Skocz do zawartości

Strumień świadomości

  • wpisy
    37
  • komentarzy
    75
  • wyświetleń
    28798

"Periphery - Juggernaut". Recenzja


Tribe

902 wyświetleń

Premiera nowego krążka (a właściwie dwóch) amerykańskiego progresywnometalowego zespołu Periphery odbyła się wczoraj, a już od jakiegoś czasu oficjalny stream funkcjonuje w internecie. Zagraniczne media wydają się albumem zainteresowane, można poczytać wywiady, wrażenia, recenzje, w polskich natomiast znalazłem tylko(!) jeden, dość zresztą skrótowo potrakowany materiał na temat tegoż wydawnictwa.

A jest o czym pisać! Dlatego też, jako kilkuletni już słuchacz i wielbiciel dokonań zespołu, postanowiłem samemu sporządzić recenzję "Juggernauta", coby przybliżyć polskim słuchaczom temat. Myślę, że kilkukrotne przesłuchanie tego, i względna znajomość reszty wydawnictw mnie do tego upoważniają. Jedziemy więc, od początku.

Periphery-banner-600x350.jpg

Periphery zaistniało dla świata w roku 2010, kiedy to gitarzysta - samouk Misha Mansoor skrzyknął paru kolegów i dograł wokal i partie instrumentalne do wcześniej samodzielnie skomponowanych wersji demo. Efektem był zatytułowany po prostu "Periphery" świeży, energetyczny, technicznie zakręcony album łączący kilka gatunków ze sfery metalu. Był też jednym z pierwowzorów ruchu znanego w muzyce jako "djent". Zespół szybko poszedł za ciosem i dwa lata później ukazało się nagranie o stosownie brzmiącym tytule "Periphery II: This Time It's Personal". Bardziej spójne, przemyślane, lepiej brzmiące i zmiksowane, z wieloma potężnymi i zapadającymi w pamięć utworami, a także z luźnym fabularnym konceptem przewijającym się przez pierwszy, środkowy i ostatni kawałek. Fani byli wniebowzięci.

Jeszcze przed "Periphery II" w ogólnej świadomości muzyków i słuchaczy krążyła bardziej idea niż, w tamtym momencie, faktycznie planowany album, o tajemniczej nazwie "Juggernaut". Czym miało to być? Według samego Mishy był to koncept, którego początki sięgały jeszcze czasów sprzed Periphery, urywki utworów i pomysły na riffy, które nigdy nie ujrzały światła dziennego w postaci spójnego longplaya. Zespół postanowił sytuacji zaradzić i zrealizować ten jakże ambitny pomysł.

periphery1.jpg?w=627

W ten sposób powstała epicka opowieść zwana "Juggernaut" podzielona na dwie, dostępne w sprzedaży oddzielnie, płyty - "Alpha" i "Omega". Decyzja o takim podziale wydaje się kontrowersyjna, ale w jakiś pokrętny sposób ma sens - pojedyncza płyta jest stosunkowo niedroga, jak na nowe wydawnictwo (35 złotych), a zapewnia godziwe 40 minut muzyki. Jako że kupując jedną z nich, poznamy tylko połowę fabuły, warto jednak zakupić obydwie i rozkoszować się całością. Z przerwami jednak, bo to dosłownie 1,5 godzinny metalowy kolos - jakkolwiek genialny by nie był, takie stężenie muzyki naraz potrafi zmęczyć.

Fabularnie "Juggernaut" opowiada historię w sposób zamierzenie misterny i niedosłowny, pozostawiając pole do interpretacji fanom. Osobiście zrozumiałem warstwę tekstową jako dążenie jednostki do nieograniczonej mocy i nieśmiertelności, a w następstwie straszliwych konsekwencji dla siebie i reszty ludzkości. W jednym z wywiadów Misha Mansoor sam podkreślił jednak, że fabuła nie jest nigdzie szczegółowo opisana i bardzo jest ciekaw reakcji i interpretacji pojawiających się z biegiem czasu. Wszystko po to, żeby w końcu powiedzieć: "no ok, ale zasadniczo chodziło o to...". Taki zabieg widzielliśmy już chociażby w przypadku ostatniej, też też podwójnej i również opartej na koncepcie płyty Between the Buried and Me. Historia scalająca wszystkie utwory w jedną spójną całość to bardzo sensowny i zwyczajnie fajny zabieg, a do muzyki metalowej pasuje jak ulał. Dodać należy, że do fizycznych nośników dołączona będzie książeczka z tekstami, z których każdy opatrzony będzie bogatą ilustracją przybliżającą słuchaczowi konkretny moment w fabule (jako że dopiero jutro odbieram pre-order, szerzej na ten temat nie mogę się wypowiedzieć).

periphery-2014.jpg?resize=485%2C270

Wielu jednak tragiczna historia o potędze i śmierci nie będzie zupełnie interesować, a płyty oceniać będą jedynie po warstwie brzmieniowej. Tutaj jest inaczej, niż było dotychczas, ale mimo wszystko znajomo. Na początku należy zaznaczyć - jeśli dotychczas barwa głowu wokalisty Spencera Sotelo kogoś nie przekonywała, "Juggernaut" niewiele w tej kwestii zmieni, a raczej pogłębi tylko niechęć. Śpiewania, wysokiego, niskiego, czystego, growlu, jest z racji bogactwa fabularnego więcej, niż kiedykolwiek do tej pory. Głos Spencera nadal może brzmieć, hmm... niedojrzale, z braku lepszego słowa, ale nie sposób nie docenić różnorodności i skali, jakie wokalista tu sobą prezentuje.

Instrumentalnie natomiast jest po prostu świetnie - gitary i perkusja brzmią nawet lepiej, niż do tej pory, jest ciężko, jest dynamicznie, ale i snująco się, kiedy trzeba, nie ma w tym wszystkim jednak ani chwili nudy - każdy kawałek jest technicznie i brzmieniowo bogaty i mimo, że wyraźnie muzyka służy opowiadanej fabule, a nie na odwrót, jest cały czas ciekawie i różnorodnie. Usłyszymy zarówno najbardziej ciężkie i brutalne w historii zespołu momenty, jak i najbardziej skoczne, niemal popowe. Tym Periphery od zawsze się cechowało i te częste zmiany nastroju nie powinny już nikogo dziwić, a tylko czynią nagranie bardziej zróżnicowanym. Jednocześnie jednak da się odczuć ogólną spójność i tematyczne zamknięcie całego albumu. Warstwa tekstowa znajduje odzwierciedlenie w brzmieniu - wszystko wydaje się bardzo wielkie, przestrzenne, teatralne, w efekcie czego dostajemy coś na kształt współczesnej metal - opery. Osobiście ja tak to odbieram, czy przejdzie w takiej postaci do ogólnej świadomości, czas pokaże.

Nie sposób jest mi zarzucić cokolwiek temu pod każdym względem wielkiemu projektowi Periphery. Początkowo krystalizujące się zarzuty dotyczyły tego, że dwupłytowy album jest po prostu wyczerpujący i brzmi na sztucznie wydłużony, przez co szybko traci na świeżośći i atrakcyjności. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę, że oprócz muzyki zespół chciał też opowiedzieć historię, nie dało się tego wszystkiego zakończyć inaczej. Muzycy po prostu osiągnęli swój cel i efekt jest doskonały. Fanom polecam w ciemno, nowo przybyli natomiast niech najpierw posłuchają utworów z poprzednich płyt, jako że są bardziej "samodzielnie" i sprawdzą, czy to w ogóle coś dla nich. Bo muzyka na pewno nie trafi do każdego.

A koncert już w marcu smile_prosty.gif

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Owww, jeez wreszcie jakiś słuchacz Periphery i to na FA, chodź niech no Cie uściskam bracie XD Bilet dzisiaj zakupiony mam nadzieje, że spotkamy sie na koncercie i uda dorwać mi sie nowe krążki, oraz autografy biggrin_prosty.gif Nowe płyty zacne, zresztą tak jak stare.

EDIT Od siebie moge dodać, że jak ktoś chce posłuchać prawdziwych początków Periphery to powinien zacząć od Haunted Shores :P

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...