Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138718

Dlaczego w SF ostatnimi czasy gra mi się dużo lepiej niż w Fantasy?


muszonik

433 wyświetleń

Wiecie co? Uwielbiam Fantasy, jestem miłośnikiem gatunku jeszcze z czasów, gdy ludzie myśląc o ekranizacji ?Władcy Pierścieni? na myśli mieli kreskówkę Bashriego, a sam gatunek nie był modny. Co więcej wychowałem się na grach komputerowych w tej konwencji. Jednak ostatnimi czasy, mając do wyboru tej samej klasy grę Science Fiction i Fantasy wybiorę raczej tą pierwszą.

Dziwne, prawda?

Nadal jest mi smutno po tym, co stało się na początku października i mam straszną ochotę ponażekać na cokolwiek. Tak więc będę narzekał.

Bardziej konstruktywny post wrzucę we wtorek.

Kilka lat temu napisałem na swoim starym blogu (raczej kontrowersyjny) tekst, o tym, dlaczego Fantasy lepiej nadaje się na gry (miałem na myśli wówczas papierowe RPG) niż Science Fiction. Niemniej jednak to było kiedyś. Od dłuższego czasu bowiem w naprawdę dobrą grę fantasy nie grałem. O ile tytuły lat 90-tych i pierwszego dziesięciolecia (Dungeon Master, Eye of the Beholder, HoMM, Warcraft, Discipless, Diablo, Baldury) były fenomenalne, tak obecnie trwa posucha.

W zasadzie to z gier fantasy, które wyszły ostatnimi czasy podobały mi się tylko trzy: Banner Saga, Legend of Grimrock II (jedynka była średnia, zwłaszcza w porównaniu z dwójką) oraz Endless Legend (które jest science-fantasy, a nie czystym przedstawicielem). Nawiasem mówiąc nie jest to tylko mój problem: kolega, ongiś zatwardziały cRPG-owiec przerzucił się obecnie na przygodówki.

Myślę, że wynika to z faktu, iż Science Fiction obecnie posiada lepszy pomysł na siebie, niż Fantasy. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka.

Niekorzystne zmiany w strukturze rynku:

Pierwszym z nich jest panująca posucha w tym segmencie rynku. Niestety fantasy jest gatunkiem niszowym i wychodzi stosunkowo niewiele należących doń gier AAA. I to zwłaszcza w porównaniu ze starymi, dobrymi czasami. I mówiąc ?mało? mam na myśli to, że faktycznie jest ich bardzo, ale to bardzo niewiele. Przykładowo: w okresie 2010-2015 wyszła zaledwie garść gier AAA w tej konwencji. Były to (opierając się na mojej zawodnej pamięci): Wiedźmin II i III, Dragon Age II i III, Diablo III, Shadow of Mordor, Heroes of Might and Magic VI i VII, Kings Bounty, Elder Scroll: Skyrim, Dark Soul I i chyba II oraz pewnie drugie tyle gier, których nie pamiętam.

Tymczasem w okresie 1995-2000, gdy zaczynałem romans z gatunkiem ukazało: Lands of Lore II i III, Baldur's Gate I i II, Icewind Dale, Planescape: Torment, Ravenloft II: The Stone Prophet, Menzopodardzan, Final Fantasy VII i VIII, Elder Scroll II: Daggerfall, Diablo I i II, Nox, Ravenant, Might and Magic VI-VIII, Heretic I i II, Heretic I i II, Witchhaven, Die by the Sword, Realms of Arcania I-III, Albion, Dungeon Master II, Stonekeep, Master of Magic, Warcraft I i II, Magic Carpet I i II, Heroes of Might and Magic I-III, Warhammer: Shadow of the Horned Rat i Dark Omen, Fantasy General, Disciples, Myth I i II, Age of Wonders, Majesty, Black Moon Chronicles, Hammer of the Gods, Warlords III, Warlords: Battlecry, Lords of Magic, Kings of Dragon Pass.

Czyli pewnie z pięć razy więcej.

I wszystko to były gry jak na ówczesne czasy najwyższej kategorii.

Oczywiście przyczepić się tu można, że skupiam się wyłącznie na grach AAA. I jest w tym dużo racji. Niestety efekt jest taki, że obecnie wśród gier fantasy dominują albo indie jak Legend of Grimrock, Banner Saga czy Darkest Dungeon albo kategorii B jak Pillars of Eternity, Age of Wonders III czy Lords of Fallen. Odbija się to niestety na ich jakości i stopniu dopracowania. Po prostu w najlepszym razie nie są one tak olśniewające jak ich konkurentki.

Uwiąd gatunków:

Drugi problem polega na tym, że niestety większość moich ulubionych gatunków albo jest bardzo rzadka, albo choruje. Tak więc strategii turowych od dawien dawna się prawie nie robi. RTS-ów jest obecnie chyba nawet mniej, niż turówek, a jeśli chodzi o RPG...

To o ile kiedyś ludzie kłócili się, czy Diablo jest RPG czy zręcznościówką, tak dziś pchają do tej szufladki takie tytuły, jak Magicka i Bastion, które nawet na jednej półce z RPG nie stały. Co gorsza gry te ewoluują w kierunku, który nie do końca mi odpowiada, stając się coraz bardziej przegadane. O ile Diablo dało się przejść w 4 godziny (co dawało średnio 15 minut na poziom), to współczesne RPG liczone są na 50-100 godzin, jednak w 15 minut niestety często nie odbębnimy gadki o najgłupszy quest.

I potem mamy mega zawartość, z której połowa to słuchanie gadek w stylu ?Kiedyś też chciałem zostać awanturnikiem, ale dostałem strzałą w kolano...?

I co z niego wynika:

Gier science fiction jest obecnie chyba więcej na rynku. I albo właśnie w nich swoich reprezentantów odnajdują moje ulubione gatunki (strategie i RTS-y), albo też gatunki dość dla mnie atrakcyjne (strzelanki).

Nie jest to jedyny problem:

Ciąg dalszy na Blogu Zewnętrznym.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Nawiasem mówiąc nie jest to tylko mój problem: kolega, ongiś zatwardziały cRPG-owiec przerzucił się obecnie na przygodówki.

Średnio mam czas na dyskusję z całym tekstem ale jedna uwaga: jakieś 90% cRPG jakie wyszły w historii to fantasy (wystarczy przejrzeć gry zrecenzowane na jrksrpgs). Ja nie mam problemu z tym gatunkiem i to pomimo faktu że nie gram w nowości bo nie uznaje steama itp. Dlaczego? Ponieważ od początku lat 90 (nie mówię o latach wcześniejszych bo to już dla mnie za duży hardkor) wyszło tyle samego cRPG (żeby wspomnieć hordę tytułów z samego Forgotten Realms z Gold Boxa) że starczy tego na lata. No ale jeśli ktoś ga w gry 2000+.....

Sf zawsze dominowało i dominuje w strategiach i co oczywiste w FPSach. Trochę szkoda, bo poza Hereticiem, Hexenem i Dark Messiah wiele nie mam.

Link do komentarza

No właśnie z RPG mam to samo. Jeśli nie trafi się jakiś słaby tytuł (bo powiedzmy sobie szczerze: w latach 90-tych potrafili spierniczyć grę, że aż miło) to zwykle mam z nim więcej zabawy, niż ze współczesnymi. Prawdę mówiąc wolę sobie zagrać w Dungeon Mastera, Eye of Beholder, Amberstar, Ishar czy inne Albion, niż w 99% współczesnych RPG.

Przy czym ten 1% to zwykle są właśnie gry AAA.

W wypadku gier kategorii B (bo rozróżnijmy: są gry Indie i gry kategorii B, które dla celów marketingowych zostały nazwane Indie) najczęściej pomysł na grę jest gorszy, gameplay jest gorszy, a do niewygodnego interface i kiepskiej grafiki i tak trzeba się przyzwyczajać (bo powiedzmy sobie szczerze: nic tak nie wypala oczu, jak kiepskie 3D) identycznie, jak w wypadku gier z lat 90-tych.

W wypadku niektórych tytułów ich główną zaletą jest natomiast fakt, że "wygladają prawie, jak o wiele lepsza gra zrobiona 20 lat temu". Przykładem takiego myślenia jest choćby pierwszy Grimrock (choć nie drugi, drugi Grimrock jest fenomenalny!).

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...