Skocz do zawartości

Wiatry w polu

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    26
  • wyświetleń
    11860

Deponia Doomsday (w wersji na komputery z systemem Okienek) - opiniął recenzenckie


Bregowicz

990 wyświetleń

    Nowa Deponia zaskoczyła mnie całkowicie. Dowiedziałem się o niej dopiero w momencie, gdy wskoczyła na elektroniczne półki sklepowe i (praktycznie samodzielnie) wyssała mi z portfela określoną sumę. Po przekazaniu kolejnej, tym razem 7 godzinnej daniny i zamknięciu okna z grą stwierdzam, że... jest dobrze. 

    Tylko czy tylko tego można było oczekiwać?
  

 - Ale zaraz. Jak to? Kolejna część? - zakrzykną równie niezorientowani fani jak ja. - Przecież to niemożliwe po zakończeniu trójki!* Widocznie jednak twórcy (i możliwe, że ich kasy) zatęsknili za tą serią, więc podążając z myślą "kto bogatemu zabroni", wydali część czwartą, wykorzystując scenariuszową sztuczkę. Przez lwią część gry historia bowiem toczy się przed wydarzeniami z trylogii. Rufus (no bo któż by inny, morda kochana!)  najzwyczajniej w świecie budzi się po krótkiej drzemce, znajdując się z powrotem na swoim śmietnisku. Ma,. co prawda, pewne przebłyski przyszłości i wydarzeń, których był uczestnikiem w poprzednich odsłonach, ale kto by się tam nimi przejmował, jak właśnie napełnił mu się balon, którym uleci w przestworza! Cały plan trafia jednak w wentylator, gdyż spotyka na swojej drodze, zupełnie niespodziewanie**, McChronicle'a, posiadacza, zupełnie niespodziewanie***, wehikułu czasu. Chwila, moment i następuje krótki skok w czasie, w naprawdę bliską przeszłość i znów trafiamy na początek gry. Jedynymi, którzy to zauważyli są: wspomniana wyżej dwójka i (przynajmniej) lekko rozgarnięty gracz. Na jednym skoku się nie kończy, a każdy kolejny powoduje tylko radość i poprawę bytu wszystkim, którzy są bliscy Rufusowi. Nie, dobra, żartuję. Powoduje burdel, zamęt i zniszczenia, nie ukrywajmy.

   Same skoki w czasie dają duże pole do popisu. W ogólnym spojrzeniu, służą bardziej do przeciągania gracza przez różne rejony (i ich okresy) niż jako dodatek do zagadek. Taki sposób, zależnie od wymogów grających, ma wady i zalety, oparte w zasadzie na tej samej podstawie. Zagadki z czasem powodowałyby większe urozmaicenie, jednakże mogłyby powodować zwiększony poziom trudności. Same problemy stawiane przez twórców są oczywiście absurdalne, nieodchodzące jednak od tego, z czym mieliśmy do czynienia wcześniej. Fani będą czuć się jak w domu. Wracając jednak do miejscówek - powroty do już odwiedzonych lokacji bardzo przyjemne są! Uspokajam, nie chodzi tu o męczące powroty, bo autorom spodobał się recykling, termin gonił, nie mieli co wstawić. Tutaj traktowany jest jako fabularny smaczek. Trafiamy do zupełnie odmienionej krainy, na raptem parę chwil, złapanie oddechu (postaci) i lecimy dalej. 

   Szkoda tylko, że sam powód do skoków równie przyjemny nie jest. Historia, bo o niej mowa, nie jest tak porywająca jak dowolna z poprzedniczek. Jest zwyczajnie dobra. Można ją porównać do polecanej książki na lato - czyta/śledzi się całkiem znośnie, ale czapki z głowy nie zwiewa, nie śledzi sę jej "z zapartym tchem" jak to miałem w przypadku jedynki. Nie pomaga też dość śladowa, jak na standardy serii, ilość żartów, które faktycznie mnie rozśmieszyły. Siedząc obecnie i ćmiąc wirtualną fajkę, mogę sobie przypomnieć raptem dwie, trzy sytuacje, powodujące, że naprawdę wydałem dźwięk, który u mniej cywilizowanych społeczności można określić jako śmiech. 

   Jaka jest czwarta Deponia? Słodko-gorzkim spotkaniem. Słodka - bo to w końcu kolejna część serii, działająca, na którą nie czekaliśmy wieki, z bohaterami, których polubiliśmy i z mechaniką, do której się przyzwyczailiśmy. Krótko mówiąc - to samo, tylko w nowej odsłonie. Tyle że... ta nowa odsłona pozostawia dużo tej "gorzkości". Po rozegraniu całości mam wrażenie, że ta część jest niepotrzebna. Rozpala nadzieje (samym powstaniem) graczy na zmiany statusu w świecie, których zupełnie nie dotrzymuje. Robi to z twardą premedytacją, bowiem to nie jest bajka z szczęśliwym zakończeniem i nikt tego nie obiecywał. Wiem, że jej zakończenie, jak i poprzedniczki, ma sens, ma powody, ale tym bardziej nie widzę powodu do włączenia tej, omawianej właśnie produkcji do biblioteki. Trylogia jest zamkniętą historią i jeśli zaakceptowałeś jej koniec, proponuję Ci ominięcie tej.
    Zawód? Nie. Smutek? Już prędzej. Pamiętaj jednak, że to nie jest zła gra, gdyby sprawić, że to byłby całkowicie odmienny tytuł (inne postaci, zmiany w fabule), cieszyłbym się jak dziecko, obdarowując mocną 7+/10.

*Psst. Tytuł "Goodbye Deponia" może być lekkim spoilerem.

**Jak te losy scenariusza płyną, niesamowite!

*** JAK te losy... No, rozumiecie

ss_a7ef035efb059728b7a45e9c6c101d0f9fd1866c.1920x1080.jpg

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...