Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445584

Czy warto czekać na Alone in the Dark: Illumination?


otton

1518 wyświetleń

aloneinthedarkillumination.jpg

Z marką Alone in the Dark zdążyliśmy się już pożegnać, zwłaszcza po tragicznej ostatniej części, cierpiącej głównie przez swoje przekombinowanie w kwestii obsługi gry. Z tego też względu zapowiedź Illumination była dość sporym szokiem... ale czy na pewno tego chcemy?

Już informacja o głównym bajerze nowego tytułu, trybie kooperacji, zmroziła wielu fanom krew w żyłach. Do tego za przywrócenie do życia tej dobrej niegdyś serii gier odpowiada Pure FPS... na pewno o nich nie słyszeliście, bo to debiutanci. Po paru miesiącach dość słabej kampanii marketingowej, mizernie tłumaczącej nam czym właściwie ma być Illumination, przyszedł wreszcie przełom w postaci zamkniętej bety, do której dostęp uzyskali posiadacze preorderów - niektórzy mogli też pograć bez tego jakże szalonego kroku, jakim jest zamówienie w ciemno takiego powrotu po latach. Próbka tytułu stanowi dobrą odpowiedź na wiele pytań, pozwala bowiem już określić, w którą stronę całość zmierza. Niestety zawartość bety dobrano dość kiepsko...

142312941772.jpg

Singlowy test co-op

Zawartość bety nie jest bowiem do końca reprezentatywna. W zestawie otrzymaliśmy możliwość ogrania pierwszej z czterech zaplanowanych finalnie kampanii, złożonej z czterech etapów. Zablokowano na razie niestety opcję gry w kooperacji, zabrakło również opcji wyboru postaci. Zdumiewające jest zresztą to, że przy tym ostatnim ograniczeniu, i tak zdecydowano się pokazać nam dość bezpłciowego bohatera, oferującego kałasznikowa, miotacz płomieni i dwa rewolwery... a przecież mają pojawić się postaci zdolne do czarowania. Finalnie zestaw grywalnych bohaterów powiększy się do czterech, prezentujących się - przynajmniej na papierze - ciekawiej od gostka z bety.

Alone-in-the-Dark-Illumination-03.jpg

Prawie jak gra od Valve

Sama rozgrywka jest natomiast... całkiem dobra. Pierwsze, z czym się kojarzy, jest wspaniały Lefcik, ale w trochę słabszym wydaniu i oglądany z perspektywy trzecioosobowej. Konstrukcja pierwszej, pokazanej nam kampanii jest zresztą dość podobna. Teoretycznie mamy tu jakąś fabułę, ale wrzucono ją na zasadzie "cały ekran literek do przeczytania przed misją", tak poza tym już po paru linijkach zorientujemy się, że są ciekawsze rzeczy do poczytania na tym świecie... Nikt nie męczy nas cutscenkami i dylematami moralnymi. Etapy standardowo zaczynamy w bezpiecznym miejscu, za każdym razem kończymy natomiast w schronie. Podobna jest także dość oszczędna nawigacja, wymuszająca na nas poszukiwanie drogi do celu.

Poza tym każda misja zawiera też nieskomplikowane zadania do wykonania - typu przeniesienie z trzech miejsc na mapie kabla służącego do zasilenia drzwi czy baterii do naprawienia windy. Nie są to rzeczy bardzo wyrafinowane, wystarczą jednak, gdy co chwila jakaś bestia próbuje ugryźć nas w kuper. Również walka została zrealizowana dość ciekawie, bo z wykorzystaniem tytułowej iluminacji. Tu niespodzianka, potwory da się zabić wyłącznie gdy są odpowiednio naświetlone. Stan taki uzyskamy aktywując latarnie i puszki z czymś łatwopalnym - w ich blasku można dopiero bestie pokonać. Kolejna niespodzianka polega na tym, że dość szybko gasną.

Potwory to pod względem genetycznym oczywiście też nie Leftowy poziom skomplikowania: mamy tu zwykłych szeregowców, wybuchających po postrzale rażącą obszarowo kulą światła, plujących kwasem itp. W ciaśniejszych fragmentach plansz bywa, co tu kryć, dość trudno, zwłaszcza przy konieczności leczenia się rzadkimi apteczkami i restartu całej misji po zgonie. Z resztą w obecnej chwili granie na najwyższych stopniach trudności okazało się bezsensowne. Ewidentnie zostały zoptymalizowane tak, by sprawiać kłopot nawet w coopie. Soliści byli są więc bez szans...

alone-in-the-dark-illumination-video-gameplay.png

Unreal Engine 0.4

Nowe Alone in the Dark powstaje na silniku Unreal Engine 4, co automatycznie wymaga karty wspierającej przynajmniej DX11, i jest na pierwszy rzut oka całkiem ładne. Podobać może się zwłaszcza gra świateł, modele potworów czy bardzo przyzwoite tekstury. Trudno też jednak nazwać grę wspaniałym pokazem możliwości nowej technologii: kiepskie są chociażby animacje ruchu - skoki to poziom Gothica, podczas sprintu bohater zdaje się natomiast nie poruszać nogami. Przy atakach potworów również brak sensownych efektów - tylko uszczerbek paska zdrowia sugeruje nam, że właśnie oberwaliśmy. Słaba jest także stabilność (parę wizyt na pulpicie), gra ma też kłopoty z optymalizacją silnika. Na moim komputerze całość była wprawdzie przez sporą część czasu ultrapłynna, często jednak pojawiały się nieuzasadnione wydarzeniami na ekranie dropy do 30 klatek. Nawet mimo tego, że za renderowanie grafiki odpowiadał GTX 970.

Czas wreszcie też wrócić do pytania ze wstępu - czy naprawdę tego chcemy? Wszyscy nastawieni na wielki powrót Alone in the Dark będą zawiedzeni, bo to bardziej spin-off na motywach. Z drugiej strony, gdyby nie marka, tytuł zapewne zginąłby już dawno wśród innych klonów Lefcika. Za wielkich szans na sukces w tym nie widzę, ale skoro gra już na wieki zawisła na moim steamowym profilu, nie wykluczam, że czasami zdarzy mi się ją odpalić. Mam też jednak nadzieję, że ktoś ze znajomych ją kupi... Pure FPS natomiast powinno zakasać rękawy i wziąć się do roboty - tak, by w chwili premiery można było już ponarzekać "tylko" na to, że niekoniecznie jest to tytuł dla miłośników poprzednich części...

1 komentarz


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...