Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138755

Humaniści i ich czarna legenda:


muszonik

789 wyświetleń

Jakiś czas temu Velahrn zaproponował napisanie tekstu o życiu ze swojego hobby. Postanowiłem pociągnąć temat, zaczynając od studiów w kierunku, który się lubi, a potem przejść do innych dziedzin. Niemniej jednak pierwszy punkt rozrósł się tak bardzo, że postanowiłem wpis rozbić na dwie części.

Pierwsza będzie traktowała o studiowaniu tego, co nas interesuje oraz o micie humanisty.

Otóż: jak powszechnie wiadomo studiowanie na kierunkach humanistycznych, jak stosunki międzynarodowe, archeologia, historia i historia sztuki, filozofia, wszelkiej maści filologie, dziennikarstwo, europeistyka, pedagogika etc. jest pewną drogą do bezrobocia.

Ile w tym jest prawdy?

Nie tylko humaniści:

Otóż: prawdy jest w tym wiele. We współczesnych czasach dyplom ukończenia szkoły wyższej nie gwarantuje ani zatrudnienia, ani też dobrej płacy. Zjawisko to dotyczy jednak nie tylko humanistów, ale też i absolwentów innych kierunków. Osobiście znam informatyka, który pracuje na kasie w supermarkecie, inżyniera lotnictwa, który jest nocnym stróżem, weterynarza, który pracuje w ZOO jako czyściciel wybiegów. Także znaczna cześć lekarzy zatrudniona jest w przychodniach zdrowia, jako lekarze pierwszego kontaktu, za pieniądze niższe, niż dostaje kasjerka w Biedronce czy Lidlu.

Przykra prawda o studentach:

Sytuacja taka wynika z kilku czynników. Pierwszym jest jakość materiału, który udaje się na studia. Bo powiedzmy sobie szczerze: „jaki człowiek, taki doktorat”. Niestety, należy stwierdzić to uczciwie: niezależnie od uczelni i kierunku około 50 procent absolwentów nie nadaje się do studiowanych przez siebie zagadnień (w wypadku obecnych uczelni humanistycznych powiedziałbym, ze jest to 80 procent, pogląd ten uzasadnię w punkcie o Pacanówce). Tak było zawsze i tak zawsze niestety będzie.

W dawnych czasach znaczna cześć studentów szła na uniwersytet, ponieważ uciekała przed wojskiem. Obecnie znaczna cześć idzie, bo rodzice każą, bo „będziesz pierwszym w naszej rodzinie bez dyplomu”, dlatego, że są przekonani, że tym sposobem zagwarantują sobie prace, dlatego, że ich pracodawcy chcą zaoszczędzić na opłatach, gdyż zatrudniając studenta mają ulgi. Wielu też idzie na studia dlatego, że nie mają pomysłu na życie.

Zawsze też na mniej prestiżowych kierunkach było wielu „spadochroniarzy”. Na kierunkach humanistycznych: ludzi, którzy nie dostali się na prawo. Na biologii: niedoszłych lekarzy. Na matematyce: informatyków. Na kierunkach artystycznych: nieudanych architektów.

Czasem przynosi to skutki zupełnie niezgodne z duchem danego kierunku. Przykładem jest psychologia, która przyciąga ludzi z nierozwiązanymi problemami.

Na kierunkach elitarnych, jak prawo, informatyka, farmacja, architektura, medycyna etc. z drugiej strony pełno jest dzieci bogatych rodziców, których tatuś i mamusia wepchnęli na studia, nierzadko mobilizując wszelkie zasoby i lejąc dzieciaka pasem, żeby tylko się dało. Ludzie tacy często nie mają serca do swojego kierunku lub też brakuje im odpowiedniej postawy psycho-intelektualnej, by mieć szanse się w swojej dziedzinie sprawdzić. Często wiec koniec końców trafiają na podrzędne stanowiska typu „kasjer w aptece kolegi tatusia”.

Prawda jest natomiast taka, że nikt nie chce ludzi z dyplomem, za to poszukuje ludzi z umiejętnościami. Których to osobnik, zainteresowany wyłącznie tym, by pięc lat pić na koszt rodziców raczej posiadać nie będzie.

Istnieją mniej i bardziej poszukiwane kierunki:

Po drugie: faktycznie kierunki humanistyczne nie należą do najbardziej rozchwytywanych. Problem w tym, że nie są one jedyne. Istnieje bardzo dużo innych, których absolwenci mają trudności ze znalezieniem pracy w zawodzie. Do tej kategorii zaliczyć można między innymi wszystkie kierunki artystyczne, wszystkie nauki przyrodnicze i o Ziemi, jak biologia, chemia, fizyka, geografia, geologia, astronomia etc. oraz znaczną cześć kierunków ekonomicznych, matematycznych i rolniczych.

Tak sam jest tez ze studentami AWF oraz mojej ulubionej turystyki.

Mimo buty ich adeptów problem dotyczy też kierunków inżynieryjnych, w szczególności takich jak metalurgia, górnictwo, informatyka w specjalizacji nauczycielskiej, ceramika czy przysłowiowe niemal odlewnictwo zwane też niekiedy olewnictwem.

Dlaczego więc to humaniści stali się symboliczni?

Humanistę wyprodukować łatwo:

Ponieważ, w porównaniu z powyższymi kierunkami humanistę wyprodukować jest łatwo. I – co równie ważne – łatwo jest walić ściemę, że coś takiego się robi. Wiecie: artysta musi umieć rysować lub śpiewać. Matematyk: liczyć. Informatyk: włączyć komputer. Celem wyprodukowania profesjonalnego olewnika potrzeba zbudować piec odlewniczy. Humanista, przynajmniej w teorii powinien być oczytany. W praktyce wiele elementów jest subiektywne. Tak wiec humanistę może zapytać na egzaminie „Czy kojarzy pan nazwisko Adolf Hitler” z jednej strony, lub też „Proszę wyłożyć trzy teorie pochodzenia państwa polskiego”. A potem udawać zachwyt nad jego wiedzą.

Po drugie: humanistom wystarczy troch książek, które zwykle gdzie i tak w mieście są. Nie trzeba im urządzać żadnych pracowni komputerowych, basenów, hal sportowych, pieców odlewniczych... Są tani.

Nadprodukcja studentów:

Efektem jest nadprodukcja humanistów, w szczególności na kierunkach maksymalnie subiektywnych i nieprzydatnych jak stosunki międzynarodowe, kulturoznawstwo czy etnografia. Uczelnia wyższa wyspecjalizowana w tych dziedzinach działa np. w Ciemnogrodzie.

W Ciemnogrodzie działają też dwa licea, dwie zawodówki i dwa technika. W moich czasach w obydwu liceach było 8 oddziałów, a w zawodówkach i technikach 16. Pod zawodówkami też non stop stał radiowóz i karetka, bo ich uczniowie dźgali się czasem nożami. Dziś radiowóz stoi pod „elitarnym” ongiś liceum (karetka niet, bo pogotowie znajduje się 100 metrów od niego), które nadal ma 8 oddziałów. To mniej elitarne tez ma 8 oddziałów, jedno technikum zlikwidowali, zostały jeszcze dwie zawodówki, z których jedna przy życiu trzyma się wyłącznie dlatego, że jej dyrektorka jest kochanką burmistrza.

Jako, że ludzie w tym czasie nie zmądrzeli wniosek jest prosty: cale matołectwo idzie do liceów, a potem na studia. Oba licea zresztą mają oddziały „A”, gdzie uczęszczają sami potomkowie lekarzy i dyrektorów, „B” gdzie jak twierdzi mój byly wychowawca i obecnie dyrektor jednego z liceów „Idzie taka młodzież, jaka kiedyś do nas chodziła” i pozostałe 6, gdzie idą inni absolwenci.

Którzy idą potem na studia. Najczęściej do Ciemnogrodzkiej Uczelni Wyższej.

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...