Skocz do zawartości

Wiatry w polu

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    26
  • wyświetleń
    11860

Deus Ex: Mankind Divided - recenzja


Bregowicz

1012 wyświetleń

Macha przeszczepami: Bregowicz

Mój hub ideą podzielony // Podzielone płotem schody // Po lewej stronie „natural” // Po prawej stronie „aug-mental” // Mój hub ideą podzielony...

 

Tym krótkim gwałtem na muzycznej spuściźnie polskiego artysty streściłem pokrótce sytuację geo-polityczną w najnowszym bobasku rodziny Deus Ex. Po dwóch latach (w świecie gry) każdy chętny może przekonać się jak „incydent”, którego byliśmy świadkiem w Rewolucji Ludzkości doprowadził do rozłamu społeczeństwa. Incydent to w ogóle dość powierzchowne określenie krwawych działań ulepszonych na okolicy w wyniku działania feralnego czipu, ale pasuje do świata gry, nie marudzę.

W dalszym ciągu kierujemy poczynaniami Adama „nie życzyłem sobie tego” Jensena. Prawdziwy z niego człowiek sukcesu. Zmienił miejsce zamieszkania, a w nim całkiem przyjemny apartamencik oraz wykonuje dość ekscytującą pracę. Co prawda trochę w miłości nie domaga, ale takie jest życie. Wszystko jest piękne, aż do momentu, gdy pewna „drobna” sprawa pójdzie (naturalnie) źle, a na dokładkę, gdy marzymy o ciepłym kakałku, dworzec na którym się znajdujemy staje się celem zamachu bombowego. Nie pozostaje nam nic innego jak wziąć sprawy w swoje ręce, odrzucić płaszcz i przemykając od osłony do osłony odkryć kto za tym stoi i po jaką chorobę to zrobił.

Zanim jednak zaczniemy przemykać dostajemy możliwość zwiedzania naszego nowego miasteczka, Pragi, której szybko nie opuścimy, a jeśli już to tylko na chwilę. Ta jest wypełniona klimatem i jest najsilniejszym punktem produkcji. Otoczenie „robi” – zajmuje się lepiej opowiedzeniem ciekawej historii niż główne misje fabularne, ale o nich za chwilę. Zewsząd biją wyraźne podziały w społeczeństwie. Osoby bez ulepszeń nie lubią z nami współpracować, a czasem są wręcz agresywne. Świat wypełniony jest plakatami propagandowymi przeciw przeszczepom, powszechne są miejsca tylko dla „normalnych”, policja na każdym kroku może sprawdzić legalność przebywania tych, którzy chcieli lub musieli zmienić zwykłe mięśnie na  cuda technologiczne, a jeśli coś się nie zgadza, nikt się nie przejmie, że jesteś na przykład jedynym żywicielem rodziny i z solidnym kopem w ulepszony (i nie mówimy tu o operacji plastycznej) tyłek wyśle Cię do getta. „Druciarze”, czyli ulepszeni, są traktowani jak rak społeczeństwa.

Miejsca do których wsadzimy swój nos również dodają swoje trzy grosze. Zróżnicowana architektura podkreśla nierówności, schludne bądź ascetyczne wnętrze powie o właścicielu więcej niż nawet długi dialog. A jeśli nam mało, wszędzie walają się gazety, laptopy i palmtopy, które w bezpośredniej, pisemnej formie dodają smaczku światu, pokazują znane nam postaci z zupełnie innej strony, sprawiając, że stają się głębsze niż scenariusz przewiduje. I co ważne, informacje te ilością przeważają nad marnymi zapchaj-dziurami mejlami, które nic nie dają – naprawdę chce się szukać i czytać, choć większej nagrody w formie osiągnięcia nie dostaniemy. Węszenie za to da nam inną nagrodę – misje poboczne.

Misje te bowiem uruchomimy przez swoje faktyczne działanie, musimy znaleźć się w danym miejscu, musimy spytać się tego lub innego obywatela, musimy się zainteresować, by odblokować daną misję poboczną. Nie ma tu tego irytująco wybijającego z immersji zjawiska oznaczania elementów do zrobienia bez żadnego uzasadnienia w poczynaniach gracza.

Każda misja poboczna jest odrębną, małą historią i różni się od pozostałych. W jednej staniemy przed zagadką kryminalną i jeśli nie zgłębimy tematu bardziej, wskażemy niewinnego człowieka jako mordercę. W innej odkryjemy przedziwny kult, który wygląda na raj umożliwiający ucieczkę od smutnej rzeczywistości.  W jeszcze innej dowiemy się więcej o naszych przeszczepach. Jest co robić i w żadnym momencie nie grozi nam nuda bądź, a fe, powtarzalność wykonywanych czynności. Jeśli tylko miałem możliwość stawiałem ich wykonywanie wyżej od wątku głównego, nie z powodu groźby ich niewykonania, bo gra mi je zablokuje jak popchnę za daleko fabułę, ale z powodu przyjemności jaką dostarczały. Ich wadą jest jednak to, że tak mało mają wpływu na zakończenie gry. Ile zapytacie? Pokazuję i objaśniam. NIC. Nie dowiemy się czegokolwiek co nasze działania przyniosły tej jednej damulce w opałach albo tamtemu Jurkowi będącym uosobieniem nędzy i rozpaczy. Podczas samego grania tego na szczęście nie widzimy, ale trochę żal w duszy, że największym efektem dokonanych wyborów będzie ewentualny brak osiągnięcia, a nie zmiana w świecie gry.

No dobra, kluczę jak kujonik we flircie na szkolnej dyskotece, ale co można powiedzieć o fabule głównego wątku?  Tyle… że jest. Nie traktuje gracza jak debila ani nie ukrywa całej tajemnicy w znajdźkach, bo tak byłoby „artystycznie” lub „modnie”, nic z tych rzeczy. Po prostu jest i to wybitnie „meh-ogenna”. Trylogie się sprzedają i mogę stawiać toblerone’y przeciwko orzeszkom, że prawdziwy milky way trafi w wentylator właśnie w trzeciej, niezapowiedzianej jeszcze części. „Myślałeś, że to przed czym uratowałeś było kłopotliwe? Zobacz co przygotowaliśmy tu!” Niby fajnie, może poklepiemy twórców po głowach z zadowoleniem, bo mieli niezłe jajka Kinder niespodzianki, ale na razie? Główny przeciwnik jest apoteozą bezpłciowej nudy, do tego jego brak refleksji nad tym co robi, błahe argumenty mające nas przekonać, w głównej mierze w ostatniej scence przerywnikowej przed ostatnim, wielkim starciem z nim, sprawiają, że nie zwracamy na niego uwagi, przez co nie czuje się jakiegokolwiek zagrożenia z jego strony. Wiemy, że jest tylko młotkiem narzędziem w rękach ponurej korporacji, ale naprawdę nie dało się nad nim więcej popracować? Sama intryga zresztą też nie powala. Wydaje się niepotrzebnie przeciągniętą sprawą, przez co cała się mocno rozmywa i zupełnie niechcący wypycha w centrum uwagi problemy lokalne, dostarczane przez misje poboczne.

Czarne jak batonik Mars ulepszenia Adama nie zmieniły się z pozoru o nic więcej jak o bardziej ostre tekstury. Jak więc wybrnąć z problemu pierwszej części i dość zaawansowanego odblokowanie możliwości nowego ciała? Zaskoczę Was. Amnezja? Skąd! To może Model 2.0? Już blisko, ale nie. Powracamy do stanu zerowego, gdzie wszelki wyższy skok jest niemożliwy przez bycie bezpośrednim świadkiem zamachu dworcowego. Tenże powoduje w naszym organizmie irytujące zwarcie, a nasz znajomy lekarz pierwszego kontaktu pozbywając się problemu odkrywa nowe, uśpione umiejętności. Te możemy w większości zobaczyć na trailerze gry i jeśli wtedy potarliście się w brodę, uznając je za mocne – to macie racje, są silne i odblokowane w całości mogą doprowadzić do zaburzenia balansu. Na szczęście przez większość gry uruchomienie jednej powoduje przegrzanie naszego zmęczonego ciała i konieczność wyłączenia innej. Dodają naprawdę przydatne sposoby przebijania się z punktu A do punktu B, jednocześnie usprawiedliwiając restart postaci. A skąd w ogóle się znalazły? A to tajemnica, dowiecie się sami.

Przechodząc grę bawiłem się naprawdę dobrze i nie żałowałem przelatujących godzin. Niektóre śmieszki powiedzą, że miało na to wpływ prostota gameplayu i wyeliminowanie ekranów ładowania przy przechodzeniu przez każde drzwi znanych z poprzedniej części (jedyny znudzi nas przy przechodzeniu z dzielnicy w której mieszkamy do drugiej, większej). Faktycznie, może wydawać się prosta przy używaniu zaawansowanej taktyki „na pałę w hołotę”, a płynne* spacery zachęcają do zwiedzania, ale nie w tym rzecz. To po prostu dobra gra, zrobiona przyzwoicie i dająca frajdę. Ma problemy, od dość zwykłego wyglądu po słabostki głównego wątku. Nie będzie raczej topowym hitem na rocznych listach, ale polecam spróbować, zwłaszcza teraz, gdy coraz częściej trafią się obniżki. 6.8/10 albo 4 wieprze na 7 szpaków. Polecam.

* No dobrze, na PS4 przy szybszym użyciu motoryki stopy trafią się widoczne, ale szybko znikające, spadki.

Ps. W menu głównym bez żadnej żenady można znaleźć promocyjną ofertę na paczki gotówki i zestawów praxix. Od 4 do 40 (czterdziestu!) złotych za pakiet. To jest dopiero zamach na ludzkość, a nie  te popierdółkowate ulepszenia mechaniczne uznawane przez purystów w grze za największy grzech. 

Ps2. Smaczku i kolorytu recenzji miały dodać własnoręcznie zrobione screeny prezentujące a) Pragę, b) umiejętności, c) coś wspaniałego, ale przepadły w czeluściach sprzątania dysku. Smutek i melancholia, jakby powiedział kierowca ostatniego autobusu odjeżdżając z przystanku na widok biegnącej osoby. 

3 komentarze


Rekomendowane komentarze

JA PIER...ONIE! Nie wiem, co bardziej powoduje męczenie przy czytaniu tekstu: jego chaotyczność (nawet jeśli celowa) czy małe literki. Popraw się, albo nie dam Ci kasy na ziarno dla kur!

Link do komentarza

Co do małych literek - szczerze? Wydawały mi się mniejsze niż zazwyczaj już po wrzuceniu całego wpisu, ale nic nie zmieniałem ani w wordzie, w którym najpierw przelewam moje myśli o głębokiej treści ("konie rwą moją miedzę", tego typu), ani już bezpośrednio na forum. Uznałem więc, że mam przywidzenia.

A co do chaotyczności. Grupa focusowa nie stwierdziła takiej wady, stąd może przemknięcie bokiem, ale prawdopodobnie po prostu ściana tekstu sama w sobie męczy, mogę przyznać bez bicia. Miałem go rozbić i dodać screeny, ale te poszły w informatyczny bigos. 

Przy Watch Dogs 2, które już się smaży, będzie lepiej, taki świąteczny prezent. Przebojem rynku nie zdobędę, ale  będzie miodzio.

 

Edytowano przez Bregowicz
Link do komentarza
Dnia 16.12.2016 o 18:16, Bregowicz napisał:

Co do małych literek - szczerze? Wydawały mi się mniejsze niż zazwyczaj już po wrzuceniu całego wpisu, ale nic nie zmieniałem ani w wordzie, w którym najpierw przelewam moje myśli o głębokiej treści ("konie rwą moją miedzę", tego typu), ani już bezpośrednio na forum. Uznałem więc, że mam przywidzenia.

No niech Ci będzie...

Dnia 16.12.2016 o 18:16, Bregowicz napisał:

A co do chaotyczności. Grupa focusowa nie stwierdziła takiej wady

Może nie stwierdziła, bo ma gdzieś Twoje teksty? :P XD (tu mi się włączył tryb złośliwości)

 

Dnia 16.12.2016 o 18:16, Bregowicz napisał:

Przy Watch Dogs 2, które już się smaży, będzie lepiej, taki świąteczny prezent. Przebojem rynku nie zdobędę, ale  będzie miodzio.

Trzymam za słowo!

Pozdro!

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...