Żyjemy w do cna zakłamanym świecie. Sami go przekształciliśmy w spaczony obraz, który nijak przypomina dzieło Boga. Z kimkolwiek byś nie porozmawiał/porozmawiała pewnikiem albo zełgasz mu w żywe oczy, albo czegoś istotnego mu nie powiesz. Ucieczka jest łatwiejsza, minimalizuje ryzyko demaskacji intencji, kiedy drugi człowiek jest dla Ciebie jedynie mniej lub bardziej przydatnym narzędziem do osiągnięcia celu.
Kłamstwo widoczne (i to dosłownie!) jest zwłaszcza w kobietach. Chodzą w butach na obcasie- wcale nie są takie wysokie. Nakładają makijaż- ich buzie wcale nie są takie ładne. Noszą push-upy- ich piersi nie są takie wielkie. Cały czas grają na męskich umysłach wizualnymi pozorami, udają niedostępne zwłaszcza kiedy jakiś facet im się podoba. Inaczej niż strachem nie da się wyjaśnić tego ostatniego zjawiska. Można zapytać co jest w tym złego, w końcu są słabą płcią w związku z czym mogą sobie pozwolić na tchórzostwo. Nie ma nic łatwiejszego i bardziej wyzwalającego niż powiedzieć komuś prosto w twarz co się do niego czuje i co się o nim myśli. Nawet gdyby miałyby to być straszne rzeczy. Z drugiej strony kobiety nie odczuwają najmniejszych oporów przed mówieniem naprawdę wielkich kłamstw na przykład ?to Twoje dziecko!?.
Czego innego możemy po nich Panowie oczekiwać, skoro sami, żeby je zdobyć łżemy jak najęci? Dlaczego? Ponieważ, nie ukrywajmy tego, żaden z nas nie zdobędzie kobiety wyglądając tak jak wygląda, brzmiąc tak jak brzmi, zachowując się tak jak się zachowuje. W kontaktach z kobietami nie możemy okazać słabości, musimy udawać, że w stu procentach spełniamy tradycyjny paradygmat męskości. Związane z nim są takie zachowania jak manifestowanie siły fizycznej (po to żeby wybranka/wybranki wiedziały, że jesteśmy w stanie zadowolić je seksualnie), spożywanie wysokoprocentowych alkoholi i ? właściwie niewiele więcej ponadto mamy im do zaoferowania. Sukces zawodowe, zarabianie pieniędzy by utrzymać rodzinę- jakoś to będzie, w końcu od czego jest opieka społeczna? Gdy kogoś widzimy po raz pierwszy i zapoznajemy się z tą osobą to nie mamy z nią do czynienia, raczej z jej przedstawicielem. W końcu liczy się dobre pierwsze wrażenie!
Co by było gdyby choćby przez jeden dzień ludzie mówili sobie prawdę? Czy rzeczywiście żyłoby się lepiej? Rodzice wbijają swoim dzieciom do głów, że trzeba mówić prawdę, bo wtedy pójdzie się do nieba. Należy liczyć się z tym, iż wtedy na ziemskim padole będzie trzeba przejść przez piekło. Ludzie nie lubią kiedy wytyka się im ich błędy i niedoskonałości, dlatego lepiej jest milczeć niż powiedzieć komuś ?ale masz wielgachną krostę na czole!?, ?masz kręcone włosy, pewnie jesteś pedziem? lub zwykłe ?mam Cię w dupie?. Skończyłaby się hipokryzja (mówienie ?pięknie dziś wyglądasz? kończone w myślach ?jak na szmatę?), a zaczęłaby się wojna. Nie byłoby przyjaźni, a przynajmniej z liczby ludzi na tym padole osoby, które są przyjaciółmi dałoby się policzyć na palcach jednej ręki średnio rozgarniętego drwala. Ból spowodowany usłyszeniem szczerych słów jest nieporównywalnie większy niż uczucie zdjęcia ciężaru z serca podczas mówienia prawdy. Pomijając już bratobójcze walki do jakich dojdzie w takim Dniu Szczerości, ludzkość na dobre zaprzestałaby reprodukcji. Dlaczego? Akt seksualny jest w całej swej prostocie obrzydliwy i nikt nie kryłby swojego obrzydzenia odrażającą czynnością, ergo nie byłoby powodu do starania się o uwagę płci przeciwnej.
Wszyscy kłamią- te słowa nie raz padały z ust serialowego doktora House jako zarzut. Szczerość jest pożądana, ale we wszystkim trzeba znać umiar. Najczęściej lepiej niektóre fakty przemilczeć, powstrzymać się od komentarza, bądź zwyczajnie skłamać. Nikt z nas nie chce skazywać się na samotność, a każda jednostka, która ma odwagę mówić non stop prawdę skończy sama jak palec. Spójrzmy prawdzie w oczy i łgajmy.
4 komentarze
Rekomendowane komentarze