Skocz do zawartości

Bust3ra Miejsce w Świecie

  • wpisy
    20
  • komentarzy
    30
  • wyświetleń
    11358

Polskie mielone, czyli Gears of War: Judgment


Buster27

725 wyświetleń

Painkiller oraz Bulletstorm to jeśli nie najlepsze, to na pewno jedne z najlepszych shooterów wyprodukowanych przez Polaków. Nie pozostawia to wątpliwości, że ich autorzy ze studia People Can Fly znają się na tworzeniu ?bezmyślnych zabijanek?. Toteż, gdy Epic Games wykupiło ich i zleciło stworzenie kolejnej, czwartej odsłony Gears of War, każdy polski gracz, z ?Panem Tadeuszem? przy piersi oraz szklanką wódki dłoni, wyczekiwał premiery.

I ja byłem jednym z nich. Mimo, że wielkim fanem ?gearsów? nie jestem, to serię jednak lubię, a fakt, że kolejna część jest robiona przez Polaków, dodawał smaczku. Poniższa recenzja pozbawiona będzie omówienia trybu wieloosobowego. Przyczyna jest bardzo prozaiczna ? skończył mi się XBL Gold, a przedłużać go będę dopiero za dwa tygodnie. Recenzowane nie będzie też DLC ?Pokłosie? wbudowane w grę, które stanowi rozbudowanie historii opowiedzianej w ?trójce?, a w tę jeszcze nie grałem. Także, skupimy się dziś na trybie jednoosobowym. Do reszty dojdziemy. Kiedyś.

Judgment jest prequelem sagi Gears of War. Wcielamy się w nim w stający przed sądem polowym oddział KILO. Poprzez zeznania jego członków poznajemy wydarzenia, które miały miejsce na krótko po Dniu Wyjścia. Specjalnie napisałem, że wcielamy się w oddział, bo postaci grywalne są cztery. Poza znanymi nam z poprzednich odsłon ? Bairdem i Augustusem Colem (który w swojej młodości, z niewiadomego mi powodu, przypomina wydrę); przychodzi nam kierować całkowicie nową dwójką ? kadetką Sofią oraz Padukiem, dawniej walczącym przeciw Koalicji w wojskach UIR.

Historia jest dosyć prosta. Na plus trzeba jednak policzyć scenarzyście, że nie jest to opowieść o czteroosobowej drużynie wygrywającej całą wojnę, a historia jednej bitwy oraz oddziału, którego członkowie pokonują dzielące ich różnice. Sztampa. Dość sztampowi są też sami bohaterowie. Ot, słuchająca rozkazów kadetka czy czarnoskóry ex-sportowiec. Niedane jest też nam się zagłębić w ich umysły, ale to nie stanowi żadnego problemu. Wiem, narzekałem na to przy okazji poprzednich dwóch recenzji, jednak w przypadku Judgment ? wszystko jest okej. Postaci w grze jest tylko pięć (poza oddziałem KILO poznajemy też przesłuchującego nas kaprala Loomisa). W dodatku fakt, że przez całą grę poruszamy się wraz z naszymi towarzyszami pozwala się nam z nimi żyć. To z kolei sprawia, że z całego serca nienawidzimy Loomisa, nawet mimo tego, że tak naprawdę to on jest tym dobrym, stojącym po stronie prawa.

W klimat opowiedzianej historii wczuć się pomaga świetny soundtrack ? nastrojowy i dodający napięcia. Równie wysoki poziom trzymają efekty dźwiękowe oraz voice acting. Wisienką na torcie jest natomiast oprawa graficzna. Mimo to, że cierpi na ?syndrom gearsów? (każda część wygląda praktycznie tak samo), to krajobrazy są prze boskie. Rzadko zdarza mi się w grach przystanąć na chwilkę i podziwiać widoki. Tutaj natomiast, nie mogłem się temu oprzeć, gdy dotarłem do klifu, z którego rozciągał się widok na skąpane w słońcu, zniszczone Halvo Bay, nad którym wraz z białymi cumulusami mieszały się obłoki czarnego dymu, a wraz ze mną przyglądał się temu, tonący w lazurowej toni, lotniskowiec. Miód!

O ile stojąca na wysokim poziomie oprawa wizualna to coś, do czego poprzednie części nas przyzwyczaiły, to już w sferze gameplayowej People Can Fly poczyniło dość znaczące zmiany. Samo poruszanie się i strzelanie wygląda wciąż tak samo. To dalej shooter TPP z systemem osłon, ciągle większość czasu spędzałem z lancerem. No, bez zmian są również nieśmiertelniki COG jako znajdźki. Zmieniły się natomiast misje. Każda z nich została podzielona na krótkie, kilkuminutowe sekcje (średnio siedem). Jest to zabieg, który służy kolejnemu, nowemu aspektowi rozgrywki, czyli gwiazdkom. Tych zdobyć możemy po trzy na sekcje. Dostajemy je za otrzymywane za zabijanie wrogów punkty, które dodatkowo są nam odejmowane, gdy leżymy na ziemi powaleni przez przeciwnika. Za ?farmienie gwiazdek? otrzymujemy, poza satysfakcją z bycia koksem, dodatkowe postaci do multiplayera oraz dostęp do kampanii ?Pokłosie? (w tym wypadku potrzeba ich czterdziestu, więc trzeba by się wyjątkowo postarać, aby jej nie odblokować).

Ilość wpadających do licznika punktów zwiększyć możemy za pomocą kolejnej nowości ? odtajniania misji. Fajny patent, w dodatku mający sens w kontekście fabuły. Na początku każdej sekcji, gdzieś na ścianie widnieje czerwone, świecące logo gry. Po podejściu do niego i naciśnięciu X, dostajemy krótki opis tego, co może zostać odtajnione. Jeśli zaakceptujemy warunki, aktualnie sterowana przez nas postać dorzuca coś do swojego zeznania, a my otrzymujemy dodatkowe wyzwanie i wyższy mnożnik punktów. Warto robić to zawsze, bo, poza przyśpieszeniem bicia gwiazdek i dawaniem wrażenia brania udziału w prawdziwej wersji wydarzeń, urozmaica to misje. Kurz ograniczający widoczność, możliwość korzystania tylko z danej broni oraz wiele, wiele innych kombinacji sprawiły, że po raz pierwszy nie zostałem przez grę z tej serii zmęczony.

Zmiany zaszły również w trybie Hordy, który stał się teraz czymś w rodzaju tower defense?a. W maksymalnie pięć osób dane jest nam, przez dziesięć fal, chronić dostępu do dziury Szarańczy. Jeżeli nam się nie powiedzie i plomba ją zamykający zostanie zniszczona, wycofujemy się i chronimy drugiej. Jeżeli stracimy i tę, naszą ostatnią szansą na zrehabilitowanie się jest obrona generatora. Pomagają nam w tym działka oraz barykady, ale te mogą zostać w bardzo łatwy sposób zniszczone przez nadciągających wrogów lub, przez niektórych, ominięte.

Do wyboru mamy cztery klasy postaci: sanitariusza, wyposażonego w wieżyczkę oraz zestaw do naprawiania inżyniera, dostarczającego amunicję żołnierza oraz zwiadowcę, który, poza posiadaniem detektorem wrogów, potrafi się wspinać, co daje mu dostęp do wyżej położonych punktów strzeleckich.

Podsumowując, grało mi się świetnie. Olbrzymi wpływ na to mają na pewno nowe mechaniki. Judgment jest też grą bardzo stabilną, pozbawioną bugów. Poza sporadycznymi problemami z nieodpalającymi się pobocznymi skryptami (ot, nie włączyła się animacja śmierci) i z malutkimi dziurkami w historii, do niczego nie mogę się przyczepić. Jest to zdecydowanie must have każdego posiadacza Xboxa 360, a ja nie mogę się doczekać kupna części trzeciej oraz późniejszego zagrania w ?Pokłosie.

Grać? Grać!

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

to na pewno jedne z najlepszych shooterów wyprodukowanych przez Polaków

Ja bym jednak CoJ postawił wyżej. Ale to w sumie rzecz gustu.

Padukiem

To chyba żart ze strony twórców - Paduk to gatunek drewna, a "drewno" to obelga ukuta przez graczy pierwszego GoW, ze względu na zachowanie postaci ze słabszymi łączami.

?syndrom gearsów? (każda część wygląda praktycznie tak samo)

No nie aż tak. Są stylistycznie bardzo spójne, ale jednak są pewne różnice, szczególnie między jedynką a późniejszymi odsłonami. Chyba dopiero po trójce skończyły się "ulepszenia" i silnik został z grubsza taki sam.

Ja jestem grą rozczarowany. Po poziomie etapów dodanych przez PCF do jedynki spodziewałem się że "Judgement" będzie grą bardzo dobrą. A dostaliśmy ledwie średniaka. Polacy udziwniają mechanikę, żeby nie czuć było zmęczenia materiału, które nastąpiło już w trójce, ale się to nie udaje i "Judgement" to dla mnie po prostu kotlet.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...