Od premiery polskiego erpega z prawdziwego zdarzenia minęło kilka lat. Wszyscy szanujący się patrioci, fani tego gatunku gier oraz prozy Sapkowskiego już w nią zagrali i trochę pewnie zapomnieli. Ja jestem świeżo po przejściu edycji rozszerzonej, w której grałem z widokiem TPP, ten notabene spisywał się znakomicie. Po wybraniu pana Magistra zamiast Przerazy i przejściu do I rozdziału gra staje się trudna i nudna. Na tyle nieangażująca gracza w świat, że kilka lat temu po wyjściu wspomnianej edycji odbiłem się od Wiedźmina i nigdy więcej w niego nie zagrałem. Ponieważ chcę zagrać w Dziki Gon, nie mogłem sobie wyobrazić, żebym nie mógł przejść jedynki i dwójki (prolog niemal doskonały i ciekawszy, ale o tym innym razem). Postanowiłem, że podzielę się wrażeniami i doświadczeniami z grą, która robi się coraz lepsza po I rozdziale.
Alchemia to jest coś, co według mnie nie jest potrzebne serii do życia i szczerze mówiąc może takie uproszczenie rozgrywki do znaków i mieczy lepiej, by się sprawdziło. Rozumiem, że to nawiązanie do książek i naprawdę szlachetny pomysł, ale wprowadzenie opcji wyboru - z alchemią lub bez - mogłoby okazać się złotym środkiem. Zbieranie składników i tworzenie Kotów, Jaskółek itp., jest czasochłonne i odbiera grze dynamikę. Innym rozwiązaniem byłoby kupowanie i znajdowanie gotowych eliksirów.
Wiedźmińskie znaki natomiast bardzo przypadły mi do gustu, ich rozbudowa i użycie talentów pozostaje w klasycznym dla RPG guście. Efekty wizualne i dźwiękowe towarzyszące ich użyciu są bardzo dobre. Drzewka z atrybutami Geralta, ekwipunek, dziennik i mapa wszystkie są czytelne i funkcjonalne. Przydałby się odrobinę bardziej pojemny ekwipunek i tyle. Walkę urozmaicają bardzo dobrze, różne typy wrogów sprawiają, że często są niezbędne. Owszem poza okazyjnym użyciem Quen tak naprawdę istotne są tylko dwa - Igni oraz Aard - to jest jedyny niedopracowany mechanizm tego elementu rozgrywki.
Po doświadczeniach z fenomenalną trylogią Mass Effect chwilę zajęło mi przyzwyczajenie się do systemu walki, to całe klikanie nie wydawało się najlepszym pomysłem, ale siłą rzeczy już po prologu przyzwyczaiłem się do tego. Style silny, szybki i grupowy x2, bo dwa miecze Geralt zwykł nosić, doskonale sprawdzają się na polu walki. Podział przeciwników podatnych na jeden ze styli oraz srebro na potwory, stal na ludzi - to nie tylko się sprawdza, ale i zmusza do minimalnego myślenia, planowania starć. Pomijając całe to dziwne klikanie w odpowiednim momencie, mechanizm walki na długo po premierze dobrze się sprawdza. Mało efektowny, za to całkiem efektywny.
W grach RPG najważniejsza jest historia, zadania, dialogi i NPC. Zanim do tego przejdę, zatrzymam się przy Platige Image. Filmy CGI stworzone na potrzeby gry przez Bagińskiego już się zestarzały, nawet w czasach premiery widać było czasami sztywność ruchów, zwłaszcza strzygi. Na szczęście mają unoszącą się nad nimi aurę Sapkowskiego. Intro ma kilka niejasnych momentów np. gdy Geralt rzuca łańcuch na Strzygę, ta gdzieś wpada jakby dostała z bliskiej odległości sporego kalibru giwerą. Ja przynajmniej mam takie wrażenie, że nie poleciała w kierunku, w którym skakała. Poza tym należą się brawa, za wiele ciekawych ujęć, za dobrze poprowadzoną walkę i klimatyczną muzykę. Wideo na zakończenie gry jest znacznie lepsze pod jednym względem, wyłączając podstarzałą animację, nie ma żadnych błędów lub dziwności. Pojedynek na miecze jest dynamiczny i ma fenomenalną choreografię.
Zadania poboczne w stylu zanieś, przynieś, znajdź itp., już zdążyły mi się znudzić. Wiedźmin niestety ma ich sporo. Wypełnianie kontraktów jest przyjemne jednakże po raz enty, walcząc z utopcami granie po jakimś czasie, przestaje być atrakcyjne. Bruxa, zeugl, strzyga, królowa kikimor i wilkołak to bardzo dobrze zrealizowane pojedynki. Chociaż z wilkołakiem nie walczymy, to zadanie i sceny walki w mieście należą do jednych z lepszych w grze. W pamięci wyryły mi się jeszcze (w kolejności przypadkowej): napad wiewiórek na bank, biała Rayla (moja ulubiona kobieca postać), Pani Jeziora, cmentarz na bagnach. Główny wątek fabularny jest naprawdę dobry, ale główni przeciwnicy Azar i Magister nie zrobili na mnie wrażenia, co innego Aldersberg. Samo zakończenie z przyzwoitym punktem wyjścia, który zostawił twórcom furtkę - w zależności, na co by się zdecydowali - nie należy do najlepszych, ale jak na pierwszą grę RPG redzi poradzili sobie zacnie.
Postacie w grze łącznie z babulką krzyczącą na nas, gdy tylko się pojawimy w domu Shani, są różne. Truizm, ale dobrych NPC i złych NPC rzucających się w oczy jest sporo. Na plus: Foltest, Adda, Zoltan, Triss, Rayla, Pani Jeziora, Aldersberg, Vincent, Carmen, pamiętne wampirzyce w burdelu. Na minus: Shani, Jaskier, Azar, Magister, Alvin, Velerad, Kalkstein i Zygfryd. Największy żal do twórców mam za Jaskra, biedaczek wypada nad wyraz przeciętnie i do pięt nie dorównuje książkowemu pierwowzorowi. Jedną z przyczyn są dialogi, według mnie nie trzymają równego poziomu. Czasami pięknie odzwierciedlają styl Sapkowskiego, innym razem te książkowe naleciałości niekoniecznie się sprawdzają w przypadku gry. Zdarza się (rzadko, ale zawsze), iż dialogi są po prostu poniżej pewnego poziomu, co nie ma zupełnie nic wspólnego z prozą polskiego mistrza fantasy. Gdy głównie dialogi tworzą opowieść, nie ma litości: gracze nieznający książek mogą się poczuć rzuceni na głębokie wody, przeszłość i relacje postaci kuleją (jak w zbyt mocno okrojonej wersji kinowej dobrego filmowego widowiska). Brakuje więzi z głównymi drugoplanowymi bohaterami, brakuje wyjaśnień, a zarysowanie historie z nimi związane nie pozwoliły mi przejmować się ich losami jak w materiale źródłowym.
W grze mimo wielu łatek (edycja rozszerzona) jest wiele niewidzialnych przeszkód, przez które nasz wiedźmak przejść nie chce. Zdarzają się miejsca, w których biedak nie może się ruszyć, a ja muszę wczytać zapisany stan gry. Ślady Neverwinter w polskiej grze są wszechobecne i widoczne nawet dla mnie, mimo że nie przeszedłem dzieła Bioware w całości. Osoby wyczulone na tym punkcie mogą żałować, że CD Projekt nie udało się już wtedy przejść na własne "papiery". Ten NWN nadaje rodzimej produkcji klasycznego szlifu, mnie to nie przeszkadza, ale twórcy (jak mi się zdaje) nie mogli pójść na całość, chociaż do dziś kilka lokacji robi wrażenie. Walka na pięści jest tragiczna i nie atrakcyjna, kościany poker mimo wliczonej losowości wciągnął mnie, jeśli przegrałem, od razu chciałem zagrać jeszcze raz, żeby udowodnić swoją wyższość.
Ostatecznie jestem w stanie zrozumieć hype w momencie premiery i zawyżone oceny. Tak, pierwszy polski role play, gra z Geraltem, pierwsze polskie fantasy itp. Nie wiem, jaką ocenę sam bym dał Wiedźminowi w 2007 roku. Teraz nie będzie to nawet 8.
Ocena: 7,5/10
12 Comments
Recommended Comments