W sumie to nie mam tytułu więc będzie tytuł bez tytułu
W takie deszczowe dni jak ten, wszystko pcha mnie w rozmyślania o absolucie, a gdy myślę "sztuka" nie widzę Joanny Krupy tylko wiersze Leopolda Staffa. W takie dni jak ten nachodzi mnie czas o rozmyślania o przeszłości, o czasach gdy zjedzenie kebaba równoznaczne było z odniesieniem sukcesu żywieniowego a nie dietetyczną porażką albo co gorsza zdradą Polski. O czasach gdy głosowanie na PO było wyrazem postępowego podejścia do polityki a nie dziadostwa albo co gorsza zdradą Polski. O czasach gdy oglądanie filmu na TVN było czymś nowym a nie marnowaniem czasu na stare hity albo co gorsza zdradą Polski. W tych dawnych czasach napisałem na blogu CDA kilka wpisów. Były to szeroko pojęte kwestie kulturalne, rozrywkowe, światopoglądowe - straszny badziew, przez który od kilku minut wycieram krew z oczu. Oczywiście nie uświadczycie już tych wpisów, ta trauma bolała mnie zbyt mocno bym mógł narażać Was na podobne przeżycia. Chciałbym tylko powiedzieć, że przez ten pieprzony absolut, trafiłem tutaj. Nie za bardzo wiem czy tym wpisem rozpoczynam nowy świetlany rozdział w karierze bloga, którego nikt do tej pory nie czytał i czytać nie będzie ale dokonałem tego. Jestem z siebie dumny jak rodzic dziecka, które pierwszy raz narysowało mamę i tatę (oczywiście mama i tata wyglądają jak upośledzone twory z najgorszych koszmarów studentów ASP).
2 komentarze
Rekomendowane komentarze