Powstała na kanwie mangi Rei Hiroe seria anime z 2006 roku zagląda do tajemniczych rejonów Azji południowo wschodniej, miejsca na ziemi rzadko uczęszczanego przez turystów czy ekipy filmowe. Świeżość produkcja w dużej mierze zawdzięcza rzadko widzianemu w filmach, serialach i animacjach światu setek pokrytych gęstą dżunglą wysepek, w których roi się od piratów. Miasto Roanapur jest jeszcze gorszym miejscem do wypoczynku, a to za sprawą takich organizacji jak: Kościół przemocy, Hotel Moskwa, triada Changa, kartele narkotykowe, służby specjalne, czy tytułowa Black Lagoon Company. Jakby tego było mało w mieście roi się od wolnych strzelców i pozostających w cieniu większych graczy organizacji. Jak zatem może sobie poradzić w takim egzotycznym miejscu biały kołnierzyk z Japonii?
Rokuro Okajima to pracownik jednej z największych korporacji w Japonii. Zostaje wysłany w delegację, ale podczas rejsu na morzu statek napadają piraci. Załoga Black Lagoon okrada pasażerów statku i porywa Okajimę dla okupu. Jego firma odmawia zapłaty, gdyż dokumenty zrabowane przez piratów, które miał przy sobie są zbyt kompromitujące, a japończyk musi zdać się na łaskę załogi torpedowego statku. Wkrótce zrywa z przeszłością, przyjmując imię nadane mu przez piratów (Rock) i dołącza do szajki ? Benny?ego informatyka, Revy strzelca wyborowego i Dutcha szefa jednocześnie kapitana statku. W mieście Roanapur, gdzie grupa Lagoon przybija do portu, młodzianin staje się świadkiem wielu potwornych czynów, nielegalnych aktywności i innych okropieństw przestępczego świata. Teraz zaczyna mierzyć się z obawą, że pewnego dnia stanie się podobny do otaczających go kryminalistów.
Rei Hiroe nie należy do skromnych jegomościów, zawsze z humorem lubi pochwalić się swoimi dokonaniami. Każdy skończony tom mangi to prawdziwe święto zupełnie jak Olimpiada, bo występuje co 4 lata. Mangaka ma więcej powodów do zadowolenia, jego twórczość znalazła swoją drogę na ekrany i nie bez powodu spotkała się z gorącym przyjęciem wśród fanów. Anime stworzone zostało z wielkim polotem i jak wielu polskich widzów wie należy do czołówki najlepszych produkcji ostatnich lat.
Autor papierowej wersji poszedł sprawdzonym tropem i rzucił w pewien, określony świat postać zupełnie tam nie pasującą, a czytelnikowi wystarczy obserwowanie, jak ten bohater będzie wchodził z nim w interakcje. Tak często robią inne serie ? Psycho-Pass. Tym razem padło na japońskiego biurokratę, zwykłego białego kołnierzyka, handlowca wielkiej korporacji. Jak często można usłyszeć prostota jest często najlepszą oznaką wysublimowania. Tak jest z serią Reia, jego prosty pomysł działa bardzo dobrze. W czym tkwi sukces? Oczywiście w postaciach, to one są motorem napędowym, dla nich ryzyko jest chlebem powszednim, a dzień bez narażania życia to dzień stracony. Miasto Roanapur wypełnione jest po brzegi typkami spod ciemnej gwiazdy. Załoga ścigacza torpedowego to wielokulturowa zbieranina: Revy pochodzi z nowojorskiego Chinatown, Dutch to afroamerykanin, ekskomandos i weteran wojny w Wietnamie, Benny jest żydem oraz geniuszem komputerowym, który kiedyś zadarł z niewłaściwymi ludźmi. Główny bohater dla przeciw wagi jest bardziej osobą, która lubi pociągać za sznurki i układać kolejne elementy tworzące wyrafinowany plan. Zdemoralizowany ośrodek dla przestępców kryje triadę z Hongkongu z Changiem na czele (postać nawiązuje do Cho Yun Fata i jego słynnych roli m. in. policjanta Tequili), mamy eks-wojaków z Rosji pod przewodnictwem Balalaiki, jest tajemniczy kościół z Edą i wolni strzelcy z wiodącą prym zabójczynią Shenua. Chemia w interakcjach między nimi jest pokaźna jak spluwy, których używają. Rozstrzał osobowościowy jest spory (szalone pokojówki, handlarze narkotyków, zakonnice), przez co seria zyskuje kolorytu i urozmaicenia. Zderzenie kultur (dosłowne i w przenośni), które wiedzą jak strzelać z broni palnej sprawia, że całość to jeden wielki hołd wobec Johna Woo (mistrza kina akcji). W dialogach można dostrzec Tarantinowski sznyt ? la Pulp Fiction. Paradiowane są takie klasyki jak Desperado czy Terminator, serial nie przestaje tylko na tym - laguna to też kino drogi, zemsty, kino gangsterskie oraz przygodowe. Hiroe potrafi wpleść do historii dowcipy o Polakach i żarówkach, zgrabnie oddać ponętność kobiecej sylwetki, a nawet, gdzie niegdzie przemycić goliznę, która jest tak skrzętnie ulokowana, że kryje się na drugim planie nie rzucając się w oczy. Jest trochę horroru w epizodzie z bliźniętami, Hansel i Gretel (oczywiste nawiązanie do twórczości braci Grimm). Jako całość produkcja niejednokrotnie pokazuje zalety znane z Cowboy Bebop, które mieszają się z brutalnością znaną z Hellsinga. Dopełniając listę w anime są: mafijne porachunki, polowanie łowców nagród, poszukiwanie skarbów, piractwo i wiele, wiele strzelanin oraz walk z użyciem broni wszelakiej.
Epizodyczna formuła anime pozwala jej na manewrowanie pomiędzy różnymi gatunkami. Oś fabularna opiera się na kolejnych misjach otrzymywanych przez załogę, ta epizodyczność nie przeszkadza w przemianie bohaterów, zmienionych ostatnimi wydarzeniami. W przypadku Revy są one przeważnie znikome, ale relacje między postaciami wciąż ewoluują zupełnie jak w przypadku pójścia drogą jednolitej fabuły zmierzającego do ostatecznego celu. Bardzo dobrze prezentują się architektura, pojazdy, - łodzie, okręty podwodne (U-234 Typ VII C), śmigłowce ? a także broń. Poza dokładnym rysunkiem efekt dopełniają i wzmacniają takie detale jak dźwięk spadających łusek. Wizualnie styl rysowania postaci to największa zaleta graficzna serii. Faceci jak w rzeczywistości to wychudzone, grube i przypakowane typy, kobiety zaś są zazwyczaj smakowitej i często śmiertelnej urody. Styl pozostaje w zgodzie z mangowym oryginałem, co przekłada się również na ilość detali i realistyczny portret fikcyjnego miasta.
Black Lagoon ma swój niepowtarzalny, brudny i gęsty klimat, który w znacznej mierze zawdzięcza pokaźnej galerii łobuzów oraz psychopatów. Realistyczny portret płd. wsch. Azji w szatach popkulturowych konwencji zawsze jest gorący, nieprzerwanie trwa w nim rewolucja, a śmierć czai się za każdym rogiem. Efekciarskie strzelaniny i pościgi w rytmach fenomenalnej muzyki, która dopasowuje się swoim energicznymi, ostrymi rytmami do stylu animacji. Klimatyczna czołówka z nagłówkami gazet i afiszowymi kadrami z niezapomnianym kawałkiem Mell ? ?Red Fraction? ? przedstawia portret załogi, natomiast rozważny ending z przygrywającym w tle utworem ?Don?t Look Behind?, pokazując kolejne kroki bohaterki (spadające łuski i magazunek) przypomina osobowość Revy - osamotnioną, niezależną, wreszcie więzioną przez spiralę przemocy. Tą dojrzałością i zabawą gatunkami przypomina Cowboy Bebop. Gęsty klimat unoszący się nad serią nie rzednieje, koncentracja na mieszaninie gatunków stawiających na ostrą akcję zadowoli fanów starego sensacyjnego kina. Black Lagoon jest serią dla dojrzałych widzów, serią akcji w najlepszym guście.
Manga od Waneko
Nowy tom Black Lagoon przeszedł obok mojego radaru niepostrzeżenie, a całkiem niesłusznie. Cóż tym razem przygotował swoim czytelnikom autor w 10 tomie i jaki w ogóle jest komiks o załodze przemierzającej niebezpieczne wody?
W ostatnich trzech tomach (7,8.9) podążaliśmy tropem Roberty, pałającej rządzą zemsty za morderstwo swojego pana. Teraz do akcji (w tomie 10) powraca Jane. Dziewczyna od razu rzuca się w ramiona swojego chłopaka, Benny?ego i knuje nowy plan. Nie przyjeżdża jednak sama. Chwilę później zjawia się Feng Yifei, programistka. Całkiem nowa postać, która staje się kimś na wzór postaci wiodącej. Cały tom tym razem odchodzi od częstych strzelanin i skupia się bardziej na świecie wirtualnym, włamywaniu się do serwerów korporacji, gdzie prym wiedzie Jane. Polityczne gierki i komputerowe przekręty to główny motyw nowego tomu wydanego niedawno przez Waneko, które jak do tej pory świetnie traktuje tę serię.
Aspekty techniczne mangi tworzą przykuwającą oko całość. Do rozmieszczania paneli na stronie można szybko się przyzwyczaić, a ponętnie rysowane kobiety i liczne strzelaniny czynią z Black Lagoon publikację wartą grzechu (każdy facet powinien być zadowolony z lektury). Jak w przypadku anime - fani militariów, wszelkiego rodzaju transportu oraz architektury będą zachwyceni. Wszystkie te elementy mangaka odwzorował dokładnie, dbając przy tym o jednorodny styl. Od ilości kadrów na jednej stronie czasami może się zakręcić w głowie, dodatkowo Rei nie szczędzi dialogów, które często są prawdziwym popisem grubiańskiego języka wyłożonego przekleństwami. Swoje nieskromne miejsce mają w jego twórczości śmieszne gagi.
Polskie wydanie błyszczy w wielu aspektach bardzo pozytywnie. Po pierwsze tłumaczenie ani razu nie przebija balonu wypełnionego niepowtarzalnym klimatem. Po drugie w dymkach pojawiają się liryki piosenek (Electric Head Pt. I ? Rob Zombie, Run Through The Jungle - Creedence Clearwater Revival), a kwestie wypowiadane w takich językach jak rosyjski, hiszpański, niemiecki i angielski są umieszczane w oryginale z jednoczesnym umieszczeniem w dymku polskiego tłumaczenia mniejszą czcionką. Po trzecie przypisy znajdują się na tej samej stronie, co treść. Uwielbiam to, że mogę sobie wrócić do tego po przeczytaniu całości albo zaintrygowany przeczytać od razu i dowiedzieć się czegoś, bowiem wyjaśnienia dotyczą wielu mało znanych powszechnie faktów np. najkrwawsza bitwa wojny wietnamskiej to Khe Sanh.
Bonus z okazji 2 lat działalności i powyżej 50 tys. wyświetleń
5 Comments
Recommended Comments