Mr. Robot

Poznajcie Elliota Aldersona. Elliot za dnia jest zdolnym specjalistą od bezpieczeństwa komputerowego, a nocami genialnym hakerem. Hakuje wszystko i wszystkich. Żeby ułatwić sobie życie, żeby odrobinę naprawić świat albo dlatego że po prostu ma na to ochotę. A do tego wymyśla sobie nas, widzów.
Całą historię oglądamy prawie dosłownie z wnętrza jego głowy. Elliot łamie czwartą ścianę, mówi do nas, nawet próbuje pytać. Widzimy też rzeczywistość z jego nieco skrzywionej perspektywy, nasz bohater ma bowiem poważne zaburzenia psychiczne i zażywa morfinę. Do tego unika ludzi (choć czasem płacze z samotności) i chodzi do psychoterapeutki, której nic nie mówi o swoich problemach. Zbudowanie serialu na takiej postaci wydaje się niemożliwe, ale Rami Malek (Josh z Until Dawn) gra tutaj perfekcyjnie. Jego Elliota można śmiało postawić obok Dextera Morgana. Sam serial też ma - jak się można szybko przekonać - kilka innych punktów wspólnych.
Wracając do fabuły: Światem przedstawionym rządzi E Corp - ogromne konsorcujm kontrolująca banki, firmy produkcyjne, przemysł ciężki, wydobywczy, spożywczy, farmaceutyczny; Słowem wszystko. Elliot sam pracuje dla podwykonawcy "Evil Corp", choć nią gardzi. Jego naprawianie świata nie działa w takiej skali. Aż do czasu. Po jednym z włamań znajduje na serwerze firmy plik zostawiony przez kogoś równie dobrego jak on sam. Zaintrygowany kontaktuje się z osobnikiem nazywającym się Mr. Robot i odkrywa FSociety - grupę hakerów zamierzającą zniszczyć dane E Corp i tym samym uwolnić wszystkich jej dłużników.

Serial nie może się obyć bez czarnego charakteru. Tutaj jest nim Tyrell Wellick (Martin Wallström)- ambitny Szwed pnący się po szczeblach kariery w E Corp. Jest bezwzględny, dwulicowy i wyrachowany nawet jak na korporacyjne standardy. Nikt i nic nie może stanąć mu na drodze, ale jest w nim wciąż coś ludzkiego, zwłaszcza gdy porównamy go z jego żoną, przy której baba jaga to sympatyczna staruszka. Jeśli Elliot jest Dexterem Morganem, to Tyrell jest Patrickiem Batemanem - wrakiem w którym przebłyskują resztki człowieczeństwa. Oglądaniu jego poczynań towarzyszy cała gama emocji, z niezdrową fascynacją na czele.
Obok głównych wątków mamy jeszcze historię Angeli ? przyjaciółki Elliota z dzieciństwa, która pracujące w tej samej firmie. Jej historia to Mr. Robot w wersji light ? te same wydarzenia oglądane z perspektywy studentki która zatrudnia się w korporacji odpowiedzialnej za śmierć jej matki. Która pracuje wśród korposzczurów i menadżerów średniego szczebla żeby uratować ojca przed bankructwem. Na upartego ten wątek można by wydzielić na osobny serial i dobrze by się to oglądało. W jednej ze scen Angela jest świadkiem samobójstwa kolegi. Reakcją przełożonego jest wręczenie jej pliku banknotów na nowe buty Prady - nie może przecież pracować w zakrwawionych.

?Mr. Robot? jest mocno osadzony w świecie współczesnych mediów społecznościowych, pracowników korporacji i hakerów. Pełnymi garściami czerpie z korpokultury (E Corp ma w logo "E" Della, ich kopie trzyma Steel Mountain, odpowiednik Iron Mountain), głośnych włamań (Ashley Madison) czy haktywizmu (Fsociety korzysta z plastikowych masek i przemówień podobnych do tych Anonów).
Jest przy tym bardzo techniczny - wirusy nie są kolorowymi obrazkami wygrywającymi melodyjki, głównie oglądamy nixowe terminale, długie logi i zwyklackie strony portali społecznych. Trudno jest tutaj wyłapać jakieś grube błędy czy uproszczenia w rodzaju absurdalnych adresów IP. A przy tym nikt nie sili się na tłumaczenie widzowi czym jest RUDY albo rootkit. Scenarzyści posunęli się nawet do tego, że bohaterzy wyśmiewają w jednej ze scen "Hakerów", film na którym wychowało się całe pokolenie hakerów i który ma już status kultowego.
Dzięki takiemu posunięciu serial staje się dużo atrakcyjniejszy dla osób "siedzących" w tej tematyce, ale jednocześnie nienadający się do oglądania przez kogoś, kto takiej wiedzy nie posiada. Dla zwykłego Kowalskiego większość dialogów będzie po prostu bełkotem.

I tutaj udziwnienia można by skończyć. Po kilku odcinkach wydaje się że twórcy też tak stwierdzili, po czym serial staje się jeszcze bardziej mroczny i pokręcony, a potem idzie jeszcze o krok dalej w swoich dziwactwach. I to udziwnienie uważam za niepotrzebne. Nie jest to oczywiście duża wada, wciąż można to oglądać bez krzywienia się. Ale momentami można odnieść wrażenie że niektóre zabiegi zastosowano tylko po to, żeby nikt nie mógł powiedzieć o nim ?przewidywalny?. Najbardziej mierzi mnie ?wysilenie? niektórych postaci. Kobieta haker i czarny haker już nikogo nie ruszają, prawda? No to co powiecie na hakera azjatyckiego transwestytę? Albo hakerkę-muzułmankę, w hidżabie, prosto z Syrii? Nie byłoby w tym nic złego, gdyby było to jakoś fabularnie uzasadnione. Gdyby miało jakieś zaplecze, wyjaśnienie. Ale nie ma nic takiego - te postacie są tylko tłem. Tłem które na siłę pokolorowano. Równie dobrze mogli być biali, z europejskiego kraju. W ogólnym obrazie nic by to nie zmieniło. Więc po co coś takiego? Żeby przypodobać się tumblerowi? Wyrwać jeszcze kilka procent oglądalności?

Why? Because f*ck you, that?s why.
Ale to tylko łyżeczki dziegciu. Aktorsko jest bardzo dobrze, nie sposób nie wspomnieć o Chistianie Slaterze w roli Mr. Robota. Jest trochę jak nowy Joker - szalony w świadomy, celowy sposób, z jasno określonym celem. Nie kradnie show (jak to mają w zwyczaju starzy wyjadacze), ale trzyma poziom Maleka i Wallströma. Zdjęcia są utrzymane w zimnej tonacji, dużo operuje się głębią ostrości i zdjęciami makro (ze szczególnym uwzględnieniem matryc monitorów). Nie ma tu nic przełomowego, to prawie "nowa klasyka", ale pasuje tu bardzo dobrze. Podobnie muzyka - tutaj mamy do czynienia głównie z ambientem.
Do tej pory starałem się pisać w miarę obiektywnie (nie wiem na ile się to udało), dlatego teraz walnę bez ogródek: Ten serial jest genialny. To dla mnie objawienie równe pierwszemu sezonowi Dextera czy Detektywa. Pewnie jestem dla producentów idealnym celem i tak się czuję - jakbym oglądał serial skrojony pode mnie, nerda. Ale wcale mi to nie przeszkadza. I czuję, że jeśli drugi sezon utrzyma tę tendencję, to możemy mówić o perełce którą po latach postawimy obok Breaking Bad.
^C
10 Comments
Recommended Comments