Skocz do zawartości

Wiatry w polu

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    26
  • wyświetleń
    11857

Call of Duty: Infinity Warfare - recenzja gry na PS4


Bregowicz

1071 wyświetleń

Start machiny propagandowej i pr-owej najnowszego arcyhitu, strzelankowego ogiera ze stajni Activision, zdecydowanie nie można uznać za udanej.  „Nędza”. „Zero zmian”. „Battlefield lepszy”. Katastrofalna fala negatywnych kciuków w serwisie Youtube. Jak mówi buddyjski mnich: „Z każdego bagna da się wyjść”. Jak dodaje jednak drugi: „I Herkules mniej szlachetna nazwa pleców, gdy masowy gracz wydał pierwszą opinię”. Nowy KoD to stara bieda, a może zwyczajna ofiara? Sprawa nie jest taka oczywista.

Zacznijmy od fabuły, miejmy to za sobą. W pięknym świecie, gdzie wszystko jest niebieskie, z domieszką industrialnej szarości, loty kosmiczne są fraszką jak włączenie wujka google’a w smartfonach. Ludzkości marna starowinka, Ziemia, już nie wystarcza, lecą zdobywać nowe złoża ropy i szerzyć demokrację. Po latach jak nie dupnie, jak nie łupnie! Front Obrony Kolonialnej (zdrobniale FOK-i) – ten zły -  nie ciesząc się z najazdu amerykańskich sił zbrojnych – tych dobrych - na planetę Europa, wymierza im srogą, filmową egzekucję*. Następnie przechodzi do kontrofensywy siejąc zamęt na ziemskim padole. Efekt? Łupnięcia, jeszcze efektowniejsze niż na początku, wywołują przetasowanie wśród dowództwa, przez co jeden z topowych statków ląduję pod kierownictwo gracza. Jaki fart!

Call of Duty®_ Infinite Warfare_20170320164249.jpg

                  Mój statek. Taki piękny! Nazwę go ORP Drewniane Manekiny

 

Reyes, nasz protagonista, naturalnie przełykając łzy smutku żel-betonem, postanawia zrobić wszystko, by zaprowadzić ponownie pokój. Banał? Niesamowity, ale wciąga! Wyjaśnijmy sobie jednak jedno – grający wiele z tej historii nie wyciągnie. Otrzymywane cele faktycznie uzasadniają poruszanie się po całym Układzie Słonecznym, ale kogo to obchodzi, wszystko się i tak rozmywa w nawale eksplozji i zwrotów akcji.

Bohaterowie w żaden sposób nie pomagają. Poboczne postaci snują się po okolicy, służą jako maszynki wypowiadające one-linery bądź spełniają rolę stereotypowej postaci, której śmierć ma nas wzruszyć i napędzić do działania™. Każdy człowiek w okolicy jest płaski i nieciekawy, z głównym dowodzącym na czele. Przesadzam? Jedynym powodem dla którego po kilku dniach od wyjęcia płyty z napędu pamiętam jego imię (pozostali są już mgłą, zeszłorocznym śniegiem, nijakim obiadem) jest maniakalne wykrzykiwanie przez kogokolwiek i gdziekolwiek słowa „Reyes”, jeśli tylko nie wykonałem określonej akcji w ciągu 4 milisekund.

To może chociaż antagonista jest tytanem charakteru? Otóż... nie. Sięgając do popkultury, mam wrażenie, że przez całą grę śledziłem growy odpowiednik Apocalypse’a z ostatniego filmu ze stajni Foxa o X-menach. Kolejna zmarnowana postać, która słynie z tego, że wyświetla się na ekranie i drze ryja jak to zakończy istnienie całego obecnegoporządku i wprowadzi własne zasady. Gama umiejętności jakimi może się pochwalić niestety na tym się kończy. To może chociaż powody czemu akcja gry w ogóle ma miejsce są rzetelnie wyjaśnione? Nie no, skąd. Jeszcze gracze by się pogubili. Wyjaśnienie jest proste jak cała fabuła – bo źli są źli i źle by było jakby żyli swoim złym życiem dalej**.

Call of Duty®_ Infinite Warfare_20170321132548.jpg

                 Sterowanie w kosmosie jest proste jak lokacje.

 

W dążeniu do osiągnięcia najbardziej tekturowej strzelanki AAA pomaga również statek, który dostaniemy pod swe rozkazy po pierwszych dramatycznych, niespotykanych zwrotach akcji™. No dobrze, może przesadzam po raz kolejny. Tak naprawdę dostajemy cztery pokoje*** z niezmienną scenerią. Czyste, filozoficzne doświadczenie. Jak apteki w latach 80. Nic nie zaburzy porządku. Za każdym razem czeka nas to samo.

Call of Duty®_ Infinite Warfare_20170321143636.jpg

                 Po pierwsze - niezłomność. Nie ruszyła się ze stanowiska przez 90% gry. ZUCH!

Bronie? Niby kosmos, niby loty w nadświetlną na porządku dziennym, a spluwy identyczne jak w trzech poprzednich odsłonach tej serii. Oczywiście, wprowadzono pewne nowinki, wyglądem i efektami absorbujące gracza, zachęcające do korzystania z tego co oferują. Jednocześnie jednak ograniczono ich użyteczność. Podczas misji, wręcz już konserwatywnie, można korzystać z dwóch broni, a wyboru dokonanego przed rozpoczęciem danego zadania nie da rady zmienić w trakcie, gdy sytuacja nagle się zmienia. Można jedynie wymieniać wypluwające naboje narzędzia szerzenia szorstkiej przyjaźni™ z naszymi wrogami.  Rozsiane wszędzie skrzynie z amunicją nie uzupełniają nam magazynków tych specjalnych, futurystycznych broni. W efekcie wolałem asekuracyjnie wyruszać z bronią dystansową i drugą, zapasową, od bliskiego kontaktu, aby być gotowym na wszelkie ataki, nie zawracając sobie głowy tymi wyjątkowymi, błyskawicznie wysysającymi zapasy.

Fabuła nie istnieje, grafika neutralnie udająca realizm, bronie niezbyt angażujące uwagę. To co wyszło? Naturalnie strzelanie. Nie jest to tytuł, który wywołuje nerdgazm po każdym wciśnięciu spustu karabinów i innych pistoletów, ale szerzenie demokracji za pomocą ostrych argumentów™ znowu daje masę przyjemności. Człowiek się wyłącza i zwyczajnie daje się ponieść uzależniającej dawce łupania po przeciwnikach. Mózg robi sobie wolne, a ręce same wiedzą co robić. Przemy, odrobinę bezrefleksyjnie trzeba przyznać, naprzód czerpiąc radochę, a po odłożeniu pada, o ile nie zastanowimy się nad tak skomplikowanymi pytaniami jak „ale czemu?” bądź „gdzie ja byłem?”, poczujemy satysfakcję z grania.

Call of Duty®_ Infinite Warfare_20170320165318.jpg

                 Strzelanie nie wystrzeli was w kosmos realizmem, ale wbicie w kogoś linki i skręcenie jego karku - bezcenne

Możliwości do przebębnienia kolejnych godzin jest całkiem sporo. Oprócz głównej, khm, kampanii, mamy więcej okazji do polatania po dość zamkniętym kosmosie w misjach pobocznych. W kabinie kapitana wita nas tablica z przydupasami podwładnymi głównego złego. Cel? Wytępić wszystkich.  Warianty wyglądają następująco. Atakujemy i odbijamy coś na statku FOK wystrzeliwując Asów po drodze lub toczymy walkę powietrzną z pokładu naszego małego statku, Szakala. Wystrzeliwując Asów po drodze. Proste, nieskomplikowane i dość powtarzalne, ale na szczęście niemęczące, rozszerzające czas przejścia z 7 do kilkunastu godzin. W fabule głównej nic nie namieszą, ale każde wykonanie misji przyczyni się do odblokowania nowych ulepszeń – choćby innego malowania wspomnianego Szakala bądź jego silniejszą tarczę.

Czy jest to zła gra? Nie, zdecydowanie nie. Nie należy jej porównywać z totalnym badziewiem, jakim jest np. Quantum Break, tylko dlatego, że nie ma "ewolucji" serii jaką jest, dajmy na to, zmiana kolorystyki w, dajmy na to, pewnej niezależnej produkcji. Nie jest to też wybitna gra roku, przed którą trzeba składać pokłony i kupować paczki DLC, bo „twórcom się należy”. Jest to zwyczajnie dobra gra do chwilowego zrelaksowania po całym dniu, do odpoczynku od mocno angażujących produkcji. Coroczny blockbuster, w którego można zagrać, bez bólu dysków twardych przejść, a potem odłożyć na półkę i zapomnieć. Gdyby nie żywe drewno zamiast charakterów oraz rzemieślnicze podejście kopiuj-wklej**** byłoby nawet i co wspominać. Z mojej strony mocne 6/10.

 

*brakuje powietrza? Dam Ci potrzebny tlen, bo tak jest humanitarnie. Ale w końcu muszę wzniecić w graczu żądzę zemsty, więc zabiorę sprezentowany zbiorniczek i zostawię biedaka losowi.

** Sponsorem recenzji jest literka „Ż”.

*** http://tiny.pl/g523l ?

**** Zwyczajnie czuć, że ta gra musiała wyjść. Jest wykonana dobrze, nic się nie glitchuje, ale też nie ma duszy, nie cieszy tak, jak produkcje stworzone z pasją. Ale działa i daje trochę frajdy.

 

Lubisz to co widzisz? Oceń, zostaw komentarz, natchnij do działania! Chcesz wiedzieć co będzie się pojawiało raz na kwartał? Śledź twittera #Bregowicz

 

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

Dnia 17.05.2017 o 15:12, Bregowicz napisał:

Na szczęście nie zawiodła mnie pamięć.

Zawsze wolałem "Mars Napada"...

A jeśli już CZTERY POKOJE, to tylko ten film z 1995!

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...