Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445586

Battlefield Hardline - recenzja


otton

1876 wyświetleń

battlefield_hardline-ea.jpg

Mimo usilnych starań pijarowców Electronic Arts, w przypadku Hardline niewiele było na forach ekscytacji, związanej z szansą pobawienia się w powiększone Payday. Dominowały raczej pytania - coście zrobili z Battlefieldem?

Za tegoroczną odsłonę serii odpowiada DI... eee, to znaczy Visceral Games. Nie jest też wielką tajemnicą, dlaczego produkcję kolejnej odsłony znakomitej skądinąd serii shooterów przeniesiono do Kalifornii. Po pierwsze DICE odczuwa zapewne spore zmęczenie materiału, wywołane przez, przypomnijmy, długotrwały proces łatania premierowego buildu czwórki, nieraz przypominający walkę z wiatrakami. Nie jest też tajemnicą, że w szwedzkiej fabryce świetnych gier do multi, numerem jeden jest teraz nowy Battlefront, o którym usłyszymy zapewne trochę więcej na targach E3. Wreszcie też Visceral Games, po sporej klapie finansowo-artystycznej, której na imię było Dead Space 3, nie dostało zapewne zielonego światła na czwórkę. Bo po co inwestować w coś, co nie przynosi zysków...

Battlefield-Hardline-Gets-Intense-Trailer-October-21-Release-Date-Screenshots-445493-6.jpg

Pierwszy raz przeszedłem singla w Battlefieldzie...

Hardline reklamowany był na pokazach prasowych jako "najlepszy singleplayer w historii cyklu". Zapewne panowie w drogich garniturach wyszli z założenia, że Visceral otrząśnie się nagle ze swego rodzaju stanu marazmu, wywołanego zapewne tak zwanym "szokiem artystycznym". Zjawisko to występuje zwykle w przypadku, gdy dochodzimy do wniosku, że stworzyliśmy arcydzieło życia, którego nie da się niczym przebić - w przypadku studia z Kalifornii to bezsprzecznie Dead Space. Można by też kąśliwie zaznaczyć, że w kwestiach singla, nietrudno przebić ofertę poprzednich tytułów z tego konkretnego cyklu. Hardline to rzeczywiście jedna z najlepszych kampanii w dziejach cyklu. Szkoda, iż nie znaczy to absolutnie nic...

W grze wcielimy się w tajniaka imieniem Nick Mendoza. Nasz policyjny goguś z Miami to początkowo chłop o złotym sercu, nawet na chwilę nie zbaczający w stronę występków niegodnych odznaki czy innych czynów korupcyjnych. Poznajemy go jednak w momencie, gdy jedzie autobusem - i bynajmniej nie jest to jeden z tych królów szos wiozących ludzi na wycieczkę w ciepłe kraje. Zastosowano tu nad wyraz lubiany ostatnio przez twórców shooterów pomysł z retrospekcją. Visceral próbowało "pogłębić" portret psychologiczny bohatera, stawiając go w pewnym momencie po drugiej stronie barykady, żyjącego pragnieniem zemsty.

battlefield_hardline_2.jpg

... i nie było źle, ale też nie szałowo...

Ciągnąca się przez sześć godzin fabuła jest w zasadzie poprawna, ale nic ponadto. Przede wszystkim toczy się na dość niewielkiej skali, nie angażując w wydarzenia jakichkolwiek ciekawych bohaterów. Wszyscy są tak do bólu sztampowi, że ich imiona zapomina się kwadrans po wyłączeniu gry - skorumpowany glina, były bandzior, sympatyczny zbir, komisarz o niesprecyzowanych planach... i tak dalej. Kolejnym elementem dyskusyjnym jest humor, wyraźnie próbujący zbliżyć Hardline do Bad Company - różnicę w jakości dialogów widać gołym okiem. Żałośnie słaby jest także polski dubbing - aktorzy wygłaszają swoje kwestie bez emocji, do tego ze sporymi zmianami względem oryginalnych tekstów. Nasi tłumacze starali się humor przełożyć na nasz i w sumie wyszło na to, że jesteśmy bandą lubujących się w bluzgach i srakach gimbusów.

Tym, co sprawia, że singla w Hardline warto odpalić choć na chwilę, jest bardzo zróżnicowany gameplay. Większa część gry, w zależności od preferencji gracza, może być strzelanką, ale i skradanką. Scenarzyści dwoją się i troją, by zapewnić nam zróżnicowane lokacje oraz sytuacje niecodzienne jak ucieczka w kajdankach z więzienia w silosie rakietowym, pościgi samochodowe, włamanie do salonu samochodowego. W niektórych scenach też jednocześnie zabrakło wyczucia - do gry strasznie nie pasuje fragment z czymś na kształt bitwy pancernej. Tytuł podzielono na jedenaście misji, stylizowanych nieco na serial kryminalny. Kolejnym objawem inspiracji kinem jest niestety spora ilość cutscenek, podczas których człowiek niezainteresowany fabułą nieraz zdążyłby wyjść na balkon, by puścić z dymem trochę gotówki. Sporo jest też fragmentów, w których się nie strzela, a jedynie idzie śladem skryptu. Nie tego przecież oczekujemy po strzelance.

battlefield-hardline-1-wm.jpg

... do tego mechanika gry jest zepsuta...

Jak już wspomniałem, grę da się przejść na skradankową modłę. Polega to na tym, że przeciwników zachodzimy od tyłu, ale zamiast wbijać im nóż pod żebra, wyciągamy odznakę i prosimy o przygotowanie rączek do ściśnięcia kajdankami. Szkoda tylko, że ten w teorii bardzo fajny pomysł wykonano w żałośnie nieudolny sposób. Gameplay staje się wtedy totalnie absurdalny - gra jest po prostu popsuta. Pierwsza rzecz: możemy w danym momencie zmusić do poddania się aresztowi trzech gangsterów. Każdy z nich opuszcza wtedy broń na ziemię, ale jednocześnie nad głową ładuje im się pasek, którego wypełnienie skutkuje tym, że otworzą do nas ogień. Licznik ten da się łatwo zredukować, najeżdżając na nich celownikiem. Kiedy jednak jesteśmy w trakcie skuwania jednego z pacjentów, wskaźniki te magicznie stają w miejscu. Trzech gangsterów panicznie boi się jednego gliny, do tego chwilowo niezdolnego, by się przed nimi bronić?!

Druga sprawa: na radarze mamy również zaznaczone stożkowe pole widzenia przeciwników. Nieraz dochodzi więc do sytuacji, że stoimy na odsłoniętej przestrzeni, idealnie na wprost gangstera, pozostając jednocześnie przez nieobecność w magicznym stożku niewidoczni. Jeszcze zabawniej robi się, gdy okazuje się, że Visceral poszło po najmniejszej linii oporu i powiązało ściśle wzrok ze słyszeniem. Przykładowo wchodzimy do magazynu pełnego wrogów i wciskając "G" zmuszamy pojedynczego gościa do poddania się. Oczywiście stoimy poza zasięgiem stożków innych, więc nawet przeciwnik stojący 5 metrów dalej nie usłyszy, jak nasz superheros, z niemałą wcale mocą akustyczną, wykrzykuje na głos hasła rodem z kawału "Jasiu, jak robi piesek?".

battlefield_hardline_45.jpg

... więc dla samej kampanii nie warto...

Mało? Dodajmy zatem jeszcze to, że z aresztowania można korzystać nawet po zejściu z drogi stróża prawa. W ramach pewnej growej umowności nie będziemy już natomiast rozważać zagadki matematycznej: ile kilogramów metalu nosi ze sobą przeciętny policjant w Miami, skoro dla każdego kryminalisty wystarczy? Nie tylko absurdalne rozwiązanie mechaniki skradankowej przyczyniło się do głupoty wrogów. Kiedy już dochodzi do wymian ołowianych pozdrowień, kolejne zastępy synów ulicy wbiegają nam po prostu wężykiem pod lufę. Wszystko to sprawia, że nawet na weteranie, Hardline jest sporo łatwiejsze od poprzednich odsłon cyklu. Nawet specjalny poziom trudności, odblokowywany po jednorazowym ukończeniu kampanii, nie bardzo ten stan rzeczy zmienia.

Kampania singlowa w Hardline jest, nie ulega wątpliwości, rzeczą ze sporym potencjałem, koncertowo jednak zmarnowanym. Trudno odmówić studiu Visceral dobrych chęci w tym aspekcie. Problem polega jednak na tym, że za 140 złotych absolutnie można oczekiwać gry kompletnej, spójnej i z perspektywy odbiorcy interesującej. Sam dobry pomysł to niestety za mało, by postawić za ten moduł coś więcej, niż piąteczkę. Single, do czego przyzwyczaiło nas już DICE, stanowiło jednak zawsze wstęp do multiplayera. Czy podobnie jest i tym razem?

bf_hardline3.jpg

... co zaś tyczy się multi...

Hardline wita nas dziesięcioma mapami, siedmioma trybami rozgrywki oraz sprzedawaną już teraz paczką kotów w worku - czytaj: season passem. O ile w singlu zaszła względem poprzedniczek spora zmiana, o tyle kształt samego multi jest do dokonań DICE dość podobny. Sam moduł sprawia wrażenie, jakby ktoś po prostu przekopiował większość kodu z poprzedniej części, podmienił mapy na nowe i dorzucił parę tematycznych trybów, inspirowanych tematem. Jedyna dość istotna zmiana w mechanice to w zasadzie wyłącznie przyspieszenie pieszego ruchu postaci, nieco zbliżające grę do Call of Duty, ale o zdradzie ideałów Battlefielda dalej nie ma mowy. Fani gigantycznego Podboju czy Team Deadmatchu mogą zatem odetchnąć z ulgą - poza drobnymi zmianami, tryby te ostały się bez szwanku.

battlefield-hardline-1920x1080_4.jpg

... dostaliśmy parę nowości...

Do nowości należy natomiast tryb Fucha. Tryb reklamowany jest jako ruchomy podbój - na mapie znajdują się specjalnie oznaczone pojazdy-flagi, których należy dopaść i po prostu jeździć nimi po mapie. Nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, by posmyrać karoserię przeciwnika szybką serią z karabinu. Podstawowy problem z tym trybem polega jednak na tym, że strzelać się po prostu nie opłaca, bo punkty za jazdę nabijamy w iście absurdalnym tempie. Pierwsze trzy levele do profilu da się zdobyć podczas jednego niedługiego meczu, bez opuszczania pojazdu. Żeby było śmieszniej, wśród "flag" trafiają się również skutery, na których możemy nabić dodatkowe punkty, jadąc... slalomem. Tak, to recenzja Battlefielda...

Obok melduje się także tryb Na Ratunek. Stawia naprzeciw siebie drużynę policjantów i kryminalistów, pierwsi próbują odbić drugim zakładników. Cechą charakterystyczną trybu jest maksymalnie dziewięć rund, zamiana ról po czterech pierwszych oraz brak respawnów. Przestępcy wygrywają kolejkę w przypadku wybicia gliniarzy lub wyczerpania limitu czasowego danego gliniarzom. Sprawiedliwość zatryumfuje natomiast, gdy na mapie zabraknie przestępców lub też jeden z zakładników trafi do bazy. Tryb, trzeba przyznać, bardzo interesujący, problem w tym, że nie podbije serc fanów levelowania - punkty zdobywamy tu stosunkowo wolno.

Ogromna inspiracja PayDay, nie mogło więc zabraknąć także napadów rabunkowych. Złodzieje najpierw dobijają się do skarbu różnymi drogami, następnie zaś zapierniczają z nim w ustronne miejsce. Policja oczywiście dąży do zwrócenia wszystkich tych dóbr prawowitym właścicielom. Tryb też w sumie do pogrania, choć czasami wiąże się z ogromnymi klinczami, podczas których gracze pozdrawiają się ołowiem z niewielkiej odległości, stając naprzeciw siebie w sporych grupach. Metro z Battlefielda 3 jako żywe.

Battlefield-Hardline-s-Campaign-Looks-Really-Good-Video-465061-8.jpg

... ale i tak wolimy te płyty, które już znamy...

Poza tym EA dobrze już opanowało podstawową prawidłowość - w graczy należy rzucać całymi wiadrami nagród. Co chwilę dowiadujemy się, że wykonaliśmy jakieś zadanie czy odblokowaliśmy coś fajnego. Pieniążki wpadają na konto strumieniem, czekając na to aż kupimy za nie jakiś nowy karabin. Później strzelając nim doczekamy się natomiast licznych usprawnień. Niewiele zamieszano też w klasach postaci - po prawdzie to tylko dwie z klas przechrzczono, ale ich funkcje nie uległy jakimś drastycznym zmianom. W multiplayerze to po prostu TEN SAM Battlefield, z paroma nowościami, które jednak szybko się nudzą i w pewnym momencie człowiek i tak łapie się na tym, że ogrywa głównie znane już od dawna tryby.

Pod względem technicznym do Hardline nie można mieć większych zastrzeżeń. Oprawa graficzna w kampanii singlowej jest miejscami wręcz nieziemsko dobra: zachwyca głównie oświetlenie czy odbijające się w asfalcie refleksy oraz wygląd postaci, choć ich animacje już trochę mniej. W multi jest, co nie powinno specjalnie zaskakiwać, trochę gorzej, zwłaszcza pod względem wybuchów. Wersja na PC nawet tu jednak nie powinna nikogo przyprawić o ból zęba spowodowany słabszą teksturą. Można też odnieść wrażenie, że struktura sieciowa czy stopień dopracowania gry stoją na wyższym poziomie, niż w przypadku poprzedniczki.

92498923-vollbild.jpg

... no i łatwo mi mówić, bo mam grę za darmo.

Czy warto jednak Hardline kupić? Raczej nie, bo na kampanii, choć ciekawej, kładzie się cieniem zepsuta mechanika rozgrywki. Również historia nie jest niczym, co fani dobrych opowiastek lubią najbardziej. Głównym atutem ma być jednak multi i faktycznie nim jest. Szkoda tylko, że wszelkie nowości sprawiają w zasadzie wrażenie zapychacza, wrzuconego do pudełka tylko po to, by sprzedać jeszcze raz to samo. Nowe tryby wyraźnie odstają klasą od starszych. Jeżeli więc mogę coś doradzić, jeżeli na pudełkach kurzą się wam jeszcze pudełka z poprzednimi częściami, nie przejmujcie się na razie Hardline. Na pewno zaś nie za cenę premierową...

Ocena 5+/10

Grywalność 5/10

Grafika 8/10

Audio 8/10

Plusy:

+ Parę dobrych pomysłów, dających nadzieję na dobrą grę

+ Podbój dalej bawi

+ Dobry stan techniczny tytułu

+ Próba zrobienia z serią czegoś ciekawego

Minusy:

- Masa parainteraktywnych sekwencji w singlu

- Dość marna, nudna fabuła

- Tragiczna polonizacja

- Strzelanka zwalczająca strzelanie

- Słaby model jazdy

- Kiepskie AI oponentów

- Idiotyczna mechanika gry

- Infantylna otoczka tytułu

- Żenujący dowcip na poziomie gimnazjum

- Konieczność użerania się z Battlelogiem i Originem

- Multi to prawie klon poprzednika

- Season Passy, ananasy

PS. Pamiętam, że obiecałem Grim Fandango. Tekst leży na dysku i oczekuje na dokończenie. BF jest natomiast świeższym tematem, więc zdecydowałem się zacząć od niego. Czas, czas kupię w każdej ilości!

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Po pierwsze DICE odczuwa zapewne spore zmęczenie materiału, wywołane przez, przypomnijmy, długotrwały proces łatania premierowego buildu gry, nieraz przypominające walkę z wiatrakami.

Mógłbyś dodać że chodzi o build BF4 (bo chodzi, tak?). Z tekstu wynika że chodzi o łatanie BF:H.

Wreszcie też Visceral Games, po sporej klapie finansowo-artystycznej, której na imię było Dead Space 3, nie dostało zapewne zielonego światła na trójkę.

Czwórkę?

Co do gry to nadal uważam że BF:H to takie DLC do BF4 które ktoś postanowił wydać jako osobną grę. Jest tym, czym dla BC2 był Vietnam. Paczka mapek, nowych trybów/pojazdów/broni, plus do tego średni singiel. Myślę że nawet przeceny nie zachęcą mnie do zakupu.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...