Muszę na początku przyznać: grając w horrory wczuwam się bardzo mocno, przez co jestem ultra-czuły na wszelakie pojawiające się straszaki i niuanse dźwiękowe. Ostatnio w łapy wpadł mi Alien: Isolation, którego nadgryzałem już dawno (w ramach późnego researchu, po tym jak wrzuciliśmy pierwsze demo Phantaruk?a) ale niestety skończyłem go dopiero kilka dni temu.
Od razu mówię, że tekst ten nie jest recenzją a jedynie przemyśleniami dotyczącymi wybranych przeze mnie mechanik i ich wpływu na poziom napięcia u gracza. De facto skupiam się w okół przeciwników: syntetyków i samego, przerażającego obcego. Dlaczego więc Alien: Isolation nie jest taki straszny?
Syntetyki
Zacznę od Syntetyków, którzy znajdują się na stacji w ilości podobnej zwykły ludziom. Niestety mówienie o ich genezie, tym, że design opiera się o ?Uncanny Valley? ma mały sens, dlatego, że wywodzą się one z samego filmu Obcy. Tak więc skupię się tylko na odczuciach gracza.
Otóż pierwsze co się dzieje, gdy spotykamy wrogo nastawione androidy, to wytworzony zostaje drobny kontrast pomiędzy nimi a obcym. Syntetyki są powolne, bardzo przewidywalne i dokładnie informują nas o swoich zamiarach. A obcy wręcz odwrotnie - szybki, często cichy i nigdy nie wiadomo w którym kierunku pójdzie.
Sprawia to, że po spotkaniu androidów, obcy wydaje się jeszcze gorszy; wiemy, że mamy do czynienia z mniejszą potwornością a gdzieś w kanałach wentylacyjnych siedzi coś, czego już tak łatwo nie wykiwamy.
Androidy są całkiem straszne aż do momentu gdy gracz się z nimi oswoi. Wtedy są już na tyle dobrze nam znane, że przestają być nienaturalne i zamieniają się w powolne, ludzko wyglądające roboty. Są dobrym elementem skradankowym, ale po chwili obcowania z nimi w ogóle nie wspomagają elementu horroru. Straszy nas przecież to, czego nie znamy, a nie to co widzieliśmy już dziesiątki razy i dokładnie wiemy jak się zachowa.
Swoją drogą, Androidy są bardzo powolne. Rozumiem, że miało to sprawić, aby były w konfrontacji z graczem łatwiejsze od obcego, oraz dodać im nienaturalnego zachowania (Uncany Valley) ale konsekwencja jest taka, że jest od nich łatwo uciec. Przyznam się bez bicia, że czułem się całkowicie niezobowiązany do skradania, bo wiedziałem, że jeśli mnie tylko któryś zauważy to mogę spokojnie przebiec resztę poziomu. A gdy sytuacja robiła się bardzo gorąca (bo goniło mnie już 5 albo 6 androidów) to wystarczyło rzucić granat EMP i molotov. Opcjonalnie lub dodatkowo strzelić kilka razy.
Wypadkowa Syntetyka jest taka: powolny, przewidywalny a więc mało straszny.
Oczywiście możliwe, że intencją twórców nie miało być to, aby Androidy podnosiły nam puls ze strachu a mogły posłużyć jako element stopniowania poziomu trudności. Żeby przybliżyć o co mi chodzi, rozpisałem w skrócie pacing jaki zastosowano w grze:
- Ludzie
- Obcy
- Androidy
- Ludzie i Obcy
- Ludzie i Androidy
- Androidy i Obcy
Obcy
A więc czas opowiedzieć coś o potworze, który ściga biedną Amandę przez całą grę. O monstrum, które wielokrotnie będzie wbijało nam się w czaszkę.
Pierwsze spotkanie z obcym było super. Czułem ogromne napięcie: nie znałem tej bestii, nie wiedziałem jak reaguje i czy zaraz na mnie wybiegnie, czy wręcz odwrotnie - skręci w drugi korytarz. Tak więc siedziałem pod stołem i nasłuchiwałem kroków, a gdy tylko cichły, podejmowałem ważną decyzję: wyjść czy zostać, czekać aż zniknie całkowicie?
Niestety powyżej opisany przypadek zdążył się tylko kilka razy, gdy obcy był dla mnie jeszcze świeżym doświadczeniem. Później dzieje się z nim to samo co z syntetykami: gra pozwala nam go oglądać z bliska, poznajemy jego zachowanie i dowiadujemy się o nim więcej niż chcieliby tego twórcy gry.
Przekładają się na to dwie rzeczy: jego obecność jest zbyt wyraźna, a on sam pojawia się za często. Obcy gdy się już ma pojawić, to będziemy o tym doskonale wiedzieć. Gdy zdamy sobie z tego sprawę, to wszystkie spotkania w grze poza tymi z obcym nie będą nas straszyć w ogóle: przecież go tam nie będzie. Czego się wtedy bać?
Druga sprawa to zbyt często pojawiający się główny zły. Dlaczego uwzględniam to jako minus do budowania strachu i napięcia? Ponieważ gra pozostawia małe pole wyobraźni, zaczynamy bardziej się bać gdy potwora nie ma, niż gdy jest z nami w pomieszczeniu. Staje się tylko patrolującym botem, który ma pewien zbiór zachowań. Przyswajamy sobie dokładnie jego wygląd.
W moim przypadku, po którymś z kolei levelu z obcym, większe napięcie budowało we mnie to aby dotrzeć do następnej konsoli zapisywania rozgrywki, bo wizja utraty 10 minut gry była frustrująca.
A propos tego, co napisałem o tym, że Obcy bardziej straszy gdy go nie widać: to do momentu, aż nie połapiemy się w tym, którędy i co ile wychodzi. Bo można się w ten rytm wsłuchać i łatwo wstrzelić.
Podsumowując powyższe akapity dotyczące aliena: jego poznanie w dużej mierze likwiduje poczucie strachu i osaczenia. Niestety to poczucie dało się zniszczyć jeszcze bardziej: dodając miotacz płomieni.
Gdy tylko zrozumiemy, że broń daje nam ogromną przewagę nad obcym, a nie jest tylko awaryjnym wyjściem, nasz kosmiczny kolega diametralnie zmienia swoją pozycję w łańcuchu pokarmowym. Nie wiem jak Wy, ale ja zacząłem beztrosko chodzić po poziomach statku, nie przejmując się obcym praktycznie nic (tylko tyle, żeby mnie nie zabił bo savepoint był daleko), a gdy już mnie zauważył, zaskrzeczał i biegł w moim kierunku, to szybkie splunięcie miotaczem ognia wystarczało żebym miał spokój na kolejne kilkanaście sekund. Do tego paliwa do tej broni jest tak dużo, że przy częstym używaniu nigdy nie zszedłem poniżej ? stanu magazynka (grając na normalnym poziomie trudności, dużo eksplorując).
Nie chcę się rozpisywać o tym, jak bardzo wpływa na klimat pozbycie się Aliena (wystrzelenie go w kierunku gwiazdy), bo myślę, że każdy może się domyślić.
Więcej spraw nie pamiętam (lub nie chcę), trochę za nie żałuję. Szkoda, że Alien: Isolation nie jest na tyle straszny na ile mógł być i, że momentami staje się grą zręcznościowo-skradankową o zbieraniu kart i włączaniu generatorów. Oczywiście nie zmienia to faktu, że jest naprawdę fajną produkcją i poleciłbym ją (z przymrużeniem oka? no, lub dwóch) fanowi gatunku. Poza straszeniem, na każdym szczeblu - gra pozytywnie niszczy system.
A co Ty myślisz o ?poziome strasznosci? Alien: Isolation? Czy masz podobne przemyślenia do moich? Jeśli tak (lub nawet nie!) podziel się pod wpisem.
Ps: wersja angielska (jeśli kogoś interesuje) wpisu, pojawi się na moim blogu, tutaj: patrykpolewiak.pl
###############################
11 komentarzy
Rekomendowane komentarze