Skocz do zawartości

Fanboj i Życie

  • wpisy
    331
  • komentarzy
    500
  • wyświetleń
    138566

Mój problem z ?ambitną" fantastyką


muszonik

596 wyświetleń

Jak wiadomo czytam fantastykę i to nawet w dość dużych ilościach. Problem polega na tym, że czytam fantastykę niewłaściwą, to znaczy: fantasy, pseudo-kryminały oraz wszystko, co zawiera duże czołgi strzelające do siebie z dużych armat, co niektórym ludziom w Internecie bardzo przeszkadza. Przeszkadza, bo powinienem zająć się New Weird i Hard Science Fiction, a fakt, że tego nie robię świadczyć ma o moim intelektualnym lenistwie. Istnieje jednak kilka powodów, z których ?ambitną fantastyką? się nie zajmuję i nigdy nie zajmę. Generalnie więc z mojego punktu widzenia ta ma kilka problemów:

Tematy, które mnie nie interesują

Głównym powodem, który sprawia, że nie czytam książek uważanych za ?ambitną fantastykę? jest fakt, że niestety za taką uważane są pozycje poruszające tematy, które mnie nie interesują. O ile np. opowieść o czołgach jest dla mnie całkiem przyjemna z powodów rozrywkowych, tak ciężka pozycja analizująca logiczne efekty podróży w czasie i pętli czasowych, socjologiczne rezultaty pojawienia się sztucznej inteligencji albo kontaktu z obcą cywilizacją już nie. Spowodowane jest to prostym faktem: nic mnie one nie obchodzą. Po prostu mnie to nie interesuje.

Po pierwsze: owszem, to bardzo dobrze jeśli człowiek posiada szerokie zainteresowania wykraczające poza jego dziedzinę oraz poza zaspokajanie najprostszych przyjemności. Niemniej jednak nikt nie ma obowiązku interesować się wszystkim. O ile kwestie sztuki wojennej mnie nawet pociągają, tak niestety wymienione tematy już nie, tak samo, jak nie obchodzą mnie zagadnienia związane z ichtiologią, uprawą bakłażanów czy malarstwem renesansowym. A nie da się ukryć, że wszystkie te trzy rzeczy mogłyby się okazać wiele bardziej rozwijające, intelektualnie stymulujące lub po prostu przydatniejsze pod względem praktycznym, niż dowolna problematyka Science Fiction. I nie sądzę, by brak zainteresowania nimi był powodem do wstydu.

Po drugie: nie przeczę, że istnieje możliwość, iż ludzkość w przyszłości faktycznie opracuje sztuczną inteligencję lub spotka obcą cywilizację (bo podróże w czasie raczej nigdy nie będą możliwe), niemniej jednak nie jestem pewien, czy w takim przypadku ?wiedza? wyciągnięta z Science Fiction do czegoś nam się przyda (i czy na pewno najważniejszą jej dziedziną nie będzie taktyka walki z użyciem samoświadomych czołgów). Po prostu: trudno analizować cokolwiek na niewidziane. Nie wiadomo na jakim poziomie rozwoju będzie wówczas ludzkość. Nie wiadomo, jak będą wyglądali obcy czy na jakich zasadach działać będzie sztuczna inteligencja, jakie cele będą przyświecać zarówno nam jak i im... Tak więc wartość poznawcza tego typu spekulacji jest co najmniej wątpliwa. To fikcja literacka nie dająca jakichkolwiek twardych danych mogących przełożyć się na rzeczywistość.

Po trzecie: wątpliwa jest sama metodologia. Generalnie prognozowanie długookresowe jest bardzo trudne. Tak trudne, że w praktyce nie jest możliwe przewidzenie czegokolwiek w dłuższym okresie, niż 5 lat. Spowodowane jest to istnieniem trendów ukrytych, których istnienia nie jesteśmy świadomi. Po prostu: w chwili, gdy my czekamy na wyniki naszych prognoz ktoś inny może pracować nad wynalazkiem, który odmieni całą ludzkość i jej życie do tego stopnia, że go nie poznamy.

?Nauka filozofii z piosenek?

Nie przeczę, istnieją dziedziny, na temat których science fiction może próbować się wypowiadać całkiem skutecznie, jak na przykład rozwój obecnie istniejących technologii. Niemniej jednak tu nadal pojawia się inny problem: istnieją ludzie, którzy potrafią robić to lepiej. Przykładem mogą być tu ekonomiści, bowiem prognozowanie (prowadzone w sposób naukowy i sensowny) jest ważnym elementem tej nauki.

I z całym szacunkiem dla pisarzy Hard Science Fiction, ale większe wyobrażenie o kierunku, w jakim idzie nasz świat daje ?Trzecia rewolucja przemysłowa?, ?Koniec pracy? czy ?TheBiotechCentury? Jeremiego Rifkina (przy całej jego skłonności do przesady) albo publikacje George Friedmana w rodzaju ?The next 100 years? lub innego Stratford Strategic Forecasting. I to nie tylko dlatego, że twórczość tych osób i instytucji zawiera takie smaczki, jak mechy walczące o bazy kosmiczne na księżycu.

I uprzedzę typowy kontrargument: zdarza mi się czytać tego typu książki.

Ogólnie to uważam, że człowiek, który ukończył studia wyższe na kierunku związanym z naukami społecznymi nie powinien swojego światopoglądu budować na literaturze pięknej, tak samo, jak geograf nie powinien swej wiedzy opierać o książki Cejrowskiego, a biolog lub lekarz o Animal Planet.

Dziwność nad dziwnościami i wszystko dziwność

Wyjdźmy teraz z pola Hard Science Fiction, bowiem jest to gatunek, który w prawdzie nie budzi mojego zainteresowania, ale go szanuję. Istnieje jednak duża liczba powieści zaliczanych do ?ambitnej? fantastyki, które również do mnie nie przemawiają, a Hard Science Fiction nie są.

Chodzi o różnego rodzaju powieści, które są dziwne. I to dziwne dla samego udziwniania.

Wybaczcie, ale nie należę do ludzi, którzy na książkę, której nie zrozumieli reagują stwierdzeniem, że musi być wyjątkowo mądra. Przeciwnie, uważam się za człowieka dość inteligentnego, a przy tym oczytanego. Jeśli więc czegoś nie rozumiem, to najprawdopodobniej spowodowane jest to jakiegoś rodzaju błędami pisarza, a raczej nie moimi. Albo faktem, że w powieści nie ma niczego do zrozumienia, a autor ukrywa ten fakt za efektownym słowotokiem.

Po drugie: nie interesują mnie eksperymenty z formą. Należę do tych staromodnych konserwatystów, którzy uważają, że książki czyta się dla treści, a nie dla sposobu, w jaki ktoś stawia literki. Tak więc więc interesuje mnie bardziej przesłanie i przebieg fabuły, niż rezultaty czyichś eksperymentów.

Ciąg dalszy jak zwykle na zewnątrz.

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

O to widzę, że mamy podobne gusta. W zasadzie zdecydowana większość tzw. New Weird doprowadza mnie do wymiotów. Kiedy widzę te wszystkie dziwne rzeczy pokroju "Welinu" Duncana to szlag mnie trafia. Wychowałem się na klasycznym fantasy od Tolkiena i Le Guin i Vance'a, lubię Zelaznego i jego science fantasy (podobnie jak C.J. Cherryh czy Gene'a Wolfe'a), lubię militarystyczne fantasy od Cooka. I przy tego typu fantastyce zostaję.

Sf? Niestety, próbowałem się przekonać, zwłaszcza że lubię sobie filozoficznie sam ze sobą pomarzyć i myśleć co też tam jest we wszechświecie i jaki on jest piękny, zwłaszcza gdy widzę kolejne zdjęcie Plutona czy innego Tytana. Tyle że od większości owych literackich przewidywań się odbijam. Ta literatura starzeje się znacznie szybciej niż fantasy a mnie nie bawi czytanie wróżenia z fusów pisarzy sf. Ok, lubię Clarke'a, van Vogt'a, Strugackich, Borunia, Bradburyego....I tyle w zasadzie. Nawet Lema w życiu nie czytałem nic i nie śpieszy mi się. Za to czytałem znakomite antologie z serii "Don Wollheim proponuje". Ale to tyle i ksupiam się na fantasy. Steampunka nie czytałem jeszcze nic, cyberpunku nie trawię tak jak klasycznego sf. Jedyne co z nurtów sf mnie ostatnio ciekawi to post-nuclear (polecam znakomitą "Kantyczkę dla Leibowitza").

Jednak 80% fantastyki jaką czytam to fantasy (właśnie robię powtórkę z Wiedźmina a potem wezmę się z atrzy ostatnie tomy Pottera, których za młodu z jakiegoś powodu nie przeczytałem). Mam gdzieś co tzw. fandom myśli o moich gustach. Inna sprawa że rzadko się pojawiam w klubach fantastyki itp.

A jeśli mam ochotę na ambitną literaturę to cóż...Mam od tego domową biblioteczkę gdzie mam Dostojewskiego, Orwella, Bułhakowa, Fowlesa, Llosę, Reverte i całą resztę tuzów tzw. klasyki XIX i XX wieku.

Link do komentarza

Faktycznie postapokalipsa ma w sobie coś...

Natomiast steampunk chyba w literaturze nie istnieje, albo jest go bardzo mało. Zupełnie nie kojarzę tego typu książek. To chyba raczej stylistyka komiksowo-cosplayowa jest głównie.

Cyberpunka też nie lubię. Tzn. podobał mi się, ale w grach, zarówno tych komputerowych (Syndicate na Amidze) jak i fabularnych (Shadowrun, Cyberpunk 2020) tudzież w kinie (Łowca Androidów, Johny Mnemonic, Akira, Ghost in the Shell), ale jego książkowe wydanie zupełnie nie przypadło mi do gustu...

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...