Skocz do zawartości

Chodząc po Skyrim ze strzałą w kolanie odc. 4 - W szponach szalaństwa


Demonir

1205 wyświetleń

 
skyrim.jpg.0450df44bf78448d478ea22a1458202f.jpg

Miało już nie być,

jednakże wiele się wydarzyło.

Opowiem o bohaterce, co uratowała świat,

by sama pogrążyć się w ciemności.

Czy jakoś tak.

 

Historia oparta na faktach.

W życiu naszej bohaterki wiele się działo. Wygnała zło ze świata tocząc epicki pojedynek z przerośniętą, mocną tylko w mordzie, jaszczurką. Jednak Smocze Dziecię mimo osiągnięcia celu nie czuło się spełnione, bo jak żyć, kiedy już wszystko skończone, a widmo zagłady nie wisi nad Skyrim? Gdzie odnaleźć sens, kiedy osiągnęło się tak wiele?

Postanowiła jedno, znaleźć nową pracę. Początkowo poszła do Mrocznego Bractwa, aby zacząć wieść żywot płatnego zabójcy, zarobić nieco grosza, odłożyć na emeryturę. Po kilku nieźle płatnych fuchach, naszą bohaterkę dopadł kryzys i postanowiła wrócić do swego spokojnego domu w Białej Grani. Zaczęła kształcić się w sztuce alchemii i pozbyła się nagromadzonych łupów dorabiając się pokaźnych oszczędności. Postanowiła kupić sobie konia. Koń owy, maści karej, nazwany został imieniem Kalą Szapęą von Twoja Matka Też. Wtem też w Smoczym Dziecięciu odezwały się tajemnicze głosy. Weszła na dach stajni i z łuku, ukrytą będąc, zastrzeliła pomocnika właściciela. Nikt tego nie widział, to wzięła od ciepłego jeszcze truchła klucz, poszła do chałpy i ograbiła co się dało. Jednak krwi jej było mało, mało, mało, mało. Ruszyła zatem do okolicznych farm, by po kryjomu mordować ich właścicieli. Szlo jej to bardzo dobrze, nikt nie miał nic przeciwko.

Następnym przystankiem podróży była mieścina, gdzie Gildia Złodziei urzęduje. Tamże dostaliśmy zadanie wymuszenia haraczu od biednych ludzi i nie ludzi. Jednemu daliśmy po mordzie, ale w jakimś sklepie, karczmie czy innym przybytku, nasza bohaterka zastała dwie kobiety. Jedną zarządzającą owym miejscem, oraz młodszą, Jeane, która pomaga i zadowolona z tego nie jest. Bardzo dobrze, wtem przybył Dovahkiin, ta co świat uratowała. Zakradła się za ladę i zaszlachtowała skrytobójczo właścicielkę. Jednak Jeane miała to gdzieś i nie zareagowała na to zdarzenie.

Co jest z tym światem nie tak? Szpony szaleństwa oplatały naszą bohaterkę niczym... koc. Ale taki niefajny koc, co jak się pod nim położysz to gryzie, a jednak się nie odkryjesz, bo ci będzie trochę zimno.

Pamiętacie ostatnią wizytę w Markarcie? Wtedy Smocze Dziecię po ucieczce z kopalni Cidna, z której nikt jeszcze nie uciekł, wpuściła do miasta zgraje żądnych zniszczenia i darmowego żarcia, dzikusów. Okazuje się, że nikt nie ma nam tego za złe. Ale czy na pewno? Pytały głosy wewnątrz czaszki bohaterki. Może zdołali wymordować wszystkich i przebrać się niepostrzeżenie, niczym ninja? Jedynym sposobem, by to sprawdzić było zabicie wszystkich. Wydawało się to bardzo sensowne. Zaczęliśmy od nory, w której siedzą dziwni ludzie. Tam zaszliśmy jedną panią od tyłu i wbiliśmy jej sztylet w plecy. Umarła, ale słowa z jej ust wciąż padały. Kolejny na liście był stojący niedaleko inny pan, uczący kradzieży albo skradania. Nauczył nas po czym popełnił samobójstwo wbijając sobie strzałę w szyję. Dwukrotnie. Przyciągnęło to uwagę strażników.

Architektura Markartu jest bardzo ciekawa, pełno w niej miłej dla oka stylistyki i wielu fajnych rzeczy. Najlepsze jednak w ukształtowaniu tego miasta jest to, że sporo w nim spadków. Zabicie w jednym starciu trzech strażników nie było problemem. Wystarczyło wejść gdzieś wysoko, zwabić stróżów prawa i krzykiem wypieprzyć ich hen daleko. Wszytko szło dobrze, postanowiliśmy kontynuować masakrę odwiedzając jarla. Tam na jego oczach zaciukaliśmy kolejnych dwóch panów strzegących porządku. Po czym zagadaliśmy do lokalnego władcy.

Co on mógł rzec? Potępić nas i wyzwać na pojedynek? Nasłać na nas swego ochroniarza? Nie. Oferuje nam on stanowisko tana. Oczywiście w zamian za pomoc mieszkańcom, której... w jakiś sposób dokonaliśmy. Z nowym tytułem i uśmiechem na ustach wychodzimy z hacjendy, a tu naskakuje na nas jakiś ocalały strażnik. Mając w kieszeni przywileje wynikające ze stanowiska, chowamy broń i zaczynamy konwersacje. Ten za nic ma to kim jesteśmy i zamierza nas umieścić w więzieniu. W sumie, czemu nie?

Linia obrony w sądzie nic nie dała. Ekspert nie orzekł o niepoczytalności, a my zostajemy wrzuceni do kopalni Cidna, z której nikt jeszcze nie uciekł, poza tym kiedy my tego dokonaliśmy pierwszego dnia odsiadki, wypuszczając przy tym jeszcze kilku ludzi, w tym faceta chcącego przejąc władzę nad miastem. Okazuje się, że tym razem żadnego z naszych starych kumpli z pierdla już w kopalni nie ma. Cała jest przeznaczona tylko dla nas. Postanawiamy uciec.

Stara metoda na nic, jednakże strażnicy nie wiele się nauczyli od ostatniego razu i wciąż mamy dostęp do wszystkich zdolności magicznych. Przez kraty po długim boju smażymy płomieniami całą służbę więzienną. Szczególnie naszej bohaterce w pamięci zapadła ostatnia ocalała, która wyjątkowo długo opierała się śmierci, jednak i ona ostatecznie poległa. Niestety ta maskara nie przybliżyła Smoczego Dziecięcia do wolności. Chwyta więc za kilof i odsiaduje uczciwie karę i wychodzi na wolność. W samej kopalni wciąż leżą martwe zwłoki i nikt nic z nimi nie robi.

Mają rozmach sk*rwysyny, można pomyśleć patrząc na świeże siły porządkowe ponownie zasilające miasto Markart. Jednakże głosy ponownie dają o sobie znać i nasza bohaterka rusza do boju z systemem i znów daje strażnikom popalić.

Wtem na Dovahkiina spadła kara boska. Smocze Dziecię skacząc ze schodów zatopiła się w kamieniu i nie mając drogi odwrotu poległa w boju. Tak też kończy się ta smutna historia o kobiecie co uratowała świat, a następnie pogrążyła się w szaleństwie i padła zaszlachtowana od ciosów strażników. Jednakże, co stało się zresztą bohaterów tej opowieści?

Właściciel stajni, zauważył śmierć pomocnika, ale nie poinformował o tym służb, w celu wyłudzenia ulg podatkowych. Został skazany na dwa lata więzienia.

Jarl Markartu niezbyt długo pozostał na stanowisku. Mieszkańcy wcale szybko zorientowali się, że jest zwyczajnym kretynem i postanowił go obalić. Padło na piekarza, który dokonał zamachu przy pomocy ubrudzonego od mąki wałka. Wkrótce piekarz został nowym jarlem.

Człowiek, który zadał ostatni cios naszej bohaterce nie mógł się pogodzić z tym co zrobił i wraz z rodziną wyjechał z miasta. Obecnie ma farmę gdzieś na południu i hoduje kurczaki oraz błotne kraby.

Jeane, po dwóch latach zauważyła śmierć opiekunki. Sprzedała lokal i postanowiła wieść życie minstrela. Udała się do Tamriel, gdzie dziś jest znana jako Avril co Lawin.

Smocze Dziecię mimo wyczynów w Markarcie zostało zapamiętane, tak jak winno być. Jako heroina co wszeto uratowała.

 

 

Słowa wyjaśnienia i kolejna część pamiętniczkowego pitolenia.

Spoiler

Jeżeli przeczytaliście powyższy tekst, muszę wam wyznać, że trochę w szufladzie leżał i brakuje mu prawdziwych imion, bo zwyczajnie nie chciało mi się szukać na wiki, jak kto się nazywał. Jeśli natomiast rzuciły wam się w oczy debilizmy i nieścisłości, to w dużej mierze jest za nie odpowiedzialna gra, której to błędy starłem się spisać.

Edytowano przez Demonir

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...