Skocz do zawartości

Blog pisany nocą

  • wpisy
    31
  • komentarzy
    90
  • wyświetleń
    39711

Dwanaście lat w dwie godziny


849

690 wyświetleń

Zadziwiające, jakie perełki można znaleźć na dnie kosza z tanimi filmami. Te niewielkie kopalnie skarbów przywodzą niekiedy na myśl przedziwne dworcowe antykwariaty, na których można znaleźć książki z dawnych czasów, gdy nazwisko autora pisano mniejszym fontem niż tytuł dzieła.

Opakowana w cienką, zapewniającą korzystniejsze opodatkowane książeczkę płyta kusi trzykrotnie niższą niż nominalna ceną. Z okładki wyzierają frazesy, pełna lista nagród, zachwytów i nominacji, które otrzymał film. Wysokie średnie ocen publiczności i przychylność krytyki umiejscawiają produkcję na przeróżnych listach top 100. Mimo to decyduję się na zakup.

Ludzie dojrzali, poważani i pozbawieni wyobraźni obcując z dziełami kultury, lubią wynieść jakąś wiedzę (poza osobliwymi przypadkami, gdy robią to wyłącznie dla rozrywki), konkretne fakty, dołożyć kolejną cegiełkę do konstruowanej starannie erudycji. Sięgając po film z niepozostawiającym szerokiego pola do domysłów tytułem ?12 lat niewolnikiem?, miałem pewne opory. Jako mieszkańca odległego kraju, który nigdy nie był potęgą kolonialną, nie musiał zmagać się z problemami rasizmu czy niewolnictwa, niekoniecznie interesowała mnie produkcja czyniąca tak zwany social commentary na wspomniane tematy. I pewnie ów film dalej leżałby w sąsiedztwie horrorów i thrillerów od początku przeznaczonych na stosy z tanizną, gdyby nie wyczytana w internecie zwięzła notka człowieka, który patrzy na filmy z innej strony. W czasie seansu szybko musiałem się zganić za brak wiary w kino i podejrzenia wobec filmu, że powstał po to, by przedstawić za pomocą ?opartej na faktach historii? dawne realia, przeprowadzić widza przez ciąg mniej lub bardziej, choć zapewne przejmujących, to jednak oczywistych scen, słowem ? za obawy, że będzie przypominał nudne, obowiązkowe doroczne przemówienie.

Nie muszę chyba wspominać, że uwielbiam mylić się w ten właśnie sposób, bowiem droga do zachwytu jest znacznie dłuższa, a więc i satysfakcjonująca, z niewygórowanych oczekiwań niż z oczekiwań sporych. 12 years a slave zawiera sceny wybitne pod względem kinematograficznym, czyli takie, w których obraz i muzyka mówią o wiele więcej niż słowa, bo opisując coś za pomocą słów nie możemy stworzyć tła, drugiego planu. Wspominając o czymś w opisie nieuchronnie zwracamy na to uwagę odbiorcy, a więc pozbawiamy obraz pewnej subtelności.

Ale to nie dobre wykorzystanie medium do opowiedzenia historii jest powodem popełnienia tego tekstu. Na temat kinematografii mogę powiedzieć tylko ? idź, sam zobacz. Zacznijmy więc jeszcze raz, od początku...

Ponoć niektórzy krytycy mieli pretensje, że film traktuje swoją problematykę w sposób uproszczony, że nie podejmuje ?wyzwań? i ryzyka, jednoznacznie potępiając niewolnictwo, nie wspominając np. o czarnych plantatorach czy przypadkach bardziej życzliwych relacji pomiędzy panami a niewolnikami. Ale owi krytycy najwyraźniej zapomnieli, że obraz nosi tytuł ?12 lat niewolnikiem?, a nie ?12 tez o niewolnictwie?. Odnoszę wrażenie, że pod tymi uwagami kryła się chęć zobaczenia zniuansowanego filmu, który pokazywałby różne odcienie, strony, postawy, racje, słowem ? chęć, żeby ktoś powiedział owym krytykom, że nie muszą zająć jednoznacznego stanowiska albo nawet więcej ? że nieposiadanie żadnego stanowiska jest najchwalebniejszą i oświeconą postawą. Tymczasem film pokazuje, że niezależnie od prawodawstwa, realiów czy obowiązującej mody, bat zamieniający plecy w krwawą miazgę boli tak samo.

?Przypuśćmy ? mówi do plantatora w jednej ze scen pewien Kanadyjczyk ? że ustanowią prawo odbierające pańską wolność, czyniące pana niewolnikiem. (?) Prawa się zmieniają, panie Epps, prawdy uniwersalne są niezmienne. To prosty fakt ? co jest słuszne i prawdziwe, jest słuszne i prawdziwe dla wszystkich, zarówno czarnych jak i białych. (?) Tylko pytam, w oczach Boga ? jaka jest różnica? (?) To ludzkie istoty. Jeśli nie wolno im więcej niż prymitywnym zwierzętom, pan i panu podobni za to odpowiedzą w dniu sądu.?

12 years a slave nie tylko nie idzie w stronę, której się spodziewałem, ale idzie w stronę przeciwną. Zamiast suchego wykładu przedstawia nam osobistą historię konkretnej osoby. Zamiast o niewolnictwie, opowiada o niewolniku. Zamiast o stanowiskach politycznych, traktuje o prawdach moralnych. Zamiast o dawnych czasach, mówi o tym, co uniwersalne. Zamiast na prawa ludzkie, zwraca uwagę na prawa Boże. Paradoksalnie ten film o rasizmie pokazuje, że czarne jest czarne, a białe jest białe ? nie w sferze cielesnej, ale duchowej.

Chciałem tu wstawić link do jednej z najlepszych scen z filmu, ale zamiast tego powiem: przeszukujcie kosze z tanizną!

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Filmu wprawdzie nie oglądałem (a chyba powinienem, bo swego czasu interesowałem się niewolnictwem w USA w XIX w.), ale za to mogę gorąco polecić książkę Solomona Northupa pod tym samym tytułem, na podstawie której film powstał. Rewelacja.

Ta książka to zresztą autobiografia. Co tylko dowodzi, że opowiedziana historia jest oparta na faktach.

Ponoć niektórzy krytycy mieli pretensje, że film traktuje swoją problematykę w sposób uproszczony, że nie podejmuje ?wyzwań? i ryzyka, jednoznacznie potępiając niewolnictwo, nie wspominając np. o czarnych plantatorach czy przypadkach bardziej życzliwych relacji pomiędzy panami a niewolnikami.

Nie wiem, jak to wygląda w filmie, ale w książce akurat pierwszy pan Solomona był bardzo życzliwy dla niewolników. Dopiero następni mieli w poważaniu fakt, że czarni to też ludzie.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Nie wiem, jak to wygląda w filmie, ale w książce akurat pierwszy pan Solomona był bardzo życzliwy dla niewolników.

Myślę, że pan Ford (w wersji filmowej, rzecz jasna) jest dobrym przykładem tego, o czym piszę powyżej. Rzeczywiście, postać ta jest zaprezentowana w pozytywnym świetle ? przy zakupie niewolników stara się nie rozdzielać rodzin, nie stosuje przemocy (osobiście), liczy się ze zdaniem Solomona, gdy ten proponuje usprawnienia w gospodarstwie. Z drugiej strony nie pomógł Northumpowi skontaktować się z rodziną, ponieważ nie mógł sobie pozwolić na stratę cennego pracownika, popadnięcie w większe długi. Z trzeciej strony jest to zrozumiałe, w końcu właściciel plantacji musi z czegoś żyć, a że realia są jakie są, to powinien przynajmniej starać się obchodzić ze swoimi niewolnikami jak najlepiej. Z czwartej strony...

I to najbardziej trafiło do mnie w filmie. Im dalej w opowieści, tym bardziej tego typu rozumowanie okazuje się kulawe. Zamiast sztucznego tworzenia wielowymiarowych postaci poprzez takie właśnie dodawanie ?stron?, mnożenia aspektów, które prowadzi do zachwalanej postmodernistycznej niejednoznaczności; zamiast tego dostajemy sceny, które uderzają swoją prostotą, jak choćby ?kara? Solomona za to, że nie przyjął bicia czy przepełniony gospelem pogrzeb niewolnika ? sceny, które mają swoją kulminację w słynnej przemowie Bassa. To robi wrażenie.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...