Skocz do zawartości

Wiatry w polu

  • wpisy
    23
  • komentarzy
    26
  • wyświetleń
    11856

Kilka słów o... Watch Dogs (w wersji na PS4)


Bregowicz

604 wyświetleń

Ostatnio wędrując po Internecie trafiłem na okazję. Tani bilet na pociąg. Linia od dawna cierpiała na mniejsze zainteresowanie klientów, co odbiło się widocznie na stanie składu. Miejscami wytarty, trochę zużyty, ot niewyróżniający się. Usiadłem jednak nie mając wielkich oczekiwań, rozejrzałem się, przywitałem z miłą pani z obsługi. Powiem od razu, było wygodnie, na tyle, że spędziłem w nim ponad tydzień. Trafiłem do Hype Trainu Watch Dogs.

Nie ukrywam, nie lubię dawać porywać się tłumowi, silnemu zwłaszcza przed premierą danej gry. Udało mu się to raz, z okazji Bioshocka Infinity i do tej pory mam od czasu do czasu niezbywalny kapeć w ustach. Ciężko uciułane pieniądze znikają (nie wiem jak, krasnoludki mnie czarują? W jednej chwili mam środki na koncie, do którego nie znam nawet hasła, by w pięciu sekundach znaleźć w dłoniach zafoliowane pudełeczko.) i zostaje mi tylko pomachać stronom z innymi, ciekawszymi produkcjami.

Z Patrzącymi Psami było inaczej, na chłodno (jak spojrzenie mojej nauczycielki biologii z liceum) oglądałem zwiastuny, a dzień premiery, niczym prawdziwy geniusz zbrodni, przegapiłem. Raptem, po dwóch latach, postanowiłem w końcu skreślić tytuł z listy "do zagrania" i z pokerową twarzą (kupka wstydu w mojej, już ściągniętej na dyski, bibliotece patrzyła na mnie sarnimi oczami, ale musiałem pozostać nieugięty) zakupiłem płytkę, polecam, dostałem nawet pudełko!

Dołączam do klubu narzekaczy na głównego bohatera. Oficjalnie. Rozumiem, Aiden nie jest królem życia i szczęścia, ale jego ponura postura utrzymuje się nawet po zestrzeleniu wokseli hordy obcych. Widzę jednak schemat w działaniach Ubisoftu, każda z ich trzech marek (Asasynów zwanych Psami zajmującymi się Dalekim Płaczem) zaczynała się z bohaterem, który odzywał się sporadycznie (i to mu nie wychodziło), by w lwiej części rozgrywki być mimem (i być w tym świetnym). Co prawda cierpiała (i uwaga, zaskoczenie, nadal cierpi) przez to fabuła jako całość, ale hej!, ten element u wielkiego U nigdy nie był wybitnie mocny. Co mamy tym razem? Wielka chęć zemsty wielkiego mściciela po wielkiej stracie, kończąca się wielkimi wybuchami i wielkim dialogiem z wiel... z nijakim złym. Przez 5 aktów na których składa się gra. Jako fan interesujących historii czuję zawód. Jaki? Jak to jaki! Oczywiście.. ekhm... WIELKI. Nie pomaga również fakt, że misje są dość monotonne. I znów, przypomina mi się pierwsze Kredki Synów Asa (największy suchar zaliczony). Przyjdź, zlokalizuj wroga, zabij wroga, jak byłeś [beeep] wołową miałeś dość skradania i cieszyłeś się z bycia growym odpowiednikiem Arnolda S, ucieknij z miejsca zdarzenia. Fajne? To powtórz to. Ile razy? W nieskończoność misiu, w nieskończoność.

Remedium na powyższe na szczęście nadchodzi w misjach pobocznych. Lubisz czyścić mapkę ze znajdziek? Zależnie od czasu w dobie możesz wybrać czy masz farta, czy jednak trafiłeś jak śliwka w słoik. Rzeczy do zaliczenia/znalezienia/złapania/wykrycia świecą się jak jelenie oczy w światłach samochodu zewsząd, wydają się nie znikać mimo włożonych godzin w odhaczanie. Ale... mi to nie przeszkadzało. Wykonałem bez zgrzytów większą cześć tego, co przewidzieli twórcy i nie mam wyrzutów. Co prawda wpływa na to fakt, że nadal gardziłem moją, wspomnianą wyżej, kupką wstydu, akurat trafiłem na spokojniejszy okres w życiu, a do tego, najważniejsze, trofea za te czynności uroczo kusiły niezwykle niskim procentem odblokowania. Ale, ale, wracajmy do tego remedium. Mieszając zdroworozsądkowo dodatkowe i te, formalnie, bardziej priorytetowe zadania uzyskujemy coś zupełnie strawnego. Postacie stają się ciekawsze, fabułka potrafi zaskoczyć, Szikago*, nawet oblane deszczem, wygląda bardziej słonecznie, a co 3 sekundy pojawiające się informacje o problemach npców witasz z uśmiechem.

Oczywiście jeśli zaciśniesz zęby i wyłączysz pamieć związaną z prowadzeniem jazdy, który znajdziesz w innych grach. Moim katastrofalnym błędem była szybka przesiadka z Forzy Motorsport 6 na model jazdy Psów. Sam w sobie nie jest zły, nie zabija pikseli na Twoim monitorze i nie wyrywa paznokci palców trzymających pada (nie to co model jazdy z nowego Need for Speeda, totalna katastrofa, kto pomyślał, że taki sposób prowadzenia będzie interesujący w tej serii??). Za każdym razem muszę bić siebie po łapach i nie naciskać gazu do końca. Jeśli zapomnę (np. rozmyślając o tym kto dostał Nike albo innego Pulizera) to samochód, a raczej skutek gorącej, miłosnej nocy mydelniczki i gokarta, rozpędza się, z koniecznym piskiem opon, w ciągu pół sekundy. Dobre, znakomite, kocham. O ile jadę po prostej. Każdy zakręt to cyfrowy dowód nienawiści, zapewne jakiegoś stażysty, na którego wydarł się przełożony, a nikt nie zauważył w post-produkcji.**

Ostatnie słowa o grafice. Krótko - nie jest źle. Jelit nie przetrzepuje, ale też nie powoduje odrzucenia od telewizor(k)a. W skali 10, 6. Czysto neutralna, wystarczająca do wygodnego spędzenia czasu, ale nie zapadająca w pamięć.

A jeśli już jesteśmy przy ocenach... Nie jest to recenzja, ot parę moich myśli sklepanych bez większego składu dla szalonego hipstera. Nie mogę jednak odrzucić tej możliwości podlania mojego ego, więc niestety musisz łyknąć ostateczne, końcowe zdania. Watch Dogs według mnie zasługuje na 6/10. Nie dlatego, że lubię miażdżyć gry wystawiając upiornie niskie gry. To nie wina gry, ale moja. Ja mam... inny pogląd na skalę ocen. W świecie związanym z grami, obecnie nie powstają zazwyczaj słabe gry. Jasne, trafiają się jeszcze perełki zasługujące na mocne 3/10, ale jeśli komuś zależy i chce się wybić, wydaje coś, co można oznaczyć przynajmniej "dobrym". Co powoduje, że skala staje się skrócona. 2-3 trafiają do gier słabych, a 7-10 gry dobre. Gry wybitne dostają 10, ale nie wybijają się od gier dobrych, które dostały 9. A według mnie duża część 9 zasługiwała na 8, czasem 7, ponieważ o ile działały, dawały radochę... to nie zapadały w pamięć, nie wspomnę ich za 7 lat. I dalej, gry dobre, pod pewnymi względami ciekawsze od 9-tek, nie trafiają do graczy, bo uznawane są za... crapy?! Zupełnie niewykorzystywane są przecież 5-tki i 6-tki. A przecież, w normalnym rozumowaniu to są właśnie średniaki. Siódemki to już gry dobre. Nie zapominajmy o tym. Dostosujmy skalę ocen do obecnych standardów. Jeśli w świat pójdą niedoceniane 5-tki, spowodują, że twórcy znowu będą musieli się starać, by osiągnąć 9-tki. #makegamesgreatagain. Widziałem taki slogan w Ameryce. Albo podobny.

*Miejsce, w którym przyjdzie Ci się rozbijać, zamieszkane w świecie rzeczywistym przez liczne mrowisko Polaków, w grze nie zawiera nawet jednego, postanowiłem chociaż spolszczyć nazwę #ktobogatemuzabroni

** Że niemożliwe? Że ktoś zauważy? Ekhm, Unity.

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...