Witam. Czytający moje wpisy pewnie wiedzą, że od dłuższego czasu jestem posiadaczem 3DS-a, a od niedawna także Wii U. O ile Nintendo bardzo lubię i cenię ich sposób myślenia o grach, to jest kilka denerwujących, czasem kompletnie irracjonalnych rozwiązań, które mi się nie podobają. Czas wylać żale.
Źródło: www.nerdist.com
1. Region lock
Nintendo jest jedynym z trzech głównych producentów konsol, który nadal stosuje blokadę regionalną. Gdyby wszystkie gry wychodziły we wszystkich regionach, nie miałbym z tym problemu. Japońskie dziwactwa mnie nie interesują, ale Amerykanie dostają niektóre tytuły nawet rok wcześniej niż Europejczycy. Domyślam się, że jednym z powodów takiego rozwiązania jest konieczność lokalizacji największych gier nie tylko na angielski, ale także kilka innych popularnych europejskich języków, ale kurczę, przetłumaczenie gierki z japońskiego na francuski czy rosyjski nie jest chyba o wiele bardziej skomplikowane, niż przetłumaczenie jej na język angielski. Innym powodem może być brak opłacalności wydania gry na Starym Kontynencie. W moim przypadku i tak jedyną opcją jest mowa Szekspira, więc mógłbym spokojnie sprowadzić sobie grę z USA. Ale nie mogę, bo region lock, więc muszę czekać i albo się doczekać, albo nie, bo Nintendo postanowi sobie jakiejś gry w Europie nie wydać.
2. Niemalże brak cross-buyu, cross-playu i cross-save'ów
Jedną z zalet posiadania Playstation 3 i PS Vita jest możliwość kupna jednego egzemplarza gry na dwie konsole jednocześnie. Dodatkowo nie ma problemu z zaczęciem gry na konsoli stacjonarnej, przeniesieniu zapisu na konsolkę przenośną i kontynuowaniu gry.
Nintendo na coś takiego wpadło dopiero niedawno. Dopiero w tym roku wydano pierwszą grę, której kupno daje nam wersje zarówno na Wii U, jak i 3DS-a - OlliOlli. W dodatku nie jest to tytuł ani najnowszy (pojawił się na maszynkach Nintendo ponad rok po premierze na PC), ani ekskluzywny. Brakuje też synchronizacji zapisów. A tytułów, które mogłyby posiadać takie udogodnienia jest na 3DS-ie i Wii U całkiem sporo. Czasem pojawiają się tylko zniżki - jeśli posiadasz grę na jednej z konsol, na drugiej możesz mieć ją taniej - ale kupowanie dwa razy tego samego wielkiego sensu nie ma. Zobaczymy, czy nadchodzące Mario vs Donkey Kong: Tipping Stars, które będzie korzystało z dobrodziejstw cross-buyu, będzie zwiastunem zmian na tym polu, czy tylko wyjątkiem od reguły.
3. Chore ceny w e-shopie, brak tanich serii
Kupowanie dużych gier w e-shopie jest równie dobrym interesem co kupno piasku na pustyni. O ile mniejsze tytuły całkiem często dostają zniżki, o tyle największe hity nigdy nie doczekały się spadku cen. Super Mario 3D World? Od premiery 250 zł. The Legend of Zelda: Wind Waker HD? 250 zł. Deus Ex: Human Revolution, który w wersji pecetowej przetoczył się już przez kilka tanich serii? 170 zł. Wersje pudełkowe można wyrwać w sklepach stacjonarnych i internetowych za 100 zł mniej, a na aukcjach nawet taniej. Nie mam pojęcia, czemu Japończycy są tak niechętni nawet niewielkim zniżkom.
Druga sprawa to kompletny brak tanich serii. W serii Sony, Essentials, ukazało się mnóstwo gier, w tym największe hity firmy - Uncharted 3, Heavy Rain czy Killzone 3. Nintendo takiej serii nie ma, przez co ceny gier spadają bardzo wolno. Tytuły sprzed trzech lat nadal potrafią kosztować 80% ceny premierowej.
4. Problemy z dźwiękiem dla użytkowników słuchawek na Wii U
Lubię grać na słuchawkach. Przyzwyczaiłem się do tego na PC, nie ma też z tym problemu podczas użytkowania 3DS-a. Dlatego niezrozumiała jest dla mnie niemożność wyświetlenia obrazu na telewizorze i jednoczesne uzyskanie dźwięku z GamePada w przypadku niektórych gier. Chcesz zagrać z dźwiękiem w Wind Wakera? Albo grasz na telewizorze i puszczasz dźwięk z telewizora, albo grasz na GamePadzie i puszczasz dźwięk z Game Pada. Idiotyczne, a jakże proste do rozwiązania małym patchem.
5. Lista znajomych
Kolejna archaicznie rozwiązana przez Nintendo rzecz to lista znajomych. Aby dodać kogoś do przyjaciół, musimy podać mu swój Friend Code, a on musi podać nam swój. Po co to komu? Nie można by tak po prostu dać możliwości wejścia na profil i wysłania zaproszenia? Nie jest to może wielkie nieudogodnienie, ale czasem wydaje mi się, że Nintendo musi zrobić coś na około tylko po to, by różnić się od konkurencji.
6. Nagrody w Nintendo Club dla graczy z Europy
Europejski program lojalnościowy Nintendo oferuje bardzo mierne nagrody. Po zarejestrowaniu konsoli i kilku tytułów mam na koncie około 2000 gwiazdek. Czapka Mario zrobiona w chińskiej fabryce, której koszty wykonania to jakieś kilka złotych, kosztuje 4000 gwiazdek. Naklejki na lodówkę 4500, a badziewny plecak w kształcie jajka Yoshiego wyceniono na... 6500 gwiazdek. Poza tym można sobie jeszcze pościągać dzwonki i inne pierdoły, ale bądźmy poważni.
Boli, bowiem tacy Amerykanie mogą wydać zebrane punkty na klasyki z NES-a, SNES-a, a nawet pełnoprawne gry na 3DS-a, kosztujące kilkadziesiąt czy ponad 100 złotych. Dlaczego taka ciekawa oferta nie obejmuje także Europejczyków? Tego nie wie nikt. Mam nadzieję, że kolejny program lojalnościowy, który ma pojawić się jeszcze w tym roku, będzie oferował coś więcej i nie będzie faworyzował graczy zza oceanu.
Dla porównania:
Nagrody w europejskim Nintendo Club: http://stars.nintendo-europe.com/
Nagrody w amerykańskim Nintendo Club: https://club.nintendo.com/rewards.do
Zachęcam do podawania własnych powodów, dlaczego wkurza was granie na Nintendo albo co powoduje, że jednak nie kupiliście ich konsol, choć się nad tym zastanawialiście.
3 komentarze
Rekomendowane komentarze