Nie z tego miasta.
Dzień zaczyna się rano, Tym że budzik budzi moje niemowlę zamiast mnie, przez co wstają wszyscy, Każdy w innym nastawieniu. Parówki na które miało się taka ochotę wieczorem, rano smakują jak gąbczaste psie gówienka. Z reszta skąd ja wiem jak smakują gówienka???
To nic kawa ratuje wszystko, ładuje dupsko do samochodu i do roboty, oczywiście na szybie zamarzło to poświąteczne szczęście, od którego moje dzieci kaszlą i plują na dywany. W zupełnie nowym aucie co to miała się szyba sama odszraniać, oczywiście w 11 stopniowym mrozie nie robi tego i wyjeżdżam na oślep z osiedla.
Na budowie jak zwykle, niedospane przepite mordy z papierosami, wzdychają na sama myśl o kolejnym dniu pełnym picia kawy i gapienia się na Gołe Baby w kanciapie. Zabieram się za swoją robotę, w zeszłym tygodniu nie dość że koniec roku i nie wypadało, to nie działało ogrzewanie, nie działa i dziś. później wyłączają prąd. Wracam do domu wkurzony, choć z nadzieją na bonusowe spokojne granie. Nic z tego, córeczka mnie kocha więc leży mi na laptopie, niebezpiecznie się wychylając. Później robi kupę. -Teraz jem, zmień pieluchę to twoje dziecko. Kupa wylewa mi się z pieluchy na dywan, dziecko bawi się własnymi nóżkami. - Czemu nie podwinąłeś bodziaka? Teraz muszę przebierać, dlaczego przeszkadzasz mi w jedzeniu?
Jutro trzech króli, więc pojadę na zakupy do M1, wezmę synka niech sobie pogra na konsolkach... W mediamarkcie pełno pryszczy, z makdonaldową masą i polewą łojową na włosach, nieroby okupują wszystkie konsole których nie dali rady jeszcze zepsuć. To co biorę za dziewczynkę jest grubasem. Szczęściem mały nie chce grać i idziemy na zakupy, oczywiście 90% czasu tłumaczę mu że nie kupię za dwie stówy magicznej tarczy pałerr rendzersa. Obiecuję pojechać do Plazy, na automaty i kulki. Na kulkach jedno dziecko, to może się mały pobawi... nie bo zakaszlał i babcia zawinęła wnusię mrucząc coś pod nosem. Skończyła mi się bateria w komórce, nie mam co czytać więc łypię na ekspedientkę. niby ładna dopóki nie wstała i nie zobaczyłem wielkiego zadu na cienkich nóżkach, coś jak czubek choinki do góry nogami.
No to pogramy na automatach, sypię drobniaki i oczywiście strzelba na zombiaki jest tylko jedna, mały nie sięga do pedałów w ścigałkach. W końcu dzwoni żona, chce się spotkać z koleżanką, mam wracać.
Skoro tak napadało to by wypadało polatać bokiem na rondach, tyle że nie z zakupami. Jajecznica.
Mimo starań ojca, syn nie zwraca uwagi na poślizgi i zasypia.
To może teraz pogram. Mała śpi. Mały siedzi przed kompem na jutubie... Nie bo dzidzia się budzi, później wciąga butlę z mlekiem, przytula się na jakaś godzinę, no i standardowo kupa.
zona wraca.
To znaczy że już mogę iść na pocztę. nie zdążyłem przed jedną i drugą emeryturą, stoją teraz przy jedynym czynnym okienku na pięć okienek. Dyszą piżmem, ja prawie wymiotuję.
Potwierdzenie esemesem? Nie chcę!
-To skocz kochanie jeszcze do apteki....Byłem w drodze po czteropak, no ale cóż zawsze się mogę wrócić. W aptece zatwardzenie, stoję jak ten stolec i cierpię.
Już prawie 20, ucieszyłem się że w "fieldrunners dwa"jestem już na 7k pozycji z 9 mil. punktów. No to pokusiło mnie żeby spojrzeć na steama, a tam gość z 144 mil. punktów. Tego już za wiele.
A ponoć jestem jak chleb. Przynajmniej tak twierdzi żona.
Pytacie czy taki dobry.
Nie ciągle GraHam.
A przynajmniej próbuję, kiedy nie pracuję.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.