Skocz do zawartości

ReadyToFallBlog

  • wpisy
    19
  • komentarzy
    112
  • wyświetleń
    11888

Futu.re - recenzja


ReadyToFall

579 wyświetleń

futu_re.jpg

Dobrze, że Glukhovsky nie pisał w ?Futu.re? o ludziach potrafiących latać, bo bym mu uwierzył i spróbował tej sztuki. Pisał natomiast o nieśmiertelności ludzi? póki co nie miałem okazji przekonać się o tym, jednak gdy oglądałem ?Grę o Tron? stwierdziłem, że teraz to i tak już nie ma sensu bo bohaterowie są nieśmiertelni. Chyba pierwszy raz dałem się tak zmanipulować i wsiąknąć w świat wykreowany w książce.

Za to właśnie należą się ogromne brawa dla Glukhovsky?ego. Stworzył on żywy, futurystyczny, ale i tak znajomy nam świat, mimo, że przenosimy się w czasie o jakieś 400 lat w przyszłość. Miejsce akcji toczy się w bliżej niesprecyzowanym miejscu zwanym Europą. Gdzieś tam pod fundamentami wszechobecnych wieżowców zdychają dzisiejsze państwa i miasta. W świecie ?Futu.re? nie ma sensu ich wyznaczać, skoro wszystko wszędzie jest takie samo. Wszelkie dobra kultury stały się nic nieznaczącymi ciekawostkami. Masowość, industrializm, anonimowość i nieśmiertelność to słowa klucze.

Najważniejszym z nich jest jednak nieśmiertelność. Ludzie zapanowali nad życiem, możnaby ich nazwać ?królami życia?. Jednak z biegiem książki bliższe prawdy staje się stwierdzenie, że ludzie zapanowali jedynie nad śmiercią. Długowieczność ludzi przyczyniła się do wzrostu populacji, a następnie do wielkiego przeludnienia naszej planety. W efekcie pięknemu, wiecznemu życiu ludzi zaczęły towarzyszyć ograniczenia. Poczynając od bardzo ciasnych pokoi mieszkalnych, przez zakaz płodzenia dzieci, po odbieraniu ludziom nieśmiertelności za złamanie wspomnianego zakazu. Tak właśnie wygląda wspaniałe, wieczne życie!

Kontrola narodzin stała się fundamentem funkcjonowania świata opisanego przez Glukhovsky?ego. Za kontrolę odpowiedzialna jest organizacja Nieśmiertelnych, a główny bohater, Jan Nachtigall jest jednym z jej członków. Oddziały Nieśmiertelnych zajmują się wykrywaniem niezarejestrowanych i nielegalnych narodzin, po czym jednemu z rodziców mają za zadanie zaaplikować zastrzyk przyśpieszający starzenie się i śmierć w ciągu 10 lat. Nie ma co ukrywać, dość przykra robota, ale członkowie organizacji w młodości przeszli długoletni kurs. Ten kurs i właściwa praca Nieśmiertelnego to dwie różne płaszczyzny czasowe, jednak jedna z drugą jest połączona w jakiś sposób i nie mogą bez siebie istnieć. Tak więc dzielnie towarzyszymy Janowi podczas kursu i jego lat młodzieńczych, a Janowi jako Nieśmiertelnemu zostaje zlecone zadanie specjalne przez osobowość z wyższych sfer, które oczywiście szybko się komplikuje.

Pośród fabuły i całej akcji kryje się wiele wątków, które interesują każdego współczesnego człowieka. Naturalną rzeczą jest to, że Futu.re stało się również książką o Bogu, bo komu potrzebny jest Bóg skoro ludzie nie umierają? Jeśli byłbym ojcem odebrałbym całą historię jeszcze inaczej, bo rodzicielstwo również odgrywa tutaj sporą rolę. Glukhovsky nie snuje długich rozmyślań, przeważnie zaledwie zaznacza kwestie aborcji, religii czy ojcostwa, ale jak on to robi! Czyni to w sposób zwięzły, ale bardzo trafny, sposób i perspektywa myślenia tego autora jest unikalna. Glukhovsky stosuje różne metafory, posiłkuje się porównaniami, które na pozór do siebie nie pasują, a jednak oddziałowują na czytelnika. To wszystko pozwala spojrzeć na coś bardziej z boku, a czasami olśniewa odmiennym podejściem do tematu. Mówi się, że coś zmusza do myślenia, ale tutaj to się dzieje po prostu samo. Kiedy miałem ochotę myśleć to rozmyślałem, a kiedy nie czułem takiej potrzeby, nie byłem do tego zmuszany.

W trakcie czytania ?Futu.re? byłem już po maturze, w perspektywie kilkamiesięcy odpoczynku i względnego spokoju, a jednak ta książka wzbudziła we mnie uczucie jakiegoś wybrakowania, braku spełnienia. Prawdopodobnie zadziałała na mnie marzycielskość i tęsknota Jana za dawnym, normalnym światem, pełnym kolorów, natury, dzikiej przyrody i człowieczeństwa. Do mojej nostalgii z pewnością przyczynił się też wątek miłosny. Zdaję sobie sprawę, że jedni mogą go nazwać tanim lovestory, innym może się on zaś spodobać. Ja należę do tych drugich, gdyż to ?romansidło? całkowicie mnie pochłonęło. Glukhovsky trafił do mnie przede wszystkim prostymi, ludzkimi emocjami, które w jakiś fantastyczny sposób udało mu się umieścić na kartach swojej powieści.

Rzadko zdażało mi się czytać książki, w których narrator bezpośredni mówiłby o sobie, że jest ?wieśniakiem?. Narracja często jest dobitna, pełna sceptyzmu i w niektórych fragmentach przypomina niedoścignioną narrację rodem z Max Payne?a. Bardzo podobały mi się niedopowiedziane myśli, które łatwo można było samemu sobie ?domyślić?, czerpiąc z tego satysfakcję i nie gubiąc się w wycieczkach umysłowych autora. Pozostając jeszcze przez chwilę w temacie gier, w niektórych momentach akcja przypominała mi gry przygodowe, szczególnie Runaway. To wszystko świadczy o dużej różnorodności i wielu zawartych nawiązaniach do przeróżnych znanych nam zjawisk kultury. Najbardziej zaskakującym z nich jest serial o życiu Jezusa, który stał się wielkim hitem.

Do tej pory wszystko co napisałem było tęczowo-kolorowe, moje ?ochy? i ?achy? być może nawet były słyszalne z kolejnych akapitów. Nic nie jest jednak idealne, w każdej pięknej melodii znajdzie się jakiś fałsz. Tutaj fałszem jest końcowa faza książki. Niesposób napisać co konkretnie nie zagrało, bez zdradzania ważnych wydarzeń, ale ja dostrzegłem niekonsekwencję, nieumotywowanie poczynań bohatera. Poczułem się odrobinę oszukany przez autora. Nie było to bolesne, nie odłożyłem książki przed ostatnią stroną, dalej czytałem z ciekawością, ale już z mniejszym podziwem.

Ciekawym dodatkiem i przerywnikiem od perypetii Jana są ilustracje, które pojawiają się co 160 stron. Jeśli ktoś nie obejrzał ich od razu, a nie warto, gdyż mogą być w nich spoilery, to te ilustracje stają się swego rodzaju ?checkpointami? w całej podróży przez książkę. Obrazki wykonane są w specyficznym stylu, który pasuje do klimatu powieści*. Odniosłem wrażenie, że motyw budynków pojawia się na nich trochę zbyt często, przez co przestają one być czymś naprawdę ciekawym. Odwrotnie natomiast jest z postaciami Nieśmiertelnych, którzy noszą maski. Pojawiają się one stosunkowo rzadko, ale zakapturzona osoba nosząca twarz Apollina czy Zeusa robi duże wrażenie. Cały ten motyw masek obecny jest w całej książce, a nawet na okładce? i bardzo dobrze, bo chwyta on czytelnika i sprawia, że opowieść nabiera więcej charakteru.

Paradoksalnie do głównego wątku Futu.re nie opowiada o nieśmiertelności czy śmierci, przeciwnie, mówi o życiu i jego sensie. Czytając odniosłem wrażenie, że obecny świat choć jest zepsuty, to jest w nim wiele piękna i zawsze może być gorzej. Wydaje się, że może być to książka ponadczasowa. Jaki temat pozostanie wiecznie aktualny, jeśli nie ludzkie życie i jego sens?

* Wspomniane obrazki, bez szczególnego spojlerowania możecie zobaczyć pod adresem www.futu.re/#pl

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...