Poezja na czwartkowy wieczór
Nie wiem, dlaczego tak szybko zachciało mi się coś publikować na tym blogu. Może dlatego, że postanowiłem zamieścić coś, co wymaga ode mnie w chwili obecnej niemal zerowego wysiłku. Proszę państwa, życzę miłej lektury wiersza mojego autorstwa, który to nosi tytuł "Ja, ostatni człowieczego rodu".
Czytajcie mędrcy, com opisuję
Ręką z zimna doszczętnie zmartwiałą
Czego w swej duszy głębi żałuję
Nawet z pamięcią od dawna białą
Co dane, zostało odebrane
Pierścionki złote w otchłań rzucone
Kartki pamiętników zamazane
Myśli spokojne w furię zmienione
Fioletowe płatki kwiatów zgniłe
Drogie, barwione szkła potłuczone
Krwiste, szkarłatne wzory zawiłe
Sztywne dłonie na wieczność złączone
Światło ranne w kałuży odbite
Milczącej, jak grób nieporuszonej
Stare malowidła znamienite
Podarte w trawie gęsto zroszonej
Ile zniszczenia ważyłem łaknąć
Jak wiele w w sercu zlodowaciałym
Nienawiści zdążyłem zamknąć
Nie wiem, będąc człowiekiem zbyt małym
Świat się na moich oczach zapada
Nikt nikogo nie umie ocalić
Do każdego przychodzi zagłada
Tylko mnie chce okrutnie zostawić
Cierpię marne katorgi z pragnienia
Konać po wsze czasy będę z głodu
Nie ma końca mojego cierpienia
Ja, ostatni człowieczego rodu
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.