Chłód i mróz... ale nie u nas- The Snow Queen
Ciepłe zimowe popołudnie za oknem.
Nie ma mrozu, który pokryłby całą okolicę, otulając białą szadzią każdą z igieł świerku na moim podwórku. Nie ma nawet zera.
Niestety, ale nie nadeszła pełnoprawna zima.
Ale gdyby rzeczywiście była to czy cieszylibyśmy się z tego?
Chyba każdy z nas ma tak, że nienawidzi i kocha ją jednocześnie.
Zakładanie piętnastu tysięcy warstw ubrań na cebulkę, łażenie w zaspach, odśnieżanie przed domem czy codzienny rytuał rozpalania w piecu nie należą do rzeczy, które sprawiają, że miło wspominamy tę porę roku. Jednak na święta coś nie coś by się przydało, nieprawdaż?
Zima ma w sobie coś niezwykłego i chyba wszyscy to czują. Gdy braknie jej za oknem udajemy się do takich źródeł gdzie ona występuje i odda nam chociaż namiastkę swego klimatu.
Zaprzęgając siły chłodnej natury do jakichś cudownych opowieści sprawiamy, że dzieją się rzeczy niezwykłe, wręcz magiczne.
Poczynając od kultowych, książkowych powieści takich jak: Łowca Snów czy Lśnienie Stephena Kinga, Góry Szaleństwa Lovecrafta, Zimowy Księżyc, Deana Koontza, po gry takie jak Skyrim i jego wspaniałe zorze czy Penumbra lub ostatnie Until Dawn. Gdyby wspomnieć filmy to nie mogło by zabraknąć Coś, Carpentera, Fargo braci Cohen czy też Stacji Arktycznej Zebra.
Wszystkie te dzieła łączy wspólny mianownik zimowych opowieści, których klimat tnie naszą wyobraźnie, ostrym jak siarczysty mróz nożem wchłaniając nas w przedstawiane historie.
Jednak jest to punkt widzenia osoby jaką jestem teraz.
Trochę lat się zebrało i wiele różnych opowieści wyparło inne.
Przestałem się zachwycać bajkami, bo w końcu przecież wyrosłem z tego (podkreślam, nie dorosłem, na razie mi się nie chce ) i gdy mam wybór czy sięgnąć po 101 Dalmatyńczyków czy Podziemny Krąg nie zastanawiam się (wiadomo, że 101 Dalmatyńczyków )
Jednak istnieje jedna bajka, którą bardzo dobrze zapamiętałem będąc małym- Królowa Śniegu, Andersena. Nie była to zwykła bajeczka którą można poczytać, ale jakby się głębiej przyjrzeć, mroczna opowieść o mroku jaki może zapanować w ludzkich sercach, tu za pomocą mocy tytułowej Królowej Śniegu jak i diabelskiego kawałka rozbitego zwierciadła. To również opowieść o wspaniałej przyjaźni Kaia i Gerdy, która została wystawiona na próbę. Dzieło Hansa Christiana Andersena z roku 1844, zostało wydane 21 grudnia, co idealnie podkreślało surowy, zimowy okres jaki wówczas panował w Danii na dzień przed ogłoszeniem astronomicznej zimy.
Zainspirowany tą bajką postanowiłem stworzyć utwór do niej nawiązujący (wiem, że szaleństwo bo powstały już przepiękne wariacje muzyczne na ten temat, ale kilka uderzeń w klawisze dało mi poczucie tego, że to właśnie tą opowieść chce zawrzeć w moim nowym motywie muzycznym) i bazujący na klimatach zimowych, które teraz w końcu nadeszły do naszego przepięknego i wspaniałego kraju (jak kto chce może podciągnąć to pod sarkazm ).
Tak powstał 15 minutowy moloch, mój najdłuższy utwór- The Snow Queen.
Trochę trwało obrobienie go w różnych programach, ale po dwóch i pół tygodnia pracy w końcu go skończyłem i prawdę mówiąc sam jestem z niego dumny.
Nie wiem jak wam się spodoba i to mnie trochę denerwuję, ale chcę się dzielić tym co tworzę.
Także o to jest- Królowa Śniegu.
Jak wam się podoba, jak oceniacie? Jakie są wasz ulubione książki / filmy / gry dziejące się zimą?
Piszcie, komentujcie.
Pozdrawiam, CaliforniaRepublican.
1 komentarz
Rekomendowane komentarze