Skocz do zawartości

ReadyToFallBlog

  • wpisy
    19
  • komentarzy
    112
  • wyświetleń
    11883

To nie recenzja, To koszmar


ReadyToFall

425 wyświetleń

199019-pennywise.jpg

Gadając z kolegą o książkach i mówiąc mu już po raz któryś od 3 miesięcy, że czytam "To", zdenerwował się na mnie i zażądał, bym normalnie mówił tytuł, nie uciekając do żadnych skrótów i gierek słownych. Stwierdził bowiem, że używając zwrotu "To" prawdziwy tytuł tej książki uczyniłem tematem tabu. To trochę tak jak z imieniem Sami Wiecie Kogo. Teoretycznie mój przyjaciel Błażej mylił się bo dość oczywistym jest, że "To" to tytuł obszernego tomiska, które zamieszkuje klown Pennywise, autorstwa Stephena Kinga. Jednakże patrząc z innej perspektywy, świetnie określił on nastrój jaki mi towarzyszył podczas czytania tego... Tego.

Nie było łatwo. Było cholernie długo. Opowieść o Tym czytałem od lutego, aż do 22 maja. Usprawiedliwiam to między innymi tym, że w tym czasie miałem maturę i czas poświęcony na książki wybrane przeze mnie był mocno ograniczony. Z drugiej strony, czas na seriale miałem zawsze. Sądzę, że to rozmiar powieści stanowił przeszkodę. Miało to być dla mnie wyzwanie, które zawsze chciałem podjąć. "To" wydawało się idealne do tego. Napisane przez Kinga, sam, wielki Pennywise w roli głównej, to musi się udać! Coś jednak nie zagrało, przytłoczyło mnie TO. Nigdy nie czytałem dłuższej książki. Nie wiem ile konkretnie moja wersja miała stron, gdyż była podzielona na 3 tomy. 3 rozpadające się na części tomy. Internet sugeruje liczbę 1100-1200 stron.

Bez obrazków co najgorsze. Ale cóż to, kiedy podczas lektury sam je stwarzasz! Największą zaletą Tego są dla mnie wspomnienia. Najważniejszym dla mnie jest samo ukończenie. Kolejne to sceny, które mnie przeraziły i wryły się w pamięć. Mnie prześladuje lodówka. Jestem pewien, że każdy, kto przeczyta "To" znajdzie swoją scenę, która go obrzydzi, którą zapamięta. Nie jestem jednak pewien czy jak na tak obszerną ilość stron będzie to dla kogoś satysfakcjonujące.

Dlatego cieszę się, że udało mi się odnaleźć moją własną naukę płynącą z tego tytułu. Jak już wspomniałem, czytałem "To" w maturalnej klasie. Nauki i stresu miałem pod dostatkiem, tak jak nigdy wcześniej w życiu. Było ciężko, głównie psychicznie. Wtorkowa godzina 19 była dla mnie przekleństwem, o tej porze chodziłem na korki z matematyki. W tym okresie marzyłem tylko o tym, żeby napisać tę [beeep] maturę, nie przejmować się tym nigdy więcej i mieć w końcu nieograniczony czas na własne przyjemności. To było marzenie, które wiedziałem, że się ziści, więc czekałem na ten moment nieomal bliski erekcji. Dobra, wszystkie egzaminy napisane, ustne pozdawane. Wolne! To ten moment! No i jest fajnie, było warto. Co mnie zdziwiło? Gdy już miałem kompletnie wolne i przyszedł wtorek, kompletnie go nie zauważyłem, nie mówiąc o znienawidzonej godzinie 19. Jak się okazało, nie tylko nie zauważam już tego, że we wtorek o godzinie 19 nie muszę nigdzie iść i mogę robić co tylko zechcę, ale też powoli zapominam cały trud i mękę przygotowań do matury. To, co było kiedyś dla mnie straszne, trudne czy przykre traci znaczenie, traci w ogóle swoją postać. Tylko dlatego, że teraz jest inaczej, że jest już po wszystkim. Pewnie za jakiś czas rozmawiając o "To" nie będę myślał o miesiącach i trudnościach czytania, tylko o przeczytaniu w ogóle. Nie jestem pewien czy zdołałbym to zauważyć bez pomocy Kinga.

"To" czyta się ciężko, topornie, zdaje się nie mieć końca. Nie będę wdawał się w szczegóły fabuły, nie to mam na celu w swoim wpisie. Chciałbym tylko uświadomić potencjalnych czytelników na co się piszą. Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi "To" uważa za arcydzieło, jeszcze inni pochłonęli książkę w tydzień lub dwa. Nie sposób ocenić ani zarekomendować tę powieść komukolwiek. Osobiście nie żałuję poświęcenia tej książce kilku miesięcy mojego życia, aczkolwiek nie jestem pewien czy drugi raz dokonałbym takiego samego wyboru. Wydaje mi się, że z czytaniem i zadowoleniem z Tego jest tak jak na loterii - nie ma absolutnej pewności ani gwarancji na "wygraną".

Może złotym środkiem byłoby tutaj obejrzenie filmu/mini-serialu? Nie wiem, jeszcze nie oglądałem. Wiem natomiast, że warto zapoznać się z samą postacią Pennywise'a, którą wielu uważa za najbardziej przerażającą. Całkiem słusznie. Posłużyłem się tym jegomościem do przyciągnięcia Was, a może przeciwnie - odstraszenia?

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...