Skocz do zawartości

Blog, którego nikt nie czyta

  • wpisy
    10
  • komentarzy
    18
  • wyświetleń
    6374

X-Men Origins: Wolverine (PSP)


Kimahri

649 wyświetleń

Tak przy okazji głównego pełniaka w nowym numerze CDA postanowiłem przekopiować jeden z moich starszych wpisów o Rosomaku na PSP.

5vW7Pl.jpg

Ileż dobrego słyszeliśmy o grze X-Men Origins: Wolverine... że to jedna z lepszych filmówek, że niekiedy przewyższała pierwowzór. Bez dwóch zdań to całkiem fajny slasher, który fanom fontann krwi i odcinanych kończyn może dać kilka godzin przyjemnej gry. Sama gra powstała na wiele platform, w tym i na PSP i tej wersji postanowiłem się przyjrzeć. Grę kupiłem w ciemno, bo słyszałem o niej, że jest "równie dobra co na PC i X-Station 1080, ale jednak trochę inna". Trochę inna to może i jest, ale czy równie dobra? Tu już dyskutowałbym...

Moje oczy!!

Już na starcie widać jak ta gra jest inna. Paskudne menusy, beznadziejne gitarowe rzępolenie i tylko jeden zapis do stworzenia na Memory Sticku... "przetrzymywałem pobieranie aktualizacji na Steamie, przetrzymam i to" - pomyślałem i rozpocząłem nową grę. Na starcie dostajemy animację studia Blur, tą, w której Logan robi krzywdę oddziałowi żołnierzy (wszystko ładnie, fajnie, ale film jest jakiś taki... ocenzurowany). Dobre wrażenie po grafice i animacji w cut-scence pryska, gdy zobaczy się jak gra wygląda naprawdę.

Zwykle nie marudzę na grafikę, ale tutaj jest po prostu paskudna (taki Minecraft to również brzydal, ale przynajmniej ma jakiś urok). Na porządku dziennym są tutaj kanciaste modele, rozciągnięte tekstury w baaaardzo niskiej rozdzielczości i mała szczegółowość terenu, dzięki czemu dżungla nie przypomina dżungli... no normalnie Ghost of Sparta może się czuć onieśmielony tongue_prosty.gif.

W parze z tym badziewiem idzie też animacja, na którą mam w tym przypadku określenie: "groteska", wystarczy zobaczyć jak Logan "strzela" swoimi kręgami szyjnymi w jednej ze scenek na silniku gry.

eYnVe.jpg

Jeden na jednego... to starcie będzie mocno nierówne

Moje uszy!!

Dalej babrząc się w bagnie zwanym "oprawą audiowizualną tej gry" teraz trzeba wspomnieć o udźwiękowieniu. Muzyka, tak jak w menu, to metalowe riffy... brzmią podobnie jak te z wersji stacjonarnej, ale przearanżowane są w taki sposób, że robi się smutno jak się tego słucha. Nie wiem kto się do tego zabrał, ale człowiek odpowiedzialny za to coś, jest albo fanem hip hopu (któremu nagle kazano wziąć gitarę i grać, coś czego nie lubi), albo totalnym bezguściem.

Nie lepiej jest z odgłosami... wszystko brzmi jakbyśmy wrócili do wesołych lat dziewięćdziesiątych. Wybuchy i inne pierdyknięcia brzmią jakby żywcem wzięte z Duke Nukem 3D. Przy dubbingu jeszcze ujdą, bo to już totalna porażka. Co z tego, że głosy podkładali aktorzy znani z filmu, skoro całość brzmi jakby ich nagrywano w lesie, mikrofonem Manty za dziesięć złotych(*)?

Mój niesmak!!

Tak jak na PC i konsole stacjonarne, wersja na PSP jest slasherem z God of Warowym systemem walki. Wciskając rytmicznie i/lub na przemian przyciski odpowiedzialne za atak silny i szybki będziem robić combosy, a po osłabieniu przeciwnika możemy wykonać na nim finishera. Elegancko przestaje być, gdy okazuje się, że wszystkie ciosy są już dostępne od początku... dodatkowa atrakcja w postaci odblokowania nowych ruchów odpada. Rozwój postaci wprawdzie istnieje, ale to pierdołki pokroju zwiększenia paska życia, czy przedłużenia czasu trwania wściekłości (swoisty bullet-time).

A teraz co powiecie na to, że walce brakuje dzikości i brutalności? Nie ma ton odciętych głów i kończyn, a krew to tylko czerwona smużka oznaczają, że przeciwnik od nas oberwał... (dlatego filmy studia Blur są ocenzurowane, aby się wpasowywały do łagodności reszty tongue_prosty.gif)

Co do przeciwników, mamy ich kilka rodzajów: pacany bijące wręcz, pacany z kałachami i do tego jeszcze pacany z rakietnicami. Tak, pacany... mniej tępe od nich są plastikowe noże. Pchają się na Logana, jakby wszyscy chcieli mu złożyć naraz życzenia urodzinowe. Do tego w wielu momentach klonują się zastraszająco szybko, co niekiedy bywało upierdliwe. Zwykle w innych grach tego typu, gdy trzeba było coś rozwalić, a jesteśmy atakowani, wystarczyło najpierw pozbyć się wrogów, by potem na spokojnie zniszczyć to, co trzeba było zniszczyć. W Wolverinie dopóki nie rozwali się ustrojstwa będziemy mieli wojenkę klonów, w której na przemian zatańczymy tango-unikando i walca-siekańca.

Większą kpiną są pojedynki z bossami, gdzie obowiązuje zasada: "sieknij go i pitnij", bo jak siekniesz to pół biedy, ale jak nie pitniesz to już nyndza z bidą. Wiecie jak to jest kiedy boss jednym marnym ciosem pozbawi gracza całego życia? A gdy tak się dzieje kilkanaście razy z rzędu?

DO7K2.jpg

Logan kontra pan powietrze i nyndża-samurai

Moja duma!!

Zwykle, gdy pojawia się wybór poziomu trudności, wybieram "normalny", ale panowie z Griptonite to nieźli żartownisie, bo jako żart można potraktować kiepski balans. Z dwie godziny męczyłem się z jednym bossem... bo nie dość, że cham był niewidzialny to jeszcze mnie częstował porcją rakiet. Do połowy starcia zwykle trzymałem go w szachu, ale potem wzywał przydupasów, którzy cholernie utrudniali mi walkę. Nie wiem, marnym graczem raczej nie jestem skoro radziłem sobie w "Hell and Hell" w Devil May Cry 4. Nie wiem... ale naprawdę miałem wtedy uczucie zwątpienia w ludzkość (już po raz 1298). W takim stanie rozpocząłem Rosomaka od nowa na "łatwym", gdzie wszystkie poziomy przechodziłem już z palcem w nosie. Po trzech godzinach zobaczyłem napisy końcowe, które chyba są dłuższe niż sama gra.

Może nawet byłbym usatysfakcjonowany tymi trzema godzinami, gdyby nie znikome urozmaicenia rozgrywki. Elementy platformowe są nijakie (doskocz gdzieś i idź dalej), a zagadek logicznych nie zauważyłem. Raz twórcy spróbowali (dobrze pasuje to słowo) zrobić w jednym etapie wyzwanie skradankowe. Można je olać i dalej przeć do przodu, po prostu wybijając zaalarmowanych przeciwników.

Moje myśli!!

Myślałem, że przynajmniej będę się dobrze bawił przy poznawaniu fabuły... no właśnie, panowie developerzy znowu przyszykowali mi niemiłą niespodziankę. W wersji na next-geny fabuła to wspomnienia Logana, nieułożone chronologicznie, ale dało się wszystko zrozumieć. Z wersji na PSP nic bym nie zrozumiał, gdybym wcześniej nie grał na piecyku (filmu jeszcze nie oglądałem). Fabuła i filmiki (studia Blur) są tak poszatkowane, że chyba nawet nie współtworzą jakiejkolwiek historii, dodatkowo wybijające z rytmu są zmieniające się (jak w kalejdoskopie) miejsca akcji i częste loadingi (etapy są krótkie).

KJPPl.jpg

Litości! Ja już nie chcę w to grać!

Jego koniec!! Grrr...

X-Men Origins: Wolverine to gniot i niech nikogo nie zwiedzie lekko zawyżona średnia ocen na Megakrety... tfu... Metacriticu. W sklepach omijajcie tą "produkcję" szerokim łukiem, a jeśli ktoś zechciałby ją wam podarować, to na waszym miejscu poważnie bym się zastanowił, czy ten ktoś was lubi. Ta gra nawet

nie zasługuje na "rosomaka" w nazwie, bardziej by pasował pudel, który może i też pokaże pazury, ale takie "wypedikjurzone"...

---

(*) Warto posłuchać dubbingu Lieva Schreibera (Sabretooth). Facet brzmi jakby miał zaraz zasnąć z nudów.tongue_prosty.gif

---

Screeny pochodzą z serwisu ign.com

---

Kiedyś na koniec zawsze coś dawałem na odtrutkę. Tak więc kontynuujem tradycjem:

sXlphLj.png

2 komentarze


Rekomendowane komentarze

Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...