Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138574

Miecz: broń doskonała


muszonik

363 wyświetleń

Ostatnimi czasy coś wzięło mnie na ta broń białą. Dziś przyjrzymy się ponownie najbardziej charakterystycznemu jej elementowi, czyli mieczowi. Oraz związanemu z nim „mitowi niedoskonałego miecza”, który co jakiś czas się pojawia. Miecz miał być rzekomo bronią drogą i bardzo kosztowną, stanowiącą jedynie luksus i w praktyce nie używaną, nieprzydatną w bitwach. Jest to teza o tyle ciekawa, ze pierwsze miecze powstały około roku 3.000 przed naszą era. Używano je bojowo* natomiast jeszcze na początku XX wieku.

Dlaczego wiec użerano się z tak nieskuteczną bronią przez 5 tysięcy lat?

Odpowiedz jest prosta: bo miecze były śmiertelnie skuteczne.

*W tym miejscu należy ustalić, co uznajemy za miecz. W Polsce mieczami jest tylko oręż o otwartej rękojeści i prostym, obosiecznym ostrzu. Jak pisałem w tekście o mieczach RPG-owych nomenklatura ta jest chora, bowiem po pierwsze w źródłach najczęściej określenia „miecz”, „szabla” i „pałasz” używane są zamiennie, często w stosunku do tej samej broni. Po drugie prowadzi to do tego, ze ta sama sztuka broni po przerobieniu rekojeści z otwartej na koszową nagle przestaje być mieczem, a zmienia się w pałasz.

Ja byłbym takiego samego zdania, co Anglosasi i uznawałbym za miecz każdą bron złożoną z głowni i rękojeści.

Ale przejdźmy do tematu.

Miecz nie używało się w bitwach:

Pierwsza teza z jaką można się spotkać jest przekonanie, ze miecz nie przydawał się w bitwach. W bitwach ponoć raczej stawiano na włócznie, topory i pały.

Odpowiedź moja będzie brzmieć: być może, choć to mało prawdopodobne.

Należy zauważyć, ze aż do roku 1500 bitwy były rzadkością. Zarówno w średniowieczu jak i w starożytności strategia dzieliła się w zasadzie na trzy elementy. Pierwszym z nich był najazd, zwany też na zachodzie Europy chevauchee, a na wschodzie zaś „rejzą”. Polegał on na wtargnięciu na nieprzyjacielskie terytorium i spustoszeniu go, zniszczeniu chat, zagarnięciu dobytku i spaleniu pól. Jeśli ludność ukryła się w zamku najczęściej zostawiano ją w spokoju. Jeśli nie zdołała tego zrobić uprowadzano ją w niewolę.

Po drugie: oblężenia.

Po trzecie: walnej bitwie. Przy czym bitwy należały do rzadkości. Oblicza się, że statystycznie na jedną bitwę przypadało 50 oblężeń, a na jedno oblężenie 5 rejz. By zauważyć, ze wyliczenie to jest prawdziwe należy przyjrzeć się dokonaniom najwybitniejszych wodzów. Przykładowo Wilhelm Zdobywca w trakcie trwającego 15 lat podboju Anglii stoczył tylko jedną bitwę.

Tak wiec likwiduje to mit broni drzewcowej jako broni dominującej. Oczywiście kopia, pika czy nawet włócznia są świetną bronią, kiedy walczy się w zwartym szyku. Co więcej włócznia zadaje bardzo poważne obrażenia, pchnięcie nią jest silniejsze, niż pchniecie mieczem, ciśnięta zaś ma jeszcze większą siłę.

Życzę jednak powodzenia przy wspinaniu się z nią na drabinie podczas szturmowania murów. Albo w ustawianiu szyku w trakcie rejz, gdzie chodziło o to, by wpaść, podłożyć ogień, ukraść krowy i uciekać.

Po drugie: teoria jakoby z miecza nie korzystano na wojnach nie jest w stanie przetrwać konfrontacji ze źródłami. Otóż: istniały wymagania, jakie stawiano wojownikom, gdy ci byli wzywani na służbę. Dysonujemy dostępem do bardzo nielicznych tego typu źródeł, a obraz, jaki wyłania się z opracowań, jakie posiadam jest racze fragmentaryczny. Niemniej jednak:

  • Bizantyjska armia w VI wieku miała trzy formacje. Była to ciężka jazda zbrojna w hełmy, pancerze kolcze, ciężkie włócznie, refleksyjne łuki i miecze. Drugą była lekka piechota zbrojna w łuki refleksyjne, kołczany z 40 strzałami, małe tarcze oraz topory. Trzecią ciężka piechota, zbrojna w duże tarcze, ciężkie pancerze, hełmy, włócznie i miecze.
  • Wizygocki król Erwig rezydujący w VI wieku w Hiszpanii nakazywał, by każdy właściciel 10 niewolników uzbroił jednego z nich w tarczę, miecz, włócznię, łuk, strzały i procę. Nawiasem mówiąc jest to jedyny przykład uzbrajania niewolników w chrześcijańskiej Europie.
  • Karol Wielki wymagał od swoich wojowników, by każdy, kto posiadał 4 mansi ziemi (1 mansi = 135 akrów) stawiał się konno, zbrojny w tarcze, włócznię, miecz, sztylet, kołczan i luk. Każdy posiadacz 1 mansi miał natomiast stawić się zbrojny w tarcze, sztylet, włócznie, łuk i dwanaście strzał.
  • W Skandynawii nakazywano posiadać każdemu wolnemu uzbrojenie. To było różne w zależności od regionu. Tak więc w Szwecji był to: miecz, włócznia, tarcza i hełm. Dodatkowo jeden wojownik na pięciu miał mieć kolczugę, łuk i trzy tuziny strzał. W Gotlandii pozwalano zamiast miecza mieć topór, jednak każdy wojownik musiał mieć kolczugę. W Norwegii wymagano miecza lub topora, tarczy i włóczni, jeden wojownik na pięciu miał mieć też łuk i dwa tuziny strzał. W Danii zwykły wojownik musiał mieć miecz, żelazny hełm, włócznię i tarczę, natomiast dowódca okręgu wojskowego również konia, zbroję oraz (od XII wieku) wyekwipować pachołka uzbrojonego w kuszę.
  • Angielski status o broni z XII wieku nakazywał każdemu posiadaczowi majątku o wartości 40 liwrów posiadać kompletne wyposażenie rycerskie (to składało się podówczas z kolczugi z nogawicami, hełmu, naramienników, osłony na stopy, tarczy, włóczni, miecza, maczugi i sztyletu), 28 liwrów: krótką kolczugę, włócznię i kapalin, dla reszty: pikowaną kurtę, kapalin i włócznię. Pozostający w zależności byli z tego obowiązku zwolnieni.
  • Od 1230 ten sam status narzucał obowiązek uzbrojenia się też pozostającym w zależności. Ci o majątku 40 szylingów mieli obowiązek posiadać kapalin, kaftan, siekierę i włócznię, a 20 szylingów: tylko siekierę i włócznię.
  • Francuskie opactwo Saint Maur natomiast na swoich poddanych narzucało obowiązek: dla posiadaczy majątku 60 liwrów: posiadania kolczug, kapalinów, mieczy i noży. Dla posiadaczy 30 liwrów: pikowanych bluz, kapalinów, mieczy i noży. Posiadaczy 10 liwrów: kapalinów, mieczy i noży. Dla reszty: luków, strzał i noży.

Jak widać z tego wyliczenia: dominującą bronią faktycznie były włócznie, bowiem były tanie i skuteczne. Od przedstawiciel wyższych warstw wymagano posiadania mieczy. Bronią obuchową prawie się nie przejmowano, lub też traktowano ją jako broń uzupełniającą w stosunku do mieczy, pojawia się bowiem tylko raz. Topory, mające być zdaniem części speców „główną bronią bitewną” były używane tylko przez biedotę, a w wielu przypadkach obowiązkiem ich posiadania się nie przejmowano.

Miecz nie przebijał średniowiecznej zbroi rycerskiej:

Pierwsza rzecz: co to jest „średniowieczna zbroja rycerska” i czy w ogóle coś takiego istniało? Wykażę się dobrą wola i uznam, ze „średniowieczna zbroja rycerska” to pełna zbroja płytowa. Pełne zbroje płytowe pojawiły się pod koniec wieku XIII i przez cały wiek XIV były rzadkością. Popularność zdobyły dopiero w wieku XV, w trakcie Wojny Stuletniej, Wojny Dwóch Róż i Wojen Włoskich, jednak do roku 1420 nadal nie były powszechne. Szczytowym okresem ich stosowania był jednak wiek XVI i pierwsza polowa wieku XVII.

Jest to o tyle ciekawe, że po pierwsze nie jest to już średniowiecze (koniec średniowiecza to, zależnie od historyka okres pomiędzy rokiem 1410, a 1500), tylko nowożytność, lub okres przejściowy między epokami.

Po drugie jest to moment, kiedy tak naprawdę kończy się epoka rycerska, bowiem ciężkozbrojne rycerstwo okazuje się tez tak naprawdę mało skuteczne. Większość starć toczy się na zasadzie rejz, gdzie trudne w przenoszeniu i nałożeniu pancerze zwyczajnie się nie sprawdzają. Co gorsza pojawienie się masowej, wiejskiej i miejskiej, dobrze uzbrojonej piechoty sprawia też, że rycerstwo tak sobie radzi w walnych bitwach w polu. W trakcie oblężeń natomiast rycerze walczą jak piechota.

Co gorsza jest to okres, gdy na polach walki coraz większe znaczenie odgrywa broń palna i artyleria.

Prawdziwy rozkwit rycerstwa to okres pomiędzy wiekiem X, a XIII, kiedy to wyposażenie tego typu wojowników składało się z kolczugi, pod którą nie zakładano przeszywanicy (te rozpowszechniły się dopiero w XII wieku), hełmu, tarczy, włóczni (a nie kopii, kopie również powstały w XII wieku, a upowszechniły się w XIII), miecza i luku. Rycerze natomiast byli podówczas rekrutowani z każdej warstwy społecznej. Samo słowo to oznaczało natomiast „sługę” lub „zbrojnego sługę”, a nie szlachcica.

Rozwój historii sprawił, ze rycerze zostali uznani za warstwę półarystokratyczną (początkowo za „szlachcica” uważano wyłącznie osobę spokrewnioną z królem) i wyróżnieni. Jednocześnie obok nich istniała warstwa „sierżantów” (lub, ja w Polsce „sołtysów”) czyli rycerzy niepasowanych, zobowiązanych do posiadania nieco tańszego ekwipunku, wywodzących się z bogatych chłopów i mieszczan.

W XII wieku rozwój kusz doprowadził do wzmocnienia pancerza. Tak powstała najpierw brygantyna, czyli obszyty żelaznymi łuskami fartuch, który nakładano na kolczugę, a następnie napierśnik płytowy, który również na nią nakładano. Wówczas też upowszechnił się zwyczaj zakładania pod kolczugi pszeszywanic. Wyposażenie takie stosowano powszechnie aż do końca XIV wieku.

Tak wiec główną zbroją rycerską nie jest zbroja płytowa, a kolczuga. Z przebiciem tej miecz oczywiście sobie radził.

Do X wieku nawiasem mówiąc kolczugi tez nie były powszechne. Większość zbrojnych to natomiast było pospolite ruszenie wszystkich ludzi posiadających ziemię rolną.

Jest to o tyle interesujące, ze dla wielu miłośników militariów średniowiecznych istotny jest krótki, bo trwający jakieś 50 do 100 lat moment, kiedy stosowana jest zbroja płytowa. Natomiast wcześniejsze 900-950 lat traktowane jest jako okres nie wartych uwagi przygotowań do jej pojawienia się.

Po drugie: dobrze naostrzony nóż karczowniczy długości 40 centymetrów jest w stanie jednym ciosem przeciąć 6 centymetrowej grubości gałąź (wiem, bo próbowałem). Szabla ułańska wzór 1934 przed dopuszczeniem do użycia musiała przejść test w trakcie którego spuszczona z wysokości 2 metrów przebijała blachę pancerną o grubości 2 milimetrów, a następnie pięciokrotnie przecinano nią pręt stalowy o grubości 5 milimetrów.

Wydaje mi się, że tego typu narzędzie byłoby w stanie przebić zbroję o grubości 2-3 milimetrów.

Po trzecie: A po co miał przebijać? Leży u mnie sobie właśnie wydanie fechtubuchu Petera von Danzinga, którego to fechtbuchu jeszcze nie miałem okazji dokładnie przeczytać. Niemniej jednak już samo jego przejrzenie wskazuje na to, ze średniowieczna sztuka walki poważnie różniła się od tego, co uprawiają zarówno szermierze sportowi, HEMA, bractwa rycerskie i ci śmieszni ludzie, którzy naparzają się prostownikami w klatkach.

Powody są dwa: po pierwsze, oni walczyli ostrymi mieczami. I to ostrymi jak brzytwa. Po drugie: połowa albo i więcej opisywanych tam zagrań z różnych powodów nie byłaby punktowana we współczesnych zawodach lub skończyłaby się dyskwalifikacją. Von Danzing wiele miejsca np. poświęca przechodzeniu do zwarcia i zapasom, technikom łamania rąk, technikom łamania nóg, technikom wykręcania rąk, zarówno za pomocą własnych rąk jak i miecza używanego jako dźwignia, ciosom w twarz, ciosom w dłonie walczącego, celem ich ucięcia lub połamania mu palców.

Wiele z tych technik to manewry w rodzaju: unieruchomić broń wroga własną bronią, skrócić dystans, chwycić przeciwnika za pasek, przewrócić, siąść mu na twarzy i wbić nóż między szpary w blachach. Tak wiec po co zbroje przebijać?

Nawiasem mówiąc w japońskim Heiho Okugisho także znaczna część technik to techniki zapaśnicze działające na zadzie „unieruchom mu bron, chwyci go za ręce i kopnij kolanem w jajca”. To i tak lepiej niż w Go Rin No Sho, gdzie autor wprost twierdzi, ze najlepszym sposobem na zabicie przeciwnika, jaki fechmistrz może zastosować, to zastrzelenie go z broni palnej.

 

 

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...