Witam witam w nowej serii lecplejów. Wchodzimy dziś w klimaty wschodnie - bohaterem tego let's play będzie może mało znany wytwór Squaresoft, Live A Live.
LaL jest mocno nietypową pozycją RPG: jest to w zasadzie kompilacja kilku (dokładnie ośmiu) rozdziałów-epizodów, z których każdy jest kompletnie inny, do tego stopnia, że jedyną rzeczą wspólną jest system menu i generalna organizacja walki. Indywidualne rozdziały są dość krótkie, ich długość waha się od 30 minut do może dwóch godzin, co pomaga utrzymać powiew świeżości.
Na pierwszy ogień poszedł rozdział w miarę normalny jak na standardy RPG, Kung Fu, czyli historia czerpiąca z klasyków wuxia: mamy dawne Chiny, mamy starego mistrza, mamy uczniów, mamy "złą" szkołę kung fu, zemstę i pojedynek wykorzystujący tajemną technikę stylu Xin Shan Quan. Rozdział urozmaica fragment w którym mistrz trenuje swoich uczniów poprzez walkę, a ten, któremu poświęcimy najwięcej czasu, zostanie spadkobiercą stylu. Straszna klisza, ale bardzo sympatyczna.
Następnie zabrałem się za coś z kompletnie innej beczki. Rozdział Wrestler jest stylizowaną na jakiegoś Street Fightera serią siedmiu pojedynków jeden na jednego - i to wszystko. Squaresoft urozmaicił imprezę wrzucając do miksu nutkę Megamana - w każdej z sześciu pierwszych walk nasz bohater może nauczyć się dwóch specjalnych technik przeciwnika. Haczyk jest taki, że przeciwnik musi zastosować tę technikę na bohaterze, co czasem może być niebezpieczne. Poza tym rozdział jest króciutki i bez zawiłości emocjonalnych. W sumie chyba dobrze.
Po rozdziale złożonym z samych walk wziąłem rozdział w którym niemal do samego końca walk nie ma. Rozdział Sci Fi, bo to o nim mowa, jest może moim ulubionym. Choć ponownie mamy sporo klisz i bezczelną inspirację dwoma klasykami kina, to scenariusz jest napisany fajnie, a klimat gęsto sączy się z ekranu.
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.