Skocz do zawartości

Po drugiej stronie szafy

  • wpisy
    6
  • komentarzy
    28
  • wyświetleń
    3053

Tabu


NielichaZosia

497 wyświetleń

Vivaluxury1.jpg

= Panie doktorze, co się tak naprawdę stało?

= Bardzo mi przykro to stwierdzić, ale pani córka jest nieuleczalnie chora.

= Ale jak to...?

= Bardzo możliwe, że pobicie miało związek z chorobą ale nie jesteśmy jeszcze w stanie na chwilę obecną jednoznacznie stwierdzić.

Cisza

krople deszczu kaskadą spływające po oknie gabinetu ordynatora

jej oddech przyspieszony, oczy podpuchnięte, język suchy

gardło puchnie, nie jest w stanie wykrzesać z siebie choćby westchnięcia, pożałowania.

= Choroba ta nie jest genetyczna. To zdarzenie losowe, nikt nie ma na to wpływu. Pani córka tym bardziej.

= Jak ona teraz ma żyć, jak ona...?

= Przede wszystkim potrzebuje wsparcia. Pani i męża.

= Mąż za chwilę będzie. Nigdy nie chciał słuchać, że córka może być chora, że może być taka.

= Proszę pani. Co najmniej co czwarta osoba jest dotknięta tą chorobą. Ona nie jest sama.

= A panie doktorze, czy te pobicie...

= Nie miało tła seksualnego, ale niestety córka ma wiele obrażeń w okolicach intymnych. To niestety często się zdarza. Słyszy się o "gwałtach naprawczych". Na całe szczęście, w tym przypadku nie mieliśmy do czynienia z gwałtem.

= Czy istnieje panie doktorze, jakaś profilaktyka, leki które mogłyby jej pomóc, ją...wyleczyć?

= Jak wspomniałem, ta choroba jest nieuleczalna.

= Dwudziesty pierwszy wiek doktorze, jak wy nie możecie?

= Przykro mi. Mój siostrzeniec cierpi na to samo i mimo uprzedzeń - jest bardzo szczęśliwy.

= My będziemy potrzebować psychologa.

= Naturalnie. To zrozumiałe.

Wściekłe pukanie do drzwi, nieregularne uderzenia

desperacja i krzyk:

doktorze, chcę zobaczyć córkę!

= Mój mąż, ja przepraszam...

= Nie szkodzi. Wzburzenie uzasadnione.

Doktor otwiera drzwi

wysoki mężczyzna w odblaskowej kamizelce

postura drwala, kły niczym u lwa

jest wściekły i nie do zatrzymania

= Kochanie nie denerwuj się.

= Jak mam się nie denerwować?! Wyleciałem z roboty tak jak stałem. Zadzwonił do mnie policjant.

= Proszę się uspokoić. Pana córka jest w stanie stabilnym, obrażenia zostały opatrzone bardzo szybko. Niestety, jej stan psychiczny ma bardzo duży wpływ na chorobę. Potrzebuje akceptacji i miłości. Bardzo dużo miłości. Rodzicielskiej miłości.

= Wyleczycie ją?

= Niestety, choroba ta jest nieuleczalna. Nigdy nie uda jej się złagodzić, ale też nie stanie się ona ostrzejsza. Będzie stabilna.

= Czy możemy do niej...?

= Oczywiście, proszę za mną.

Płacz rozgoryczenia uderza o porcelanowe ściany

odbija się, łoskot wpada wgłąb ciała wszystkimi porami

szarpie neurony i pali nerwy

wstyd i rozczarowanie ich rodziców jest najgłośniejszym dźwiękiem

uwolnijcie nas i dajcie szansę żyć szczęśliwie

= To tutaj. Ten pokój. Proszę w miarę możliwości poskromić nerwy. Proszę pomyśleć o jej zdrowiu.

Ona jest słaba, posiniaczona i zgorzkniała

szepty pielęgniarek cichną, one mówią:

patrzcie na nią, ona jest chora

w ciemności kąta sprytnie czmychły

nie widać ich palców wytkniętych

ale oczy srebrzą i oślepiają.

= Córciu moja...

= Cześć mamo. Więc słyszałaś co się stało.

= Wiem wszystko. I nie martw się. Pomożemy ci. Jesteśmy tu dla ciebie.

= Nie pamiętam dokładnie. Szłam z S przez park, wracałam z uczelni. Było ciemno i oni tam stali. Obserwowali nas. Wytykali palcami, śmiali się. Ona poszła w swoją stronę, ja zawróciłam. Potem kroki, uderzenie w głowę i dalej nie pamiętam. Mogłam iść z nią, nie wracać do domu. Bałam się. Strasznie się bałam. Tato, nic nie mówisz...?

= Słucham.

= Cieszę się, że cię widzę. Tato...

= Co?

= Kocham cię.

= Co teraz panie doktorze?

= Teraz córka zostanie na obserwacji kilka dni. Policja szuka bandytów.

= Ale co? Cały czas ma te głupoty w głowie?

= Tato...

= Pobili cię, śmiali się. Nie dotarło nic do ciebie? Wybiłaś sobie te głupoty z głowy?!

= Tato, to tak nie działa.

= Marian, proszę...

= Cicho. A jak niby działa? Siedzisz na tej uczelni całymi dniami, nie masz nic innego do roboty to i z nudów jakieś farmazony wymyślasz. Co z T? Oświadczył ci się.

= Przerabialiśmy już ten temat.

= Taki dobry chłopak był. Adwokat. Porzuciłaś go jak poprzednich. Dorośnij w końcu i skończ te zabawy!

= Idźcie stąd.

= Córeczko, wiesz jaki ojciec jest...

= Wyjdzie stąd wszyscy. Nie chcę was oglądać!

Respirator zawirował raptownie

a Ona złapała dłoń matki

linia uciekła do góry, zapiszczała głośno

Ona złapała oddech, łapczywie jakby ostatni

poprzedzając głuchy, jednostajny dźwięk linia upadła

a Ona wypuściła dłoń matki.

= Proszę opuścić pokój, natychmiast! Zaczynamy akcję ratowniczą!

Ujął żonę pod ramię, która z płaczem szukała w niej życia

on chce by ją uratowali

chce ją przeprosić

tak bardzo żałuje słów które jak ostrza.

Sadyzm dla naszych ojców i matek, my już z tym walczyliśmy. Chcieliśmy temu zaradzić. Zabić chorobę; być takimi, jakimi chcecie byśmy byli.

Matczyna opieka granic naszych nie sięga, gdy tak stoimy na krawędzi mostu.

Wychodzi z sali, zażenowany i bezsilny

szuka w ich oczach wybaczenia

lecz to w Jej oczach wybaczenia winni szukać.

= Przykro mi to stwierdzić,ale... państwa córka po akcji ratowniczej niestety zmarła. Zmarła na homoseksualizm, powszechną chorobę, która chorobą nie jest a tylko jej śmiertelnymi skutkami.

Tak piękna cisza dawno tych ścian nie nawiedziła

gdy śmiech ustał a oczy ich zamknęły

pożałowali Jej twarzy

nie byli w stanie pozwolić Jej na szczęście

zburzono ten szpital

lecz on jeden z milionów.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...