Skocz do zawartości

Źródło dobrego smaku

  • wpisy
    9
  • komentarzy
    75
  • wyświetleń
    17252

Opowiadanie zapisane swego czasu ręką Pyszkinią gdy autor był jeszcze młody a i ja wcale niestary


Ostrowiak

540 wyświetleń

tytuł oryginalny "Rzecz o rewolucji francuskiej. Historia z roku 1794"

Swego czasu banda leniwych Francuzów wpadła na niezwykle zaskakującą myśl, że owszem, jest ich nieco więcej, aniżeli arystokratów. Wobec tego jeden z nich był na tyle sprytny, by wytknąć ów fakt pozostałym leniwym Francuzom.

Rok później Paryż miał w rynsztokach więcej krwi, niż cała Francja długu publicznego, ale nie o tym jest ta opowieść.

Światły rewolucjonista na skalę światową, Zayanne, stał na barykadzie i strzelał do przypadkowych ludzi, bo mu się nudziło. Pif, paf! Nie ma człowieka. Byłby w ten sposob zajmował bezmiar swej jałowej egzystencji do końca dnia, gdyby nie wielki poeta Pyscaine, który przechadzał się po Rue Desaix, wodząc nieobecnym spojrzeniem po braciach demokratach.

Zayanne, wobec tego, zeskoczył z barykady, strzelając w locie do człowieka nieopodal, pif, paf! I zaczepił wielkiego poetę Pyscaine bezczelnie:

- A szanowny pan wielki poeta Pyscaine to co porabia, przechadzając się po Rue Desaix, wodząc nieobecnym spojrzeniem po nas, braciach demokratach?

- Rozmyślam, panie Zayanne - odparł grzecznie wielki poeta Pyscaine.

- O czym szanowny pan wielki poeta Pyscaine rozmyśla, szanowny panie wielki poeto Pyscaine?

- O wielkim skarbie księcia Magoux, panie Zayanne.

Jako iż Zayanne był członkiem Komitetu Rewolucyjnego, wziął czym prędzej wielkiego poetę Pyscaine pod ramię i nakazał zaprowadzić się do wielkiego skarbu księcia Magoux. Po drodze Zayanne strzelał do ludzi, pif, paf!

Dotarli po dłuższej chwili na Rue de Civry, kupili w delikatesach butelkę wina i siedli na skwerku, delektując się piękną, wrześniową pogodą.

- Ciepło, jak na wrzesień - rzekł Zayanne. - I wino coś dobre. Widać Rewolucja służy Francji w sprawach wielkich i małych.

- Panie Zayanne, a czemu?

I tutaj Zayanne'a zatkało. Byłby zrobił pif, paf!, ale skarb księcia Magoux czekał na uczciwego znalazcę. Wobec tego powstali, otrzepali się z trawy, butelkę po winie grzecznie wyrzucili do Sekwany, po czym ruszyli przed siebie.

Dworku księcia Magoux pilnował przygłupi Bułgar Trandejew, dawniej lokaj księcia Magoux. Usłyszawszy o wielkim skarbie księcia Magoux dołączył do Zayanne'a i wielkiego poety Pyscaine i podreptali szybko po schodkach prowadzących do drzwi frontowych.

Bułgar Trandejew otworzył je dużym, mosiężnym kluczem, po czym klucz przekazał wielkiemu poecie Pyscaine na przechowanie, bo dobrze mu z oczu patrzyło, jak to psu.

- Niechaj szanowny pan wielki poeta Pyscaine prowadzi do wielkiego skarbu księcia Magoux, poproszę - powiedział Zayanne, a w duchu cieszył się z rychłego bogactwa... Komitetu Rewolucyjnego, rzecz jasna.

- Takoż uczynię, panie Zayanne - odrzekł wielki poeta Pyscaine.

I zszedł po schodach do piwnicy, Zayanne i Bułgar Trandejew za nim. W piwnicy księcia Magoux było ciemno niezwykle, aż się Zayanne w duchu przejął, bo ciemności obawiał się dosyć. I wielki poeta Pyscaine poprowadził ich głębiej, do skrytki na dżemy.

A w skrytce na dżemy stał wielki kufer drewniany, metalem okuty, inskrypcją na tabliczce ozdobną opatrzony: Grand Trésor du Duc Magoux.

Na Wielką Francuską Rewolucję!, wykrzyczał w duchu Zayanne. Czego nie dokonamy dzięki takiemu bogactwu!

Na Imperium Osmańskie!, wykrzyczał w duchu Bułgar Trandejew. Ileż demokracji mogłaby wywalczyć Bułgaria dzięki takiemu bogactwu!

Na króla ściętego niesłusznie!, wykrzyczał w duchu książę Magoux, po czym wyskoczył zza regału z powidłami śliwkowymi i wytrzelił z samopała do swego lokaja niewiernego.

Bułgar Trandejew padając na ziemię wyciągnął zza pasa własny samopał i niechcący przygotował ładunek, umieścił pocisk, wymierzył starannie i wystrzelił w Zayanne'a, po czym zmarł natychmiat.

Zayanne, zdziwiony wielce, wygrzebał z kieszeni hubkę i krzesiwo, odpalił ładunek i wystrzelił w serce panu księciu Magoux, po czym zmarł natychmiast.

Książe Magoux ostatkiem sił doczogał się do swego wielkiego skarbu, wyciągnął zza pazuchy kluczyk, otworzył kłódkę, po czym zmarł natychmiast.

Wielki poeta Pyscaine obserwował przez chwilę trzy martwe ciała. Wyciągnął z kieszeni notatnik i usiłował napisać na cześć tego wydarzenia jakiś limeryk, ale nie miał kciuków, więc niby jak mógł cokolwiek napisać?

Wobec tego otworzył skrzynię zawierającą wielki skarb księcia Magoux. Zajrzał ostrożnie do środka, by nie dopuścić się świętokradztwa. Zajrzał po chwili śmielej. W kilka chwil później ordynarnie gapił się do środka skrzyni. Parsknął, wzruszył ramionami, schował wielki skarb za pazuchę i dworek księcia Magoux opuścił.

Kilka lat później Robespierre został ścięty.

Iwan Michajłowicz Pyszkin

"Mego rodu dzieje i życia koleje"

Paryż, 1982

0 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Brak komentarzy do wyświetlenia.

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...