Skocz do zawartości

Filmomaniak

  • wpisy
    11
  • komentarzy
    53
  • wyświetleń
    8774

Filmomaniak #10: Dragon Ball Super


Iselor

731 wyświetleń

UWAGA! TEKST ZAWIERA SPOJLERY!

Dragon Ball. Seria, która stała się klasycznym dziełem anime i mangi, znakomicie reprezntując rzadki nurt fantastyki zwany science – fantasy (do tego gatunku zaliczyć można także Gwiezdne Wojny czy serie gier Wizardry i Might and Magic). Znakomicie koegzystują tutaj magia, kosmici, smoki, statki kosmiczne, zaświaty, podróże w czasie i pistolety laserowe. O ile Dragon Ball był po prostu dobry o tyle Dragon Ball Z był (czy też jest) czymś wybitnym. Zawsze uważałem jednak że nie należy tworzyć kontynuacji „Zetki”, nawet te naście lat temu gdy chodziłem gimnazjum i pojawił się Dragon Ball GT. Wtedy miałem rację. GT okazało się rzeczą przeciętną, z mizerną fabułą, dziwnymi pomysłami (Goku ponownie jako dziecko), odsunięciem na bok wielu bohaterów. Ów ostatni punkt był łatwy do przewidzenia. Już w Z widać było powolne odsuwanie części głównych postaci na tor dalszy, wojownicy ludzi jeszcze trzymali poziom do Sagi Androidów, od Cella (Komurczaka) zasadzie się nie liczyli, jeszcze Piccolo (Szatan Serduszko) jako tako się trzymał, no ale on nie był człowiekiem. W Sadze Buu liczyli się tylko Sayanie, było więc do przewidzenia że jakakolwiek kontynuaca wymusi stworzenie przeciwników potężniejszych od Buu.

I oto po latach pojawia się Super. Do tej pory obejrzałem wszystkie 39 odcinków i dwa powiązane filmy kinowe więc mogę się wypowiedzieć. Po kolei.

Co mi się podoba? Na pewno plusem jest to że nastąpił powrót „starych” postaci, nawet tych, które były odsuwane na plan dalszy już w początku Zetki bo swoje lata chwile chwały miały w starym pierwszym Dragon Ball. Tak więc wszyscy przyjaciele Goku co chwila się pojawiają, gadają, uczestniczą w wydarzeniach. I to jest ok. Fajnie, że np. podczas ataku Frezera walczą też genialny Żółw (nie chce mi się szukać jego oryginalnej nazwy), Tenshin czy Krilan/Kuririn.. No i to jak do tej pory byłoby niestety tyle dobrego. Największym mankamentem DBS jest toi że tutaj po prostu niewiele się dzieje. Gadają trenują, czasem ktoś kogoś walnie, ale nie za mocno i tyle. Dopiero od kilkunastu odcinków na turnieju (o tym za chwilę) serial nabiera tempa. Ok, wcześniej Goku i Vegeta poznają Beerusa i Whisa, czyli Boga Zniszczenia i jego towarzysza, który jest kimś jeszcze potężniejszym. Czyli dwóch największych kozaków we Wszechświecie. Japończycy nie byliby jednak sobą, gdyby nie dodali im pewnych głupich cech typowych dla anime. Oto wielki Bóg Zniszczenia jest po prostu humanoidalnym kotem rodem z mitologii egipskiej, w dodatku większość życia zajmuje mu spanie i jedzenie. Nie ukrywam że nie tak wyobrażałem sobie Boga Zniszczenia i jest to nieco irytujące. W ddoatku widać że Toriyama chyba ma już wielką sklerozę i nie pamięta Zetki. Goku jaki był głupi taki jest nadal, ale w trakcie walki nagle go olśniewa i uczy się piekelnie szybko (patrz: walka z Hitem). Vegeta odnosi się do Goku gorzej w Zetce tuż po Sadze Frezera. Wyzywa go, wręcz nieznosi. A chcę przypomnieć że w Zetce, na sam koniec widać że są pogodzeni, jest ok, Vegeta pojawia się na przyjęciu u Goku i Chi-chi. A teraz znowu gryzą koty. Bez sensu, nawet jeśli miało to uatrakcyjnić fabułę Super, to jednak się nie udało. Skoro już przy postaciach jesteśmy: dlaczego z Gohana, który miał być najsilniejszym Sayaninem o wręcz nieograniczonej mocy, zrobiono takiego fajtłapę? Zasłanianie się nauką i rodzina to nie jest wytłumaczenie by aż tak stracić formę.

Kolejna sprawa na minus to filmy kinowe. Po co były tworzone skoro jest w nich to samo co w serialu z małymi różnicami ?

Dragon Ball nie byłby Dragon ballem gdyby nie było naparzania po gębach. No to ok. Buu, wcielenie jednego z bogów, którego moc i ciało przejął nawrócony na dobro potężny demon piąty w kolejności najsilniejszy wojownik atakuje Beerusa, prawdopodobnie drugiego najsilniejszego fajtera. I co? Ano nic. Parę zablokowanych ciosów, Beerus oddaje, Buu przegrywa, koniec. To wyglądało jak pojedynek jakichś leszczy od Mr Satana/Herkulesa a nie najsilniejszych wojowników we wszechświecie! Podczas turnieju też to jakoś wybitnie nie wygląda zwłaszcza jeśli porównamy to do czegokolwiek w Zetce, zwłaszcza Sagi Frezera (kiedy np. Piccolo walczył z Frezerem, ziemia się trzęsła, rozstępowała, planeta się wręcz rozpadała, przy każdym uderzeniu było słychać grzmot, czuć było zderzenie dwóch wielkich mocy; tutaj tego nie ma a walczą wojownicy znacznie silniejsi). Sam zaś turniej w koncu rozkręcił anime, jednak sam w sobie pomysłem jest sztampowym i trochę nudnym, zwłaszcza że w idiotyczny sposób wykluczyli (tzn. scenarzyści) Buu z walki.

Nie będę się wypowiadał zbytnio o techniznej stronie, bo kreska dla mnie może być, a muzyka jest nijaka i nie zapadła mi w pamięć wcale, ale nie zwracam na to uwagi zbytnio w anime.

Jak do tej pory oceniam Dragon Ball Super ? Cóż, przeciętnie. Obejrzeć można, to jest poziom minimalnie wyższy od niesławnego GT. Jednak powstało to wg mnie niepotrzebnie, byle by wcyiągnąć kasę od starych fanów a oglądalność nabijać na ich nostalgii. Szkoda, do Dragon Ball Z pewnie wróce w życiu nie raz. Do Super pewnie nigdy.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...