Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138748

Po czym poznać, że "uczony" chrzani


muszonik

834 wyświetleń

Dziś zajmiemy się pseudonauką oraz tym, jak pseudonaukę rozpoznać. Temat ten jest moim zdaniem szczególnie istotny, gdyż niestety od jakiegoś czasu atakowani jesteśmy przez jej strumienie. Pół biedy, jeśli jest to historia (która jednak stanowi narzędzie propagandy, więc po jakimś czasie może z tego wyrosnąć cała bieda), ale tego typu przekonania serwowane są też w naukach mogących mieć bezpośredni wpływ na nasze zdrowie i życie jak np. medycyna i dietetyka.

Po czym więc poznać, że uczony chrzani?

Wbrew pozorom jest to stosunkowo proste, wystarczy tylko przyjrzeć się argumentom naszego ?uczonego?. Jeśli w jego tekście pojawia się jeden z następujących chwytów, to najpewniej mamy do czynienia nie z ?uczonym? ale ze zwykłym maniakiem:

1) Przełomowe odkrycie, którego nie opublikuję

Pierwszym i najczęstszym argumentem różnego rodzaju pseudonaukowców jest powoływanie się na wyniki badań prowadzonych często przez siebie (a niekiedy przez innych badaczy), których to badań nikt nie widział. ?Uczony? tego typu publikuje daleko idące wnioski, powołując się albo na rzekomo prowadzone badania i ich wyniki, albo też na wyniki innych badaczy, które to wyniki pozostają nieznane, albo na badania, których wynik zna z góry, których przeprowadzenie jest tylko formalnością, ale jacyś źli ludzie uniemożliwiają mu to... W efekcie więc źródła są nieznane, bo ?zaginęły?, ?zostały skonfiskowane przez Niemców?, ?zostały zniszczone? przez jakąś rzekomą katastrofę (pożar, awarię twardego dysku etc.) lub też ?prace nie zostały ukończone? albo autor ?czeka, aż zakończy pracę by nikt nie ukradł mu sławy?.

Na razie jednak snuje swoje fantastyczne wynurzenia i publikuje je w Internecie.

Problem polega na tym, że sam fakt odkrycia jakiegoś, niezwykłego źródła, zabytku lub dokonania przełomowego odkrycia jest powodem do sławy. Prowadzący badania naukowiec ma natomiast obowiązek przed wyciągnięciem wniosków najpierw opublikować wyniki swoich badań lub źródło, na którym się opiera. Robi to po to, by inni naukowcy mogli zweryfikować jego opinię, poprawić błędy oraz wiedzieli, co skłoniło go do takich, a nie innych wniosków.

Jeśli tego nie robi, to niestety nie da się stwierdzić, czy mówi prawdę czy kłamię. W nauce obowiązuje domniemanie winy: jeśli nie udowodnisz, że coś jest prawdą, to uznaje się, że jest to fałszem.

2) Przełomowe odkrycie, którego nikt nie widział

Kilka miesięcy temu oglądałem na Youtube film (stanowiący nawiasem mówiąc główną inspirację dla tego tekstu) pana, który rozwodził się o istniejącym przed wiekami na terenach Polski królestwie (bodajże) Slawii, rządzonej przez nikogo innego, jak króla Popiela. Autor istnienie tego królestwa opierał na tekstach rzymskich, mieszając ?Germanię? Tacyta, relacje o wojnach z Markomanami, Biblię oraz wykopaliska archeologiczne. Naczelnym dowodem jakim się posługiwał była kolekcja monet która weszła w posiadanie jakiegoś badacza na krótko przez II Wojną Światową, a następnie zaginęła gdzieś w wirach historii na długo przed tym, jak badacz ten zdołał ją opisać, sporządzić katalog czy dokumentację fotograficzną.

A ja się pytam: skoro nikt tych monet od 70 lat nie widział, to skąd wiadomo, że były to monety króla Popiela, a nie np. garść Kazimierzowskich szelągów, które należą do jednych z najczęstszych znalezisk numizmatycznych na terenie Polski? Jest to znalezisko tak powszechne, że nie chcą ich nawet kolekcjonerzy (bo monety te pełniły funkcję współczesnej dwuzłotówki, mniej więcej tyle samo kosztują też na Allegro)?

Ano znikąd!

Bo tych monet nikt nie widział! Dokumentacji nie ma! Opisu nie ma! Mogą być więc wszystkim: Kazimierzowskicm szmelcem, monetami króla Popiela, płaciwem Marsjan albo zwykłym zmyśleniem.

Wniosków badawczych na niewidziane formułować jednak nie wolno.

3) Źródło nie potwierdzone / sfałszowane / błędnie interpretowane

Prawdopodobnie odnosi się to też do innych dziedzin, jednak historia jest na to szczególnie wrażliwa. Otóż: specyfika pracy historyka polega na tym, że niestety zajmujemy się działalnością człowieka. A ludzie kłamią. W efekcie czego duża część źródeł jest w mniejszym lub większym stopniu nieprawdziwa: zdarzają się w nich fałszerstwa, konfabulacje, umniejszanie lub powiększanie swoich zasług jak i zwyczajne kłamstwa.

Odpowiadać na pytanie ?dlaczego w dawnych czasach ktoś miałby podrabiać dokumenty? nie wydaje mi się konieczne.

W następstwie tego niestety historycy zmuszeni zostali do opracowania procedur eliminacji źródeł niepewnych, które mogą okazać się podróbkami. Procedury te są bardzo proste. Po pierwsze: źródło musi zostać potwierdzone przez inne źródło. Pojedyncze relacje na temat jakiegoś wydarzenia, które nie znajdują potwierdzenia w znaleziskach archeologicznych, dokumentach czy relacjach z tego samego okresu uważa się za nieprawdziwe. Po drugie: wyżej ceni się dokumenty i znaleziska, niż relacje świadków naocznych, ludzie bowiem kłamią i przekręcają, choćby po to, by stworzyć atmosferę sensacji. Po trzecie: tym źródło cenniejsze im bliższe danemu wydarzeniu. Dlatego też np. opis koronacji Chrobrego u Długosza (pisany 300 lat po fakcie) jest mało wiarygodny.

Sposoby datowania tekstów są dość skomplikowane i wymagają wnikliwej znajomości tematu. Niemniej jednak wykorzystuje się w tym następujące metody:

I ciąg dalszy oczywiście na zewnątrz:

9 komentarzy


Rekomendowane komentarze

"W nauce obowiązuje domniemanie winy: jeśli nie udowodnisz, że coś jest prawdą, to uznaje się, że jest to fałszem" - się muszę przyczepić, że to nie jest do końca prawda, wszak duża część nauki to "teorie naukowe", których istnienie opiera się nie tyle co na udowodnieniu ich prawdziwości, co na braku lepszych alternatyw :)

Fajny tekst.

Link do komentarza

@up - przeczytaj definicję teorii naukowej na wikipedii. Nie ma to za wiele wspólnego z potocznym znaczeniem słowa teoria.

Teoria naukowa jest najbardziej rzetelną, rygorystyczną i kompletną formą wiedzy naukowej. Odróżnia ją to od potocznego rozumienia słowa teoria, które sugeruje bezpodstawność i spekulatywność.
  • Upvote 1
Link do komentarza

Słówko od przyszłej studentki weterynarii: o teorii naukowej możesz mówić tylko wtedy, gdy na podstawie twardych, wielokrotnie sprawdzonych i zweryfikowanych na wszelkie możliwe sposoby dowodów możesz opisać dane zjawisko w sposób uogólniony, ustanowić zbiór zasad. O gdybaniu myślimy raczej w przypadku hipotezy lub problemu badawczego - chociaż owo "gdybanie" powinno opierać się na sprawdzonej wiedzy, np. badając wpływ pH gleby na kolor kwiatów musisz znaleźć rzetelne informacje choćby o barwnikach roślinnych, fizjologii badanego gatunku czy wygrzebać tabelki pt. "jaki odczyn ma gleba o takim a takim pH".

Link do komentarza

@Elano - Ale co to ma do rzeczy?

@Ylthin

Słówko od przyszłej studentki weterynarii: o teorii naukowej możesz mówić tylko wtedy, gdy na podstawie twardych, wielokrotnie sprawdzonych i zweryfikowanych na wszelkie możliwe sposoby dowodów możesz opisać dane zjawisko w sposób uogólniony, ustanowić zbiór zasad.

Ośmielę się nie zgodzić. A skoro Elano posłużył się Wikipedią w celu podparcia swoich poglądów i nikt nie wyraził sprzeciwu, to i ja to zrobię.

Źródło:

Falsyfikowalność ? jeśli hipoteza posiada powyżej wymienione cechy, to aby być teorią naukową, musi dopuszczać efektywnie falsyfikowalność, to znaczy musi w ramach tej teorii istnieć przewidywany wynik eksperymentu, wyjaśnienie zjawiska lub konsekwencji zdarzenia, który umożliwia stwierdzenie, że teoria jest błędna. Hipoteza, wedle której Słońce zbudowane jest w całości z węgla, zaś Księżyc z sera, są jak najbardziej teoriami naukowymi. Zostały one jednak obalone (dzięki analizie spektralnej lub lotom na Księżyc), czyli są to nieprawdziwe teorie naukowe. Gdyby jednak ktoś przedstawił teorię, jakoby Księżyc składał się z magicznego sera, którego zwykły człowiek nie zdoła odróżnić od skały, nie byłaby ona naukowa, ponieważ nie daje żadnej możliwości udowodnienia, iż skały księżycowe nie są w rzeczywistości owym magicznym serem.

Nigdzie w opisanych kryteriach naukowości teorii nie ma mowy o zgodności z doświadczeniem. Zgodność z doświadczeniem jest wymogiem, aby uznać daną teorię za prawdziwą (poprawniej: obowiązującą), natomiast nie jest konieczna dla uznania danej formy wypowiedzi za naukową.

Link do komentarza

Może w takim razie źle odczytałem post bohatera8, ale zabrzmiał on tak, jakby uważał, że duża część nauki to tylko "teorie naukowe". A niczego lepszego niż teoria w nauce nie ma.

Jak się mylę, to przepraszam, może bohater8 jeszcze tu wejdzie i napisze coś od siebie.

Link do komentarza

Może jednak to ty masz rację. Patrzyłem na jego post bardzo dosłownie, zwracając uwagę tylko na to, co faktycznie napisał i ignorując to, co mógł chcieć przez to tak naprawdę przekazać. A napisał moim zdaniem prawdę. Nie da się całkowicie i bezsprzecznie udowodnić teorii naukowej, można po prostu wykazać, która z nich zgadza się w największym stopniu z doświadczeniami i wybrać ją jako obowiązującą. Później najwyżej lekko ją korygować. Bo teorie naukowe mają jak najwierniej opisywać rzeczywistość, stuprocentowo prawdziwe mogą być tylko w matematyce (ponieważ jest całkowicie teoretyczna).

Ale przyjrzawszy się postowi bohatera8 jeszcze raz, muszę zwrócić uwagę na to, że wstawił teorie naukowe w cudzysłów. Co rzeczywiście może świadczyć o jakiejś pogardzie w stosunku do osiągnięc nauki. Tak jak napisałeś, jeśli tu przyjdzie to może rozwieje te wątpliwości.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...