stanie zauważyć, co z tych artykułów faktycznie ma sens, a co jest jedynie badziewnym wymysłem, nie mającym pokrycia w rzeczywistości.

Ciekawostka - prof. Bałandynowicz psychologiem nie jest. Jest profesorem nauk prawnych (http://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=57672&_k=mnnrx0). Polecam też wygooglować jego nazwisko :).

12 godzin temu, SerwusX napisał:

BTW, wirtualny pochodzi od angielskiego słowa virtual, które oznacza rzeczywisty. :P

Dzięki za komentarz - już poprawiłem :).

15 godzin temu, Tesu napisał:

Napisal pod teze, to i argumenty ja potwierdzajace przytoczyl. Nadawalby sie na polityka lub eksperta zapraszanego do TV w celu potakiwania politykom. 

Cóż... wszystko zgodnie z Małym Słownikem Spychologicznym :P

Edytowano przez MajinYoda
Link do komentarza
20 godzin temu, MajinYoda napisał:

Polecam wygooglowanie nazwiska Autora :).

 

4 godziny temu, MajinYoda napisał:

Ciekawostka - prof. Bałandynowicz psychologiem nie jest. Jest profesorem nauk prawnych (http://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=57672&_k=mnnrx0). Polecam też wygooglować jego nazwisko :).

OMG, jakim cudem? Swoją drogą - w niektóre linki się bałem klikać w trosce o swoje - hem, hem - zdrowie psychiczne.

Ehhh, może to ja miałem takie szczęście, ale prawnicy (różnych specjalności), których dane mi było spotkać, mimo swojej "specyficzności" (coś jak programiści) mieli naprawdę tęgie rozumy. Świat się chyba jednak skończył w 2012...

Edytowano przez orzel286
  • Upvote 1
Link do komentarza
27 minut temu, orzel286 napisał:

OMG, jakim cudem? Swoją drogą - w niektóre linki się bałem klikać w trosce o swoje - hem, hem - zdrowie psychiczne.

No, ja kliknąłem... Ale nadal jestem CałKJEMM NoRmalnyyYY!!11oneonejedenjeden ;).

27 minut temu, orzel286 napisał:

Ehhh, może to ja miałem takie szczęście, ale prawnicy (różnych specjalności), których dane mi było spotkać, mimo swojej "specyficzności" (coś jak programiści) mieli naprawdę tęgie rozumy. 

Ja miałem zajęcia z prawnikiem (zajmującym się prawem prasowym) i był (zapewne nadal jest) świetnym wykładowcą (choć sporo wymagał :)).

Edytowano przez MajinYoda
Link do komentarza
6 godzin temu, MajinYoda napisał:

System antyplagiatowy nadaje się najwyżej do prac magisterskich. W przypadku takich artykułów recenzent powinien uwalić takie bzdury... Niestety, jak znam życie tymi recenzentami są tacy sami znawcy, więc tak się nigdy nie stanie. A szkoda.

Moim zdaniem, nie nadają się tylko do tego, żeby prace się ostatecznie różniły, dlatego ma się do nich dostęp przed publikacją. :) 

6 godzin temu, MajinYoda napisał:

Dzięki za komentarz - już poprawiłem :)

Kiedyś czytałem, że w XX wieku, kiedy ludzie zachwycali się wirtualną rzeczywistością, uznali, że jest jak prawdziwa, że aż ukuli termin virtual reality. :P Według SJP:

Cytuj

1. «stworzony w ludzkim umyśle, ale prawdopodobnie istniejący w rzeczywistości lub mogący zaistnieć»

2. «wykreowany na ekranie komputera, telewizora, ale tak realistyczny, że wydaje się rzeczywisty»

 

  • Upvote 1
Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...