Skocz do zawartości

ArryBlog

  • wpisy
    47
  • komentarzy
    320
  • wyświetleń
    39310

Dark Souls Boss run - czyli lista bosów okiem mym zacnym


Arry

599 wyświetleń

Oto moja-jedyna-subiektywna-super-wypasiona lista bossów z Dark Souls. Lista jest ułożona od najgorszego do najlepszego (według mnie) bossa w grze i uwględnia DLC. UWAGA NA SPOILERY – czujcie się ostrzeżeni :)

 

26 - Bed of Chaos:

Łoże chaosu czy jak tam zwał. W każdym razie jest to ten moment, w którym dość powolny aRPG polegający na cierpliwości i wyczuciu podczas wyprowadzania ciosów zmienia się w platformówkę a'la Mario. Zapadające się kawałki posadzki (nierzadko pod nogami postaci). Ataki obszarowe, które mimo ich zablokowania są w stanie zmieść gracza do dziury. Idealnie wymierzony skok na korzeń, o którym by nikt nie pomyślał, żeby na niego skakać. Całość ratuje tylko fakt, że jednak ktoś poszedł po rozum do głowy i po przejściu do kolejnej fazy walki boss w niej już pozostaje mimo śmierci postaci.

Co do historii tego czegoś, to jest ona dość prosta i mało porywająca. Ot wiedźma z Izalith próbując rozpalić nowy ogien, który miał zastąpić ten gasnący, wytworzyła takiego potworka, który poprzemieniał różne osoby w demony.
Worst Dark Souls boss.

 

25 - Demon Firesage:

Co może być gorsze od paskudnego reskina? Paskudny reskin umieszczony na łączeniu dwóch lokacji powodujący lagi związane z ładowaniem się tekstur w tychże lokacjach (ok, mogłem nie grać na modach poprawiających tekstury, ale...). Boss ma więcej wad niż zalet, dlatego pokonany został tylko przez Bed of Chaos.

 

24 - Stray Demon:

Paskudny reskin paskudnego bosa. Dodatkowo znajdujący się w tej samej lokacji. Jakby tego było mało, to podczas powrotu do Azylu nic, absolutnie NIC nam nie mówi, że

Spoiler

po wlezieniu na środek pomieszczenia podłoga pod nami się zawali (oczywiście pod znajdującymi tutaj mobkami się nie zawala) i upadek zeżre nam sporą część życia.

Na plus zaliczyć można to, że boss ma trochę inny zestaw ataków niż Asylum Demon oraz wypluwa sztabę tytanitu po zabiciu. No i że jest opcjonalny.

 

23 - Seath the Scaleless:

Zatem tak: Przechodzi człowiek przez mgłę. Pojawia się pasek życia i wielki boss. No to walka!

Spoiler

Walka, której nie można wygrać, a trzeba przegrać. Walka po której wszystkie zebrane dusze zostają na arenie, na której czeka nieśmiertelny boss, i żeby je odzyskać trza się przedrzeć przez całą lokację z INNEGO ogniska, niż się przyszło na tą walkę, nie mogąc się przy okazji teleportować ani za pomocą michy od Gvynewere ani kości wiodącej do domu... Walka, która może się skończyć potencjalną klątwą czyli obniżeniem maksymalnego poziomu życia do 50%, co gdy nie ma się odpowiedniego przedmiotu jest bardzo do bani (patrz wcześniejsze zdanie o teleportacji i przedzieraniu się przez całą lokację)...


Walka z Seathem w jaskiniach jest już normalnym starciem, w którym dziada można już utłuc, ale nie zmienia to faktu, że jednak pierwsze z nim spotkanie może okazać się naprawdę frustrujące, jeżeli ktoś nie użyje pierścienia chroniącego użytkownika w czasie śmierci przed stratą dusz i człowieczeństwa.

Pod względem umiejscowienia w świecie przedstawionym jest to dość ważna postać, niemniej nawet ważność fabularna nie jest w stanie przysłonić wad tego gada.

 

22 - Moonlight Buterfly:

Naprawdę? Motyl? Przede wszystkim jest to walka, w której postać nastawiona na zwarcie ma po prostu przerąbane. Wróg sobie lata ponad mostkiem, na którym stoi postać gracza i zasypuje go różnorakimi czarami, a nie mając broni dystansowej można jedynie turlać się w te i wewte i czekać aż usiądzie sobie nażreć się kwiatków... No i motyl?!

 

21 - Ceaseless Discharge:

Mamy tutaj wielkiego bossa, który wali jak rozpędzona lokomotywa, walka z nim polega na bieganiu w te i wewte i naparzaniu go po łapie,

Spoiler

bądź przeciągnięciu go aż na sam początek areny, gdzie nagle staje się bezsilny.

Na PC, przez to, że pierdzi lawą jest tak bolesny dla oczu, że walka z nim to wizualna katorga (niestety JEGO modami nie udało sie poprawić...).

Co nieco ciepłych uczuć wobec tego patafiana mógłby wzbudzić fakt, że jest biednym młodszym braciszkiem pilnującym zwłok siostry, ale... who cares?

 

20 - Centipdede Demon:

Mówiąc szczerze, ten boss miałby sens, gdyby nie wszechobecna waląca po oczach lawa oraz małe wysepki, na których wyżej wspomniana nas nie pali. Oczywiście boss jest wielki a obszar jego ataków jest ogromny. Ponadto czasem siedzi na środku lawy i wali w bohatera atakami z odległości... Wizualnie też mi nie przypadł do gustu, a poza tym, jest kolejnym bossem (prawie) pod rząd w jednej z najgorszych lokacji jakie są w grze czyli duo Demon Ruins i Lost Izalith...

 

19 - Taurus Demon:

Drugi boss w grze. Jego problemem jest to, że niczym się nie wyróżnia. Niby wielgachny i mający wzbudzać respekt, ale jego wejście jest takie jak pierwszego bossa, a przerośniętego taurena da się pokonać wykonując w kółko ataki z zeskoku (trochę podobnie jak pierwszego bossa).

 

18 - Pinwheel:

Po przedarciu się przez katakumby to ten boss wyda się spacerkiem w parku. Bez przedzierania się przez powyższą lokację też jest spacerkiem w parku. Jest tak żałosny, że postać na wyższych poziomach (np. po Anor Londo) ma go na trzy hity.

Niby, że jest to zespolona za pomocą czarów w jedno rodzina nekromanty. Wizualnie fajnie on wygląda, ale jednak się zastanawiam jak, no kurde JAK ta żałosna pokraka była w stanie ukraść Nito rytuał rozpalenia ognia i zdobyć panowanie nad kryptami?
Chociaż, jak teraz myślę, to twardziel Nito siedzi w trumnie, więc...

 

17 - Capra Demon:

Sytuacja wygląda następująco. Właśnie pokonaliśmy bossa (drugiego, albo trzeciego w grze), czujemy się naprawdę twardzi, chociaż jednak na niskim poziomie doświadczenia. Po przedarciu się przez całą masę zasadzek w niższych partiach lokacji Undeadburg, wchodzimy przez mgłę i... zostajemy na dzień dobry pieprznięci dwoma maczetami tegoż demona. Jakby tego było mało oprócz agresywnego i silnego bosa mamy tutaj dwa nieumarłe psy, które skaczą nam do gardła. Dorzucić należy do tego wszystkiego małą arenę i voila! Poza pierwszym atakiem, psami i małą ilością miejsca to walka jest nawet ok. No ale...
 

Spoiler

Pocieszeniem jest to, że bossa da się utłuc nie wchodząc na arenę.

 

16 - Dark Sun Gwyndolin:

Ten to dopiero potrafi napsuć krwi. Walka polega na ciągłym gonieniu go, jednocześnie unikając jego magii i strzał, pacnięciu delikwenta po facjacie kilka razy, po czym tenże się teleportuje kilkanaście metrów dalej i całą procedurę należy powtórzyć.

O tyle dobrze, że jest bossem całkowicie opcjonalnym. No a jak już walczymy, to po wygranej walce można wyrobić sobie badga: Wkopałem ostatniemu bóstwu w Anor Londo!

 

15 - Asylum Demon:

Niezły wstęp do gry, nie dość, że boss, to jeszcze pierwszy przeciwnik w grze, który chce nam zrobić krzywdę. Demon spada z dachu, gracz myśli "o rany, co teraz?" i najprawdopodobniej ginie próbując z nim walczyć złamanym mieczem. Jednakże cała sytuacja służy do nauki. Przede wszystkim nie ze wszystkimi od razu należy walczyć, czasem należy znaleźć lepszy sprzęt, a po drugie (to już przy późniejszym podejściu) uczy ataku z zeskoku. Na minus zaliczyć można fakt, że poza pierwszym wrażeniem boss nie ma nic do zaprezentowania, jest paskudny oraz to, że ma jeszcze dwa klony w grze.

 

14 - Iron Golem:

Wielki żelazny golem na szycie fortecy najeżonej pułapkami, ostatnie wyzwanie, największy test itp. Walka z nim nie jest trudna bo jest cholernie powolny i jedynie na co trzeba uważać, to żeby nie spać ani żeby nas nie zrzucił (no chyba, że nie zabije się jednego rzucającego bombami giganta). Z jednej strony nie jest to przeciwnik zły, ale z drugiej, brakuje mu "tego czegoś".

 

13 - Gravelord Nito:

Wielki badass, który gdy coś się złego dziać zaczęło schował się w trumnie. Wizualnie boss jest naprawdę imponujący, a podczas walki przeszkadzać będą nam jego pomagierzy-szkielety (które częściej są rozwalane przez ataki samego bossa niż przez nas). Walka może być dość wymagająca, chyba że ma się błogosławioną broń, która sprawia, że szkielety już nie wstają. Wejście na arenę równoznaczne jest z upadkiem zabierającym nam część życia, które trzeba leczyć.

W sumie to trudno powiedzieć dlaczego, ale tego bossa za bardzo nie lubię. Oczywiście, jest to jeden z trzech pierwszych bogów. Walka wymaga co nieco umiejętności i wytrwałości. Jednakże z jakoś nie przypadł mi do gustu i dlatego taka a nie inna pozycja.

 

12 - Crossbreed Priscilla:

Opcjonalny i początkowo przyjazny boss znajdujący się w ukrytym poziomie, do którego dostęp można zyskać odwiedzając wcześniej inny ukryty poziom i znajdując tam pewną lalkę. To dopiero jazda! Po zadaniu jej kilku ciosów rozpoczyna się walka w której to przeciwniczka potrafi stać się niewidzialna, a jedynym sposobem na wyśledzenie gdzie się znajduje, jest obserwacja śniegu i pojawiających się na nim śladów. Poza tym walka z nią nie jest trudna - chociaż jej kosa powodująca krwawienie może napsuć... krwi.

No właśnie. Ma wielką kosę i puchaty ogon :)

 

11 - Four Kings:

Walka odbywa się w otchłani czarnej jak... otchłań. Bo to w sumie jest Otchłań. Żeby móc w ogóle z wrogiem się zmierzyć trzeba przeprowadzić akcję odprowadzania nadmiaru wody z zatopionego miasta, znaleźć wejście do otchłani i założyć pewien pierścień bo inaczej nas otchłań zje i dopiero wtedy wskoczyć.

Uff. A jak walka? Ano walka promuje raczej agresywny styl gry, bowiem jak nazwa wskazuje królów jest... 5, albo i więcej :) Każdy następny pojawia się po pewnym czasie od pojawienia się poprzedniego, więc jeżeli wystarczająco szybko macha się mieczem to można utłuc takiego delikwenta przed tym jak następny wyskoczy. Każdy król ma 1/4 życia całego bossa jednakże są pewne przypadki że zabicie 4 nie wystarczy do wygrania walki, a czasem już utłuczenie 3 zakończy bój.

Minus jest taki, że trzeba mieć pierścień i jak się zginie, to trzeba naprawdę daleko lecieć od ogniska.

 

10 - Sancturary Guardian:

Pierwszy boss w DLC. Mówiąc szczerze mam z tą chimerą pewien problem. Z jednej strony ma bardzo szeroki wachlarz ataków, jest dość agresywny i wali też całkiem mocno. Problemem jest to, że do DLC zawsze wchodziłem wysokopoziomową postacią będącą tuż pod koniec gry, a co za tym idzie sam boss nie stanowił wielkiego wyzwania. W przeciwieństwie do reszty DLC...

 

9 - Gaping Dragon:

Smok, który wywarł na mnie naprawdę spore wrażenie. Przede wszystkim cut-scenka na wejściu naprawdę dobrze stopniuje napięcie. Po drugie boss, a raczej walka z nim pokazuje nam jak ważne jest wykorzystanie wszystkich możliwych atutów (w tym przypadku sporej powierzchni jaką mamy tutaj do dyspozycji), oraz czasem jednak nie warto ani blokować ani namierzać.

Poza tym boss po prostu wygląda obłędnie. Byłby wyżej gdyby nie to, że jest on zbyt łatwy.

 

8 - Manus, Father of the Abyss:

A tutaj mamy sytuację odwrotną. Ostatni boss z DLC jest wielki, uber agresywny, wali mocniej niż rozpędzona lokomotywa, a w drugiej fazie spamuje ponadto czarną magią i jeżeli pominęło się pewien przedmiot podczas przedzierania się przez Oolacile, bądź nie umie się nim posługiwać, to ma się pecha.

Jest to według mnie najtrudniejszy przeciwnik w całej grze. Osobiście go nie lubię i tyle. Może jestem noobem i casualem.
 

Spoiler

Co ciekawe dziada da się utłuc spoza areny – wymaga to cierpliwości, dużej ilości strzał i pierścienia, ale się da.

 

7 - Bell Garogyles:

Tak, tu już robi się ciasno. Boss, czy raczej bossowie, będący trzecim w grze. Wchodzisz na dzwonnicę, tłuczesz się z gargulcem a tu BAM, drugi do kolekcji. I w dodatku zmieniają taktykę. Bez odwiedzin u Andre i ulepszenia sprzętu się nie obejdzie. Walka ta pokazuje jak ważne są w tej grze ulepszenia (bardziej niż statystyki postaci, ale jednak trochę mniej niż umiejętności gracza) oraz tzw. crowd control czyli walka z wieloma przeciwnikami jednocześnie.
Trochę przy tym wrogu ginę, ale nigdy nie jest t męczące i satysfakcja ze zwycięstwa jest zawsze bardzo duża.

 

6 - Sif the Great Grey Wolf:

Wielki wilk z wielkim mieczem. Już sam fakt, że motyw lecący podczas walki nie jest standardowym zagrzewającym kawałkiem, ale powolną melodią z raczej smutnymi tonami daje do myślenia. A po poznaniu historii zwierzaka i jego motywacji aż żal się robi, że jest to boss obowiązkowy.
Ponadto jeżeli przed spotkaniem z Sifem przejdziemy DLC i wykonamy pewne poboczne zadanko, to cut-scenka na rozpoczęcie starcia będzie inna niż standardowa.

Walka nie jest trudna, ale nie wydaje mi się, żeby to miał być cel tego starcia. Raczej pokazanie, że słowo "bohater" czy "ten dobry" niekoniecznie musi pasować do postaci gracza.

 

5 - Chaos Witch Quelaag:

Kolejny boss, który stanowi spore wyzwanie. Pajęczy demon pluje lawą, więc jest w stanie ograniczyć pole walki (ale nie ma tyle lawy co w przypadku Centipdede Demona). Sama Quelaag walczy przy pomocy ognistego miecza i potrafi naprawdę skutecznie nim wymachiwać. Z drugiej jednak strony boss pozwala na dość dużą elastyczność w doborze taktyki. Można tańczyć pomiędzy nogami pająka i unikać ciosów, można blokować i wyprowadzać kontry, ba, można nawet wziąć łuk i poprzez skuteczne strzały w głowę ukatrupić przeciwniczkę.

Co ciekawe Quelaag walczy z nami, żeby chronić swoją, znajdującą się dalej, chorą siostrę.

Zatem do dzieła, tłucz złego demona bohatyrze!

 

4 - Black Dragon Kalameet:

To jest walka ze smokiem! Przede wszystkim bez pomocy Gougha nie ma nawet co myśleć o próbie stawiania czoła bestii. Dopiero gdy łucznik sprowadzi jaszczura na ziemię można próbować się z nim zmierzyć. A i tak nie jest to łatwe zadanie. Kalameet to agresywny skurczybyk z dość zróżnicowanym zestawem ataków. Na szczęście dolina, w której walczymy ze smokiem pozwala na dużo manewrów.

 

3 - Ornstein & Smough:

Połowa gry, Anor Londo, dwóch nawzajem uzupełniających się bossów. Zasadniczo jest to swego rodzaju mur w grze. Po pokonaniu Ornsteina i Smougha jest już z górki (aż do DLC). My mamy do dyspozycji dużą arenę z filarami mającymi nam pomóc rozdzielić duet. Oni mają do dyspozycji szybkiego wojownika walczącego włócznią, oraz powolnego tanka z wielkim młotem. Dodatkowym smaczkiem jest druga faza – gdy już jeden z przeciwników padnie, wtedy ten pozostały przy życiu przejmuje jego moc i regeneruje hpki - zatem może ona się różnić w zależności, kogo ukatrupimy najpierw.

Powiem szczerze, że skala wyzwania jest momentami przytłaczająca – szczególnie jak walczy się samemu. Ale z drugiej strony kiedy grając po raz pierwszy w DS pokonałem tego bossa/bossów czułem się jakbym sam był bossem.
Rozumiem, że niektórzy psioczą na zbyt wyśrubowany poziom trudności tego starcia, ale mi tam się ono podobało i przyniosło sporo satysfakcji.

 

2 - Gwyn Lord of Cinder:

Może zaskoczenie a może nie, ale główny boss w grze nie zajął pierwszego miejsca. Przede wszystkim zamiast epickiej rozwałki dostajemy raczej dołujący pojedynek z cieniem, który pozostał po niegdyś najbardziej wpływowej jeżeli nie najpotężniejszej postaci w całym wykreowanym uniwersum. Podobnie jak u Sifa grający w tle motyw na pianinie bynajmniej nie nadaje starciu podniosłości, a samo zwycięstwo okazuje się nad wyraz... puste.

Spoiler

Jedynym mankamentem walki jest to, że Gwyna da się bardzo łatwo sparować i wyprowadzić ripostę.

 

1 - Knight Artorias:

No inaczej być nie mogło. Starcie z samym Artoriasem jest nie tyle walką z bossem, co bardziej pojedynkiem dwóch potężnych przeciwników. Oczywiście, rycerz może nas zmasakrować kilkoma celnymi ciosami (i to pomimo że, według niektórych fanów, posługuje się słabszą ręką, a jego dominująca – lewa – zwisa bezużytecznie), oczywiście jest większy. Ale z drugiej strony nie stoi i nie pozwala się okładać postaci gracza (jak większość bossów) tylko wykonuje odskoki i uniki.

Taki pojedynek bardziej do mnie przemawia, niż jakikolwiek boss pokazujący "jaki to ja nie jestem twardy i jak to mnie nie ruszają twoje ciosy".

Dla mnie bezdyskusyjnie najlepsza walka w całej grze!

Plus możemy uratować honor jednej z nabardziej ikonicznych postaci całego uniwersum. A to, że nasze heroiczne czyny z DLC zostaną przypisane właśnie Artoriasowi? Cóż, czasem nawet w tej grze okazuje się, że jednak trochę zasługujemy na miano 'bohatera".

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...